Grzegorz Zengota: Jestem zadowolony i przede wszystkim dumny ze swojego zespołu (wywiad)

Fot. Patryk Kowalski

FOGO UNIA Leszno była bliska zdobycia ligowych punktów, a nawet wywiezienia z Częstochowy zwycięstwa w starciu z KRONO-PLAST WŁÓKNIARZEM. Dumy z powodu postawy swojego zespołu nie ukrywał Grzegorz Zengota. Jednak zawodnik, pełniący funkcję kapitana leszczyńskiej drużyny pod nieobecność Janusza Kołodzieja, po tym spotkaniu przyznawał, że odczuwał niedosyt.

Norbert Giżyński (ekstraliga.pl): Można powiedzieć, że wygraną mieliście prawie na wyciągnięcie ręki. Ostatecznie biegi nominowane rozstrzygnęły to starcie na korzyść KRONO-PLAST WŁÓKNIARZA.

Grzegorz Zengota (FOGO UNIA LESZNO): KRONO-PLAST WŁÓKNIARZ wygrał, czego gratulujemy gospodarzom. W końcówce przechylili szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Długo tutaj stawialiśmy czoło przeciwnikom. Nie dawaliśmy za wygraną. Jestem zadowolony i przede wszystkim dumny ze swojego zespołu. Przyznam jednak, że mam duży niedosyt i niesmak po tym spotkaniu, mimo fajnego widowiska. Uciekło nam bowiem nie tylko zwycięstwo, ale nawet punkt bonusowy. My cały czas potrzebujemy punktów, a bonus mocno nam by pomógł w tabeli. Los jednak chciał, że żadna z drużyn nie uzyskała tego dodatkowego punktu. Mówi się: trudno. Mecz się zakończył i już tej sytuacji nie zmienimy.

Wspomniałeś właśnie, że jesteś dumny ze swojego zespołu…

Tak, zwłaszcza, że wielu wskazywało nas tutaj na pożarcie. My natomiast cały czas utrzymywaliśmy koncentrację. Mieliśmy oczywiście chęć wygrywania biegów, a nawet całego meczu. Sporo osób na pewno, gdyby wcześniej spojrzało na nasz zespół, nie uwierzyłoby w to. W każdym kolejnym meczu, w którym będziemy jechali, zamierzamy walczyć o zwycięstwo. Żałujemy tego rozstrzygnięcia, bo było naprawdę blisko. Jednak, tak jak powiedziałem, spotkanie już się zakończyło. Nie pozostaje nam nic innego jak wrócić do domu, by wyciągać następne wnioski, by każdy z naszej drużyny mógł jeszcze więcej wydusić ze swojego potencjału. I miejmy nadzieję, że w końcu przyjdzie ten moment, że wszystko nam się powiedzie, złoży się w jedną fajną całość, z czego w pełni będziemy się cieszyli na samym końcu. Póki co wiatr w oczy nam wieje, jak tylko się da. Jak bowiem wcześniej FOGO UNIA Leszno walczyła o najwyższe cele, tak teraz jest nam ciężko i zawsze coś staje na drodze. Ale co nas nie zabije, nas wzmocni. Jedziemy i walczymy dalej, nie poddajemy się.

Fot. Patryk Kowalski

W meczu w Częstochowie jechaliście bardzo osłabieni, bez Janusza Kołodzieja i Damiana Ratajczaka. Teraz można gdybać, ale rzeczywiście jest to z pewnością mocno zastanawiające, co by było, gdyby ci dwaj zawodnicy zaprezentowaliby się…

Ja osobiście nie lubię tak gdybać, aczkolwiek nie ukrywam, że Janusza oraz Damiana bardzo, bardzo nam brakuje. Są to zawodnicy o niesamowitym potencjale punktowym. Można oczywiście gdybać, ale to naszej sytuacji w żaden sposób nie zmieni. Czekamy na chłopaków z utęsknieniem. Trzymamy kciuki, żeby zdrowotnie wszystko u nich się poukładało i dołączyli do nas jak najszybciej. Żebyśmy mogli być wreszcie zespołem z takim potencjałem, na jaki nas stać i walczyć z innymi ekipami jak równy z równym.

Jakby nie patrzeć, pod nieobecność Janusza Kołodzieja, pełnisz funkcję lidera zespołu. Wskazywał na to choćby twój ostatni, piątkowy występ – 11 punktów.

Zdaję sobie sprawę, że mogę pełnić taką rolę – jestem już tego świadomy i dojrzały. Na początku sezonu różne rzeczy stawały mi drodze. Kiedy bowiem szło mi we wstępnych fazach zawodów, w późniejszych już niekoniecznie. Obecnie zaś myślę, że już wszystko sobie poukładałem, jak powinienem, czyli dobrze i przyzwoicie. Mam więc nadzieję, że potem będę mógł przyzwyczajać się do tego, że cały czas będę solidnym, pewnym punktem, filarem drużyny i każdy w takiej pozycji będzie mnie stawiał.

Fot. Patryk Kowalski

16 czerwca udacie się do Gorzowa na zaległy mecz z tamtejszą EBUT.PL STALĄ. W końcu po wszystkich perturbacjach ma dojść do tego spotkania. Czy batalia w Częstochowie mocno buduje was przed kolejnym ciężkim starciem?

Spokojnie. Niech najpierw – jak to się potocznie mówi – kurz opadnie. Musimy wrócić do domu i na spokojnie jeszcze przemyśleć piątkowe spotkanie. Wyciągniemy wnioski, po czym przystąpimy do treningów i powoli się zaczniemy przygotowywać do meczu w Gorzowie. Na aktualną chwilę jeszcze o tym nie myślimy. Oczywiście takie spotkania, jak w piątek na wyjeździe z KRONO-PLAST WŁÓKNIARZEM zawsze budują. I z takim samym nastawieniem, jak w Częstochowie, będziemy chcieli podejść do batalii w Gorzowie. Trzymajcie państwo za nas kciuki, żeby nasi kibice nie wstydzili się za nas. Zapewniam, że będziemy robili, co mogli, mimo trudności, jakie stają nam na drodze.

Norbert Giżyński