Jan Ząbik o pracy z młodzieżą: trzeba ciężko i cierpliwie pracować

Fot. Łukasz Trzeszczkowski

Nie są to dobre czasy toruńskiej szkółki żużlowej. W ciągu ostatniej dekady w dorosły żużel wyfrunął jedynie Paweł Przedpełski, a i ten nie szkolił się w klubie od najmłodszych lat. – Żeby być dobrym żużlowcem, trzeba ciężko i cierpliwie pracować – powiedział Jan Ząbik, odpowiedzialny w toruńskim klubie za szkolenie młodzieży.

Jakub Keller (speedwayekstraliga.pl): Zdaje sobie pan sprawę, jak wyglądają zdobycze punktowe juniorów w pierwszym meczu o brąz?

Jan Ząbik: Wiem. Przegraliśmy 1:15. Spoglądając w program widzę też, że każdy z czwórki seniorów zrobił swoje. Brakuje punktów juniorów i trzeba to powiedzieć wprost. To jest ta różnica.

W pierwszym półfinałowym meczu solidnie zaprezentował się Mateusz Affelt, dwukrotnie pokonując Mateusza Cierniaka. Liczyliście na powtórkę?

Mateusz to zdolny zawodnik, ale musi nabrać doświadczenia. W zawodach młodzieżowych daje radę, ale w PGE Ekstralidze każdy przeciwnik jest bardzo wymagający. Zarówno on, jak i Krzysztof Lewandowski, muszą jeszcze dużo popracować.

Kiedy Krzysztof Lewandowski objeżdżał na Motoarenie starszego o 30 lat Piotra Protasiewicza, kibice zobaczyli w nim długo wyczekiwany talent z toruńskiej szkółki. Nie ma pan wrażenia, że jego kariera lekko wyhamowała?

Oczywiście, ma pan rację. Uważam, że to głównie przez uraz, którego się nabawił w trakcie sezonu. Podobnie stało się z Wiktorem Przyjemskim. Jechał szybko i zdecydowanie, ale po urazie nie ma już tego błysku.

Takie kontuzje, jak choćby uraz barku można wyleczyć. Rozumiem, że wszystko rozgrywa się w głowie?

Każdy wypadek zostawia ślad w psychice młodego zawodnika. U jednego większy, u drugiego mniejszy. A obecna młodzież jest zupełnie inna, niż kiedyś.

Kiedy doczekamy się toruńskiego żużlowego talentu?

Jest w szkółce kilku ciekawych chłopców do przysłowiowego „obrobienia”, ale zdecydowanie za szybko, by kogokolwiek wskazywać z imienia i nazwiska.

W ciągu ostatniej dekady padało kilka nazwisk, które miały nam zapaść w pamięci. I zapadły, ale nie tak, jak powinny.

Rzeczywiście. Było kilku perspektywicznych chłopaków. Zwłaszcza Igor Kopeć – Sobczyński, ale sami wiemy jak się potoczyło.

W kim jeszcze pan osobiście wiązał nadzieje?

Liczyłem na Turowskiego i Kościelskiego. Klub oczekiwał od nich postępów, ale sami sobie nie zawiesili wyżej poprzeczki.

Dlaczego?

Widocznie juniorski żużel im wystarczył, bo wśród seniorów jest bardzo ciężko się przebić. Za każdym razem to zawodnik sam musi zdecydować, czy chce dalej się rozwijać, czy zamierza zakończyć przygodę z żużlem.

Trudno jest zachęcić młodzież do uprawiania żużla?

I to jak. Zwłaszcza w mieście. Praktycznie wszyscy zawodnicy z naszej szkółki pochodzą z podtoruńskich miejscowości.

Dlaczego jest aż tak ciężko? Nikt nie chce być kolejnym Wiesławem Jagusiem czy Pawłem Przedpełskim?

Chce praktycznie każdy młody chłopak, ale najlepiej szybko, łatwo i przyjemnie. A tak się nie da. Trzeba być cierpliwym i ciężko pracować.

 

Jakub Keller