Janusz Kołodziej: To jeszcze nie to, czego byśmy chcieli

Fot. Ewelina Włoch-Wrońska

Janusz Kołodziej imponuje formą u progu nowego sezonu. Na Stadionie Olimpijskim we Wrocławiu kapitan FOGO UNII Leszno wywalczył 15 punktów i był zdecydowanym liderem zespołu. Po meczu przyznał, że widzi jednak duże pole do poprawy.

Wyniki sparingów mogły nieco martwić kibiców FOGO UNII Leszno. Janusz Kołodziej nie imponował tak niebotyczną prędkością jak w ubiegłym roku. Mecze PGE Ekstraligi uspokoiły jednak sympatyków leszczynian. Gdy stawką są punkty, czterokrotny Indywidualny Mistrz Polski znów jest liderem z krwi i kości.

Choć 39-latek zdobył w dwóch meczach 26 punktów i dwa bonusy, sam przyznał, że może być jeszcze szybszy. Cały czas brakuje mu jazdy, przez co nie udało się sprawdzić sprzętu. – Mam wrażenie, że to nie jest to, czego jeszcze wszyscy byśmy chcieli. Jeszcze dostatecznie się nie rozjeździliśmy, nie mieliśmy do tego warunków – mówił po meczu we Wrocławiu.

15 punktów w starciu z BETARD SPARTĄ Wrocław nie powinno jednak dziwić. Tor na Stadionie Olimpijskim wyjątkowo odpowiada doświadczonemu zawodnikowi. – Miałem szczęście, że wiedziałem, który sprzęt jest w miarę dobry i pasuje do tego toru. Mi to akurat sprzyjało – przyznał po meczu. Jego koledzy mają jednak wiele do poprawy. – My chcemy pracować i robimy, co się da, by było lepiej, ale potrzebujemy jeszcze czasu. Kapryśna pogoda nie ułatwia zadania – podkreślał kapitan FOGO UNII.

Owal we Wrocławiu mocno zmienił się w trakcie meczu. Na początku zawodnicy napędzali się po zewnętrznej, jednak w drugiej fazie meczu nie było to już możliwe. Dużo materiału znalazło się na wyjściach z wirażu. Niełatwo było się połapać i goście w czwartej serii startów stracili sporo dystansu do rywali. – Mieliśmy gorszy moment, bo w przełożeniach trzeba było bardzo mocno wariować – tłumaczył Janusz Kołodziej.

Joachim Piwek