Wiktor Jasiński: Cieszymy się ze zwycięstwa razem z kibicami (wywiad)

Fot. Patryk Kowalski

ARGED MALESA Ostrów w minioną niedzielę wykonała ważny krok w stronę półfinału METALKAS 2. Ekstraligi, wygrywając w Łodzi z miejscowym H. SKRZYDLEWSKA ORŁEM 48:42. Kulisy meczu, w rozmowie dla ekstraliga.pl, zdradził Wiktor Jasiński.

Faza play-off na torach zaplecza PGE Ekstraligi nie rozczarowuje od samego początku. Po emocjach w Krośnie i niespodziance w Poznaniu, nie mniej ciekawie było w Łodzi. Na Moto Arenie miejscowy H. SKRZYDLEWSKA ORZEŁ długo prowadził ze zwycięzcą rundy zasadniczej, jednak piorunująca końcówka odmieniła losy rywalizacji. Tego dnia najlepiej nie będzie wspominać Wiktor Jasiński, dla którego powrót na łódzki owal był bolesny.

Grzegorz Adamczyk (ekstraliga.pl): W krótkim czasie powróciliście na tor w Łodzi, a co za tym idzie zebrane podczas 12. rundy ustawienia bardziej wam tego dnia pomogły czy zaszkodziły? Początek zawodów był dla was bardzo ciężki.

Wiktor Jasiński (ARGED MALESA Ostrów): Wyszliśmy bazowo z tamtymi ustawieniami i dodaliśmy do nich lekką korektę. Ta jednak, absolutnie się nie sprawdziła, a na domiar złego wybuchł mi silnik i tak naprawdę nie miałem do dyspozycji swojej najlepszej jednostki. Drugi sprzęt nie był tak sprawdzony i dopasowany na ten tor, jak tamten. Zdarzył się pierwszy defekt w tym sezonie, niestety w tak ważnej chwili dla drużyny. Na szczęście ekipa nadrobiła stracone punkty i za to mogę im podziękować, a jednocześnie przeprosić za to, że zawiodłem.

Gdy już się wydawało, że jesteś na fali wznoszącej, ostatnie mecze były bardzo dobre dla ciebie, przytrafił się znowu słabszy występ. Bardzo to boli tak ambitnego zawodnika jak ty?

Dokładnie tak. Serwisuje swoje silniki na bieżąco, właśnie na mecz w Łodzi przyszła świeżo z warsztatu moja najlepsza jednostka i stało się to, złośliwość rzeczy martwych, a w zasadzie pech. Trzeba to przełknąć i iść dalej. W końcu za tydzień mamy rewanż i tam trzeba z chłodną głową podejść do walki i jechać swoje.

Jak z kolei wyglądał z waszej perspektywy tor? Gospodarze szumnie zapowiadali specjalne przygotowanie nawierzchni na to spotkanie. Czy byliście bardzo zaskoczeni?

Spodziewaliśmy się twardego toru, taki przynajmniej wydawał się z początku, ale motocykle potrzebowały dużo mocy, musieliśmy je od razu wzmacniać, bo z początku zdecydowanie były za słabe. Dokonaliśmy żużlowej kosmetyki i potem połapaliśmy się czego nam trzeba, a chłopaki zrobili robotę.

Waszym niesamowitym atrybutem są fani, ci kolejny raz licznie za wami przebyli długie kilometry. Jak się jeździ dla takich entuzjastów?

Takie wsparcie jest niezwykle cenne. Zawsze możemy liczyć na doping całej ekipy z Ostrowa Wielkopolskiego, to dla nas bardzo ważne. Gdyby nie oni, na taki mecz przyjechalibyśmy, odjechali piętnaście gonitw i zebrali się do domów, a tak to żyjemy tym spotkaniem i cieszymy się ze zwycięstwa razem z kibicami.