Adrian Miedziński: Kończę nie tak jak bym chciał, ale z uśmiechem (wywiad)

Adrian Miedziński to niekwestionowana legenda sportu żużlowego. Wychowanek KS APATORA Toruń, po ponad dwudziestu latach postanowił zakończyć bogatą w sukcesy karierę sportową. W rozmowie z ekstraliga.pl opowiada o kluczowych momentach na swojej żużlowej drodze oraz o planach na przyszłość.

Łukasz Rusiecki (ekstraliga.pl): Oficjalnie podjąłeś decyzję o zakończeniu sportowej kariery. Powiedz co ostatecznie przeważyło o odpuszczeniu rywalizacji torowej bo wiem, że nie było Ci łatwo pogodzić się z tą decyzją?

Adrian Miedziński (były zawodnik m.in. KS APATORA Toruń i ABRAMCZYK POLONII Bydgoszcz): Nie było łatwo podjąć taką decyzję, bo nie skończyłem z własnej woli, tylko z przypadku, który się wydarzył w Zielonej Górze. Gdy wróciłem w sezonie 2023 to była to tak naprawdę lekcja dla głowy, jednak nie byłem na to w pełni gotowy i teraz podszedłbym do tego zupełnie inaczej, żeby być gotowym do ścigania w 100%, tak jak to robiłem co roku, czyli w pełni przygotowany po zimie ze zbudowanym teamem. Jeśli się wypadło z gry to jest dużo ciężej wszystko poukładać. Druga sprawa jest taka, że nie mam już 20. lat, żeby cokolwiek komuś udowadniać. Uważam, że uprawianie tego sportu bez pełnego przygotowania nie ma większego sensu, dlatego nie wróciłem na tor, bo nie chciałem robić czegoś byle jak.

Myślę, że śmiało można powiedzieć, że godnie schodzisz ze sceny zapamiętany, jako wartościowy zawodnik, który sporo osiągnął w tym sporcie.

Ja uważam, że zszedłbym naprawdę godnie ze sceny, gdyby wyglądało, to tak jakbym chciał i sobie wymarzyłem. Niestety zakończył to przypadek losowy, jednak cieszę się, że wróciłem cało i zdrowo, mimo, że kariera zakończyła się inaczej niż bym chciał. Wszystkiego widocznie nie można mieć.

Które momenty w karierze zapamiętasz najbardziej? Gdybyś miał wybrać topowe trzy sytuacje, zdobycze bądź sukcesy, to które z nich byś wskazał? Co smakowało lepiej – złote medale Drużynowego Pucharu Świata czy wygrana w Speedway Grand Prix w Toruniu?

Każde zwycięstwo miało swój wyjątkowy urok na wybranym etapie kariery. Zarówno zdobycie Młodzieżowego Indywidualnego Mistrza Polski, wygrana w Speedway Grand Prix, zdobycie Drużynowego Mistrza Polski na starym stadionie w Toruniu czy później na nowym. Szczególnie wspominam zdobycie Drużynowego Pucharu Świata w duńskim Vojens, który wzbudził we mnie tak dużą dawkę emocji, że wracając do domu zwymiotowałem, co pokazuje jak mój organizm przeżył udział w jednej w wymarzonych imprez. Każdy z tych medali miał swój smak, jednak gdy człowiek zdobywał je na bieżąco, to koncentrował się na następnych celach i po prostu jechał dalej. Obecnie wspomnienia są nieco inne i gdy docierają do świadomości to potrafią wzruszać.

Mimo, że każdy sportowiec zawsze mierzy w najwyższe cele to nie zawsze udaje się je zdobyć. Ty, wydaje się, że jesteś osobą, która mimo wszystko powinna być zadowolona ze swoich zdobyczy. Czy możesz zatem powiedzieć, że czujesz się sportowcem spełnionym, czy może odczuwasz jakikolwiek niedosyt, albo był tytuł, który bardzo chciałeś zdobyć, ale niestety nie udało się tego dokonać?

Wiadomo, że każdy sportowiec chciałby zgarnąć wszystko, co było do zdobycia. Nie układały mi się Indywidualne Mistrzostwa Świata Juniorów bo przed pierwszym finałem we Włoszech złamałem obojczyk na Młodzieżowych Indywidualnych Mistrzostwach Polski w Toruniu, a to złamanie było trudne do zrostu, więc miewałem różne perypetie losowe. Chciałem być stałym uczestnikiem Speedway Grand Prix, ale niestety z różnych przyczyn mi się to nie udawało. Trzeba być zadowolonym z tego, co się osiągnęło bo można powiedzieć, że na krajowym podwórku poza tytułem Indywidualnego Mistrza Polski zdobyłem wszystko, a na międzynarodowym również trochę liznąłem. Podobnie jeśli chodzi o sukcesy drużynowe, dlatego mogę się cieszyć z tego, że cały czas rywalizowałem z najlepszymi zawodnikami na świecie.

Czy przed pamiętnym wypadkiem przed dwoma laty w Zielonej Górze był zakusy, by przy dobrych wiatrach pojeździć jeszcze w PGE Ekstralidze?

W Bydgoszczy głównym celem był awans do PGE Ekstraligi. Ja w pewnym momencie zacząłem bardziej patrzeć na dobro zespołu, aniżeli na swój indywidualny dorobek punktowy. Celem nadrzędnym był awans, dlatego wielokrotnie przestrzegałem kolegów z drużyny, żeby nie jeździć na złym torze. We wcześniejszych latach bydgoski zespół w kluczowych momentach sezonu miał problemy ze względu na kontuzje i bardzo chciałem do tego nie dopuścić. Jak widać, tak bardzo chciałem tego dopilnować, że sam wyleciałem z tej zabawy. Głównym założeniem był, jednak powrót do PGE Ekstraligi z ABRAMCZYK POLONIĄ Bydgoszcz.

Czy z perspektywy czasu wiesz, że w przeszłości podjąłbyś inne decyzje bądź położyłbyś większy nacisk na pewne aspekty przygotowawcze czy zostawiasz to za plecami i nie zaprzątasz tym sobie głowy?

Zawsze można było podjąć inne decyzje i iść inną ścieżką, ale nigdy nie wiemy też, jaki efekt dałoby podjęcie takich decyzji. Myślę, że odkopywanie tego nie ma większego sensu. Życia nie zmienimy i możemy tylko analizować, co można było zmienić, ale wolałbym opierać się na tym, co było. Najważniejsze jest to, że możemy porozmawiać i wszystko jest w porządku. Kończę karierę, nie tak jakbym chciał, ale z uśmiechem na twarzy i niedosytem jednocześnie.

Fot. Łukasz Trzeszczkowski

Twoja kariera trwała nieco ponad 20 lat, a przez ten czas sport żużlowy mocno się zmienił. Jak pokrótce oceniasz zmiany, które nastąpiły od czasu, gdy zaczynałeś – od kwestii mentalno-fizycznych, sprzętowych czy torowych?

Przygotowanie mentalne jest na tyle indywidualną sprawą, że nie ma co zbyt głęboko w to wchodzić. Ja pracowałem z psychologiem i w tych tematach starałem się być przygotowanym najlepiej jak potrafiłem. Co się pozmieniało? Na pewno pozmieniał się sprzęt. Dawniej był wymagający, ale nie był tak czuły na ustawienia, a obecnie zawodnik potrzebuje dobrego otoczenia i skutecznych mechaników, bo wynik buduje się wspólnie, całym teamem. Obecnie wynik jest mocno zależny od ustawień sprzętu i w mojej ocenie to nie jest do końca fajne bo rezultat powinien być zależny od zawodnika, a nie od sprzętu. Przykładowo dawniej seniorzy naprawdę sporadycznie przegrywali z juniorami, a obecnie zdarza się to dość często. Z pewnością aspektem, który w pewnym stopniu zbił mnie z tropu był fakt wprowadzenia nowych, wyciszonych tłumków, które najpierw były nieprzelotowe, a następnie częściowo przelotowe. Zmiany te mocno zamieszały w sporcie żużlowym i były jednymi z największych w ostatnim czasie.

Jak wiadomo ukończyłeś kurs instruktora sportu żużlowej i w sezonie służysz radą zwłaszcza młodszym zawodnikom. Czy masz jasno nakreślony plan dalszej pracy w sporcie żużlowym i czy czujesz, że będziesz z tego czerpał frajdę?

Nakreślony cel konkretnie nie jest, na pewno są pomysły, ale nic jeszcze nie zostało ustalone. Zrobiłem odpowiednie papiery, a w poprzednim sezonie pomagałem w ABRAMCZYK POLONII Bydgoszcz. Jeżeli chodzi o współpracę, szczególnie z młodymi żużlowcami, to ona musi być kontynuowana cały czas, by osiągać progresujące wyniki. Trudno jest robić to skutecznie z doskoku. Oczywiście można coś doradzić, ale nie będzie wtedy takiego efektu, jak przy długofalowej współpracy. Czasami trochę boli mnie serce bo sam wsiadłbym na motocykl, ale czuję, że poświęciłem temu życie i mam wiedzę w tym temacie, którą chętnie podzielę się z młodszymi zawodnikami, a ich dobre wyniki również sprawiają mi satysfakcję i dużą radość. Dlaczego miałbym zatem tego nie robić, skoro czerpię z tego uciechę, a obecnie tak jest.

Czy możemy spodziewać się jakiegoś turnieju pożegnalnego wieńczącego twoją karierę?

Szczerze mówiąc fajnie by było zorganizować taki turniej, ale nie wszystko zależy ode mnie. Na pewno kiełkuje w mojej głowie taki pomysł, ale jest jeszcze zbyt wcześnie, by o tym mówić.

Jak oceniasz potencjał w przyszłym sezonie KS APATORA Toruń? Uważasz, że są w końcu w stanie zagrozić ORLEN OIL MOTOROWI Lublin?

Każda drużyna może zagrozić liderowi, choć wiadomo, że są drużyny mocniejsze i słabsze. Myślę, że Piotr Baron zrobił dobrą zmianę torową i w tym roku dała ona duży atut. Wiadomo, że inni zawodnicy będą się uczyć tego toru, ale to nadal będzie spory atut Aniołów. Jeśli chodzi o skład to uważam, że jest naprawdę w porządku bo są w nim zawodnicy, którzy mogą wygrać z każdym. Zespół tworzy mocna piątka seniorów i juniorzy, którzy pod koniec sezonu złapali wiatr w żagle, więc patrzę na to optymistycznie. Sądzę, że drużyna będzie bardziej wyrównana w przyszłym roku niż w tym, ale wiadomo, że w sporcie motorowym dzieją się różne scenariusze i sezon wszystko zweryfikuje, bo wiele aspektów ma wpływ na końcowy wynik. Na papierze wygląda to naprawdę bardzo ciekawie i myślę, że KS APATOR Toruń będzie niezadowolony jeśli w przyszłym sezonie nie znajdzie się w finale PGE Ekstraligi. Jak będzie zobaczymy, bo naprawdę trudno jest z góry założyć jakie będą wyniki na koniec sezonu, choć można było zakładać dominację ORLEN OIL MOTORU Lublin, czy w poprzednich latach FOGO UNII Leszno to każda hegemonia prędzej, czy później się kończy, bo taka jest kolej rzeczy.

Łukasz Rusiecki