Kiedy byli silni, to jeździli w barażach. Czy to będzie wysoki lot Orła? (analiza)
08.03.2024 12:12Łódzki żużel nie zaznał jeszcze smaku rywalizacji w PGE Ekstralidze. H. Skrzydlewska ORZEŁ Łódź na dobre usadowił się w METALKAS 2. Ekstralidze. Jak będzie w nadchodzącym sezonie i na co stać drużynę?
– Z pewnością chcielibyśmy awansować do PGE Ekstraligi, ale żeby tak się stało muszą nam na to pozwolić finanse. W pierwszej kolejności musimy sportowo awansować, a następnie oszacować czy poradzimy sobie finansowo, bo nie chcielibyśmy po awansie do PGE Ekstraligi być chłopcem do bicia tylko zadomowić się tam na dłużej, ale do tego jeszcze bardzo daleka droga. Przed dekadą nie chcieliśmy awansować, bo zdawałem sobie sprawę z tego, że stadion wymaga bardzo wielu przeróbek, które kosztują mnóstwo pieniędzy – skomentował prezes H. SKRZYDLEWSKA ORŁA Łódź, Witold Skrzydlewski.
Drużyna H. Skrzydlewska Orła Łódź, która w sezonie 2023 do ostatniej kolejki ówczesnej 1. Ligi Żużlowej musiała drżeć o utrzymanie w tej klasie rozgrywkowej, do nadchodzącego roku przystępuje pełna nadziei. W zespole doszło do gruntownych roszad kadrowych w skutek, których łódzką ekipę opuścili Niels Kristian Iversen, Timo Lahti, Jakub Jamróg, Mateusz Tonder czy kończący wiek młodzieżowca Mateusz Dul. Pozostał za to powracający po koszmarnej kontuzji złamania obu rąk, weteran Tomasz Gapiński oraz młodzieżowiec Aleksander Grygolec. H. Skrzydlewska Łódź wzmocnili za to Daniel Kaczmarek oraz uzyskujący bardzo dobre rezultaty w Krajowej Lidze Żużlowej, Oskar Polis. Prawdziwym liderem zespołu powinien być, jednak powracający po rocznym rozbracie z łódzkim klubem, Luke Becker. Amerykanin, który opuścił szeregi beniaminka ENEA Falubazu Zielona Góra powinien być obok kolejnego nabytku w postaci Olivera Berntzona motorem napędowym niebiesko-białych. Sporym wzmocnienie może okazać się także pozyskanie z EBUT.PL Stali Gorzów, Mateusza Bartkowiaka, dla którego zbliżający się rok będzie ostatnim w kategorii młodzieżowej. Ponadto na pozycji U24 szansę otrzyma Benjamin Basso, który poprzedni sezon spędził w ABRAMCZYK Polonii Bydgoszcz, bądź Drew Kemp.
– Według mnie nasz zespół stać na bardzo wiele. Gdyby cofnąć się do czasów, w których awansowaliśmy do najwyższej klasy rozgrywkowej, to nie mieliśmy bardzo mocnego zespołu. Kiedy nasz zespół był na papierze silny – to jechaliśmy baraże o utrzymanie z drużyną z Poznania – ocenia potencjał swojego zespołu sternik łódzkiego klubu, Witold Skrzydlewski.
– Na chwilę obecną w grę nie wchodzi wypożyczenie jednego z seniorów, a po trzech pierwszych kolejkach METALKAS 2. Ekstraligi podejmiemy decyzję odnośnie ewentualnego wzmocnienia składu. W sporcie żużlowym jest wielu zawodników, którzy chcieliby, żeby w zespole było tyle samo osób ile miejsc w składzie. Niezależnie od tego czy zrobią dobry wynik, czy ledwie uciułają dwa punkty w meczu skasują pieniądze i będą mieli za co żyć. Jestem za tym, by ci zawodnicy walczyli o swoje miejsce. W zeszłym roku mieliśmy tylu zawodników, ile miejsc w składzie i miała być dobra atmosfera, co okazało się jedynie wyświechtanym sloganem. Żużel jest sportem indywidualnym, w którym liczy się indywidualny wynik zawodnika chcącego zarobić pieniądze. Chciałem mieć jeszcze jednego silnego obcokrajowca, ale mamy dodatkowego zawodnika U24 i na pewno nikt nie będzie miał pewnego miejsca w składzie bo z doświadczenia wiem, że ci którzy jeżdżą słabo zazwyczaj mają wiele wymówek – tłumaczy sternik H. SKRZYDLEWSKA ORŁA Łódź.
Z pewnością łódzcy kibice życzyliby sobie nie co spokojniejszej końcówki sezonu niż przed rokiem, ale jak zwykle wszystko zweryfikuje tor. Na ten moment nic nie stoi na przeszkodzie, by łodzianie okazali się cichym faworytem rozgrywek na zapleczu PGE Ekstraligi.
Nowe rozdanie łódzkiego żużla
Historia powstania łódzkiego żużla wiąże się z latami 40. XX wieku, kiedy to w 1948 roku powstał klub Tramwajarz Łódź, a jednocześnie funkcjonował też Dziewiarski Klub Sportowy Włókniarz, który został rozwiązany w 1950 roku. Pierwsze oficjalnie rozegrane zawody zostały rozegrane 6 czerwca 1948 roku. Tramwajarz Łódź został rozwiązany w 1964 roku. Pierwsze lata łódzkiego żużla nie były zbyt obfite w sukcesy, ponadto klub nie był w pełni poukładany jeśli chodzi o kwestie organizacyjne. W 1951 roku klub zmienił swoją nazwę na Ogniwo i został przeniesiony do Bytomia, by po kilku latach wrócić z powrotem do Łodzi. W roku 1954 klub startował jako Sparta Łódź, a w jej barwach tytuł Indywidualnego Mistrza Polski wywalczył wówczas Włodzimierz Szwendrowski. W 1957 klub wrócił do nazwy Tramwajarz, w polskiej lidze występującej na poziomie pierwszo, jak i drugoligowym. Od roku 1958 drużyna występował już tylko na zapleczu pierwszoligowych zmagań, a słabe sezony w latach 1963-64 wpłynęły na decyzję zaprzestania funkcjonowania Tramwajarza. W sezonie 1966 żużel ligowy ponownie zawitał do łódzkiego miasta pod nazwą Gwardia Łódź występując przez czternaście sezonów w najniższej klasie rozgrywkowej w Polsce. Koniec Gwardii nastąpił w roku 1980, a w raz z tą decyzją pojawił się JAG Speedway, którego nazwa pochodziła od właściciela łódzkiego klubu, Jakuba Andrzeja Grajewskiego. Drużyna wystartowała w lidze w 1999 roku i z racji reformy rozgrywek żużlowych w Polsce wystąpiła w najwyższej klasie, z której spadła po jednym sezonie. W JAG Speedway Łódź jeździli wtedy między innymi wychowankowie gorzowskiej Stali, Marek Hućko, Piotr Rembas i Jarosław Łukaszewski, Australijczyk Steve Johnston czy Amerykanie w osobach Sama Ermolenko i Ronnie’ego Correy’a. W kolejnych latach niebiesko-białe barwy przywdziewali choćby Mariusz Fierlej, Mariusz Lisiak, Maciej Jąder czy Piotr Padowski. Zespołowi nie było dane zawalczyć, o coś więcej niż środek tabeli. Mimo, że rywalizacja łodzian na zapleczu najlepszej polskiej ligi nie obfitowała w wielkie sukcesy to prawdziwy przełom nastąpił w 2005 roku, gdy za sprawą Joanny Skrzydlewskiej oraz jej ojca Witolda działalność rozpoczął Orzeł Łódż, który pojawił się w miejsce Towarzystwa Żużlowego Łódź. W roku 2006 zniesiono również limit maksymalnej liczby obcokrajowców w wyjściowych składach drużyny na spotkanie ligowe wobec czego Orła wzmocniły niemieckie posiłki w osobach Stephena Katta oraz Matthiasa Kroegera. Pierwszy sezon łódzkiego klubu nie zakończył się, jednak spektakularnym sukcesem i zespół zajął szóstą pozycję na poziomie obecnej Krajowej Ligi Żużlowej. Prawdziwe nadzieje dla fanów łódzkiego żużla przyszły w 2009 roku, w którym drużyna łódzkiego Orła walczyła o awans do wyższej ligi. Zawodnikom Orła byli w tym sezonie nadzwyczaj skuteczni, jednak po nieznacznie przegranej finałowej konfrontacji z węgierskim zespołem Speedway Miszkolc zostali skazani na dalszą walkę w barażach. W nich rywalizowali z drużyną GTŻ Grudziądz. Pierwsze spotkanie na swoim torze żużlowcy Orła przegrali 43:47, co położyło ich w trudnym położeniu w kontekście rewanżu na stadionie przy ul. Hallera w Grudziądzu, gdzie miejscowi wysoko pokonali łodzian w stosunku 60:31, a nietypowy wynik zmagań związany był z podwójnie liczonymi punktami zawodnika występującego z rezerwy tzw. joker. W łódzkim Orle startował wówczas znany i lubiany Szwed Freddie Eriksson, Stanisław Burza, Mathias Schultz, Henrik Gustaffson oraz jego syn Simon. Po stronie grudziądzan pełny komplet piętnastu punktów zdobył Artur Mroczka. To co nie udało się w sezonie 2009 udało się osiągnąc rok później. Świetnie dysponowani Jacek Rempała oraz Łukasz Jankowski wsparci wspomnianym Erikssonem, Burzą, Piotrem Dymem oraz Duńczykami, Claussem Vissingiem i świetnie zapowiadającym się Mortenem Risagerem osiągnęli ogromny sukces w historii łódzkiego żużla i awansowali do poziomu dzisiejszej Speedway 2. Ekstraligi. Sezon 2011 zakończył się kolejnym sukcesem łódzkiego Orła, który zajmując siódmą pozycję w tabeli zapewnił sobie utrzymanie w lidze. W drużynie występowali między innymi Duńczyk Charlie Gjedde, Daniel Jeleniewski czy Mateusz Szczepaniak. W kolejnych dwóch sezonach łodzianie wywalczyli sobie dwukrotnie piątą lokatę w lidze, a klub był postrzegany jako rzetelny i co raz bardziej liczący się w negocjacjach z uznanymi zawodnikami.
Transferowy hit i niewykorzystany awans do elity
Po sezonach, gdy łódzka drużyna walczyła przede wszystkim o utrzymanie w METALKAS 2. Ekstralidze, przełomowym okazał się sezon 2014, w którym hitem transferowym okazał się późniejszy Indywidualny Mistrz Świata Jason Doyle. Mało znany jak dotąd Australijczyk, dla którego H. Skrzydlewska Orzeł Łódź był szóstym klubem w polskiej lidze totalnie zaskoczył środowisko żużlowe i stał się najlepszym zawodnikiem rozgrywek. Średnia biegowa 2,488 uzyskana w 16. spotkaniach, z pewnością mogła robić wrażenie, a sezon 2014 był jego najlepszym w karierze. Zawodnik wywalczył awans do cyklu Speedway Grand Prix, a w Drużynowym Pucharze Świata był prawdziwym liderem reprezentacji Australii, co w finale prestiżowych zawodów przełożyło się na brązowy medal drużyny prowadzonej przez Marka Lemona. Silnymi punktami łódzkiej drużyny byli wówczas Szwed Antonio Lindbaeck, wychowankowie KS Apatora Toruń, Tomasz Chrzanowski i Mariusz Puszakowski czy tarnowianin Jakub Jamróg, a gościnnie na pozycji młodzieżowca występował Maksym Drabik. Obok wspomnianego Doyle’a kapitalnie prezentował się także Duńczyk Mads Korneliussen, który po sezonie 2014 mógł pochwalić się średnią biegową 2,047. Po rundzie zasadniczej podopieczni trenera Lecha Kędziory uplasowali się na trzeciej lokacie w ligowej tabeli, co otwierało im drogę do walki w fazie play-off. W półfinale łodzianie zmierzyli się z ekipą ówczesnego GKM Grudziądz. Pierwsze spotkanie rozegrało się na korzyść Orłów, jednak sześciopunktowa zaliczka nie zapewniała jazdy w finale pierwszoligowych rozgrywek. Rewanż okazał się, jednak szczęśliwy dla niebiesko-białych, którzy mimo wyjazdowej przegranej w stounku 47:43 mogli cieszyć się z uczestnictwa w finale rozgrywek na zapleczu PGE Ekstraligi. Pierwsza z finałowych potyczek rozegrana na torze w Łodzi, w której rywalem Orłów była dobrze dysponowana ekipa PGE MARMA Rzeszów zakończyła się wynikiem identycznym do pierwszej konfrontacji półfinałowej. Gospodarze wygrywając w stosunku 48:42 znaleźli się w bardzo uprzywilejowanej sytuacji przed rewanżem na Podkarpaciu, a dodatkowo optymizmem mogła napawać wysoka dyspozycja Doyle’a, Korneliussena, Jamroga i Puszakowskiego. Poniżej oczekiwań spisywał się za to Antonio Lindbaeck, który w spotkaniu tym wywalczył zaledwie dwa oczka. Spotkanie rewanżowe na długim i szerokim, rzeszowskim owalu nie zakończyło się, jednak sukcesem zespołu z centralnej Polski, gdyż PGE MARMA Rzeszów zwyciężając w stosunku 55:35 wręcz obdarła zespół dowodzony przez Lecha Kędziorę ze złudzeń. Tym razem poza świetnie dysponowanym Doylem i dotrzymującym mu kroku Korneliussenem oraz młodzieżowcem, Edwardem Mazurem pozostała część drużyny pojechała zdecydowanie poniżej oczekiwań kibiców i działaczy łódzkiego klubu. Mimo finałowej porażki, druga pozycja na zakończenie sezonu okazała się dla ówczesnego Orła Łódź niezwykle szczęśliwa, ponieważ licencji nadzorowanych pozbawione zostały kluby z Gdańska i Częstochowy, wobec czego nastąpiła konieczność uzupełnienia składu PGE Ekstraligi. Mimo, że Orzeł był pierwszy w kolejce, by dołączyć do elity to z zaproszenia nie skorzystał.
Przegrany finał dający awans. Kolejna niewykorzystana propozycja łodzian
Po udanym sezonie 2014 z “łódzki okręt” opuścił fenomenalny Jason Doyle, który postanowił spróbować sił w PGE Ekstralidze i zasilił barwy KS Apatora Toruń. W jego miejsce zdecydowano się na pozyskanie uznanego w światowym żużlu, Duńczyka Hansa Andersena, który pozostał w klubie na cztery sezony i był prawdziwą podporą niebiesko-białych. Oprócz niego do zespołu dołączył Australijczycy, Rory Schlein oraz Rohan Tungate, a także Damian Adamczak czy kolejny zawodnik z Kraju Hamleta, Nicolai Klindt. W zespole zostali natomiast rewelacyjny Mads Korneliussen oraz Jakub Jamróg i Mariusz Puszakowski, a formację młodzieżową wzmocnili Oskar Polis i Sebastian Niedźwiedź. W okrojonej lidze, która liczyła zaledwie siedem zespołów, łodzianie zajęli szóstą pozycji na zakończenie fazy zasadniczej obecnej METALKAS 2. Ekstraligi, co zakończyło udział niebiesko-białych w dalszej rywalizacji. W sezonie 2016 nastąpiło, jednak prawdziwe przemeblowanie wyjściowego składu Orłów, który tworzyli między innymi Robert Miśkowiak, Tomasz Gapiński, Timo Lahti, Jakub Jamróg, Hans Andersen i Rohan Tungate oraz młodzieżowcy w osobach Oskara Bobera i Michała Piosickiego. Jedenastozespołowa liga, powstała w skutek połączenia dwóch najniższych klas rozgrywkowych, włącznie z rozgrywającymi spotkania wyłącznie u siebie HAWI RACING Opole i HOLISTIC-POLSKA Rawicz została wręcz zdominowana przez Orłów, którzy po 18. rozegranych meczach mieli na swoim koncie 40 dużych punktów i z 16. zwycięstwami oraz zaledwie 2. porażkami przewodzili ligowej tabeli po zakończeniu rundy zasadniczej. Faza play-off w sezonie 2016 składała się jedynie z finałowego dwumeczu, w którym łódzki zespół zmierzył się z łotewskim SC LOKOMOTIVE Daugavpils. Pierwsze spotkanie wyjazdowe w łotewskim Dyneburgu rozstrzygnęło się na korzyść gospodarzy, którzy zwyciężyli w stosunku 47:43. Wśród gości najlepiej spisali się Jakub Jamróg oraz Timo Lahti, natomiast poniżej oczekiwań zaprezentowali się Tomasz Gapiński i Rory Schlein. W zespole podopiecznych trenera Nikolaia Kokinsa brylował za to obecny srebrny medalista Indywidualnych Mistrzostw Świata, Fredrik Lindgren oraz obecny uczestnik cyklu Speedway Grand Prix, Andzejs Lebedevs. Czteropunktowa zaliczka Łotyszy nie stawiała ich, jednak w bardzo komfortowym położeniu przed wyjazdowym rewanżem na torze lidera rozgrywek. Finałowe starcie obfitowało w niesamowite emocje, a w nim ponownie kluczową rolę odgrywali Jamróg oraz Lahti oraz niespodziewanie junior Michał Piosicki. Kiepsko za to prezentował się Hans Andersen, a nieustępliwi goście z Łotwy na czele z Finem, Joonasem Kylmaekorpim oraz wychowankami, Ķastsem Puodzuksem i Andzejsem Lebedevsem, ani myśleli, by odpuścić finałową potyczkę z łódzkim zespołem. Zwycięzcę finałowego dwumeczu wyłonił ostatni wyścig meczu, w którym pod taśmą stanęli Lahti, Lebiediew, Jamróg i Kylmaekorpi. W nim górą okazali się gospodarze, którzy zwyciężyli rezultatem 4:2, a finalnie konfrontacja zakończyła się minimalnym zwycięstwem łodzian 46:44, co okazało się niewystarczającym wynikiem do wygrania finałowej potyczki przez ekipę gospodarzy. Z racji nowych przepisów, które zaczęły obowiązywać w 2016 roku drużyna SC LOKOMOTIVE Daugavpils nie miała, jednak prawa awansu do PGE Ekstraligi, wobec czego Orły, mimo porażki w dwumeczu mogły cieszyć się z awansu do elity. Tak się, jednak nie stało gdyż prezes klubu Witold Skrzydlewski zdecydował, że chce, by jego klub awansował do PGE Ekstraligi wyłącznie w sportowej rywalizacji. Honorowa postawa prezesa łódzkiego klubu sprawiła, że marzenia o walce wśród najlepszych drużyn w Polsce legły w gruzach, a sytuacja ta wspominana jest po dzień dzisiejszy.
Łódzka Moto Arena i niespełnione nadzieje
Kolejnym niezwykle ważnym punktem w historii łódzkiego żużla było oddanie do użytku nowego stadionu. Oficjalne otwarcie Moto Areny Łódź miało miejsce w lipcu 2018 roku, a stadion stał się jednym z najbardziej nowoczesnych obiektów żużlowych na świecie. Mieszczący 10350 miejsc siedzących stadion pokryty zadaszeniem oraz nowatorską infrastrukturą, póki co rzadko szczelnie zapełnia się kompletem widzów, co z pewnością może dziwić wielu sympatyków sportu żużlowego.
– Pierwszy sezon po otwarciu nowego stadionu miał być dla nas bardzo dobry, co sugerował skład zespołu, który miał jechać o PGE Ekstraligę, ale opóźniona budowa i brak możliwości trenowania oraz niesprzyjająca pogoda skutecznie nam to utrudniły. Szczerze mówiąc łudziłem się, że zaskoczymy rywali torem, którego nikt nie zna, ale się nie udało. Widocznie Pan Bóg stwierdził, że Skrzydlewski ma się jeszcze bujać w niższej lidze – wspomina prezes H. SKRZYDLEWSKA ORŁA Łódź.
Ponadto zdaniem wielu zawodników, którzy mieli okazję do ścigania na nowym, łódzkim torze jest to jeden z trudniejszych technicznie torów, aczkolwiek stwarza wiele możliwości do wyprzedzania oraz walki na całej jego szerokości. Przez niektórych żużlowców łódzki tor jest porównywany do torów brytyjskich, a swojego ogromnego zadowolenia z faktu z możliwości ścigania się na nim nie krył nowy nabytek H. Skrzydlewska Orła Łódź, Benjamin Basso, dla którego łódzki owal od nowego sezonu stanie się nowym torem domowym. Na nowoczesnym obiekcie położonym przy ulicy 6 sierpnia w Łodzi oprócz zmagań ligowych odbywały się także Mecze Narodów, w którym ścigali się reprezentanci różnych narodowości. Do tej pory na łódzkiej Moto Arenie odbywały się także imprezy wysokiej rangi, takie jak Speedway Euro Championship czy finał Canal+ Online IMP, jednak można odnieść wrażenie, że zarówno obiekt jak i tor w Łodzi oferuje wiele pod względem jakościowego widowiska sportowego.
Kolejna impreza, w której Łódź będzie gościć najlepszych zawodników na świeci odbędzie się już progu zbliżającego się sezonu. Za niespełna kilka tygodni, 5 kwietnia 2024 na Moto Arenie Łódź odbędą się ŁÓDŹ KREUJE Indywidualne Międzynarodowe Mistrzostwa Ekstraligi im. Zenona Plecha. W imprezie weźmie udział iście doborowa stawka zawodników. W turnieju weźmie udział 14. najlepszych zawodników pod względem średnich biegowych w sezonie 2023 w PGE Ekstralidze, najlepszy junior PGE Ekstraligi w wyścigach młodzieżowych sezonu 2023 oraz jeden zawodnik z “dziką kartą”. Sponsorem tytularnym wydarzenia jest Miasto Łódź.
– Na ten moment mamy sprzedaną połowę stadionu na Łódź kreuje IMME im. Zenona Plecha 2024. Atutem oglądania zawodów na łódzkiej Moto Arenie jest świetna widoczność w każdym miejscu stadionu. Jeśli sprzedaż będzie szła tak dobrze, jak do tej pory to za tydzień może nie być biletów. Planujemy także zorganizować Mecz Nardów, który o ile nie pokrzyżuje tego pogoda odbędzie się 12 maja. Jeśli w pierwszej kolejce METALKAS 2. Ekstraligi nie dostaniemy lania w Rzeszowie to możliwe, że na pierwszy mecz na naszym torze również przyjdzie wielu kibiców – powiedział prezes łódzkiego klubu Witold Skrzydlewski.
– Dodatkowo naszym argumentem jest lokalizacja. Zarówno z Gdańska czy Rzeszowa jest mniej więcej taka sama droga. Ponadto jest lotnisko, będzie też szybka kolej, dookoła są parkingi, obok stadionu ŁKS-u jest olbrzymi parking na kilka tysięcy samochodów. Można też przyjechać dzień wcześniej np. na Fale, do Manufaktury czy do Orientarium. Z mojej perspektywy ważne jest też to, żeby zawodnicy wiedzieli, że na tym torze mogą się bezpiecznie i szybko ścigać oraz, że ludzie mają tu jak przyjechać. Mamy także całkowicie nowe, wyższe bandy, które nie są sklejką i w przypadku kolizji, zawodnik nie odbije się od dech tylko od materaca – dodaje.
Łukasz Rusiecki