Wiktor Jasiński: Mam nadzieję, że zacznę wygrywać biegi

Fot. Anna Kłopocka

ARGED MALESA Ostrów Wielkopolski pewnie pokonała ABRAMCZYK POLONIĘ Bydgoszcz, a jedno z lepszych spotkań w sezonie 2024 zaliczył Wiktor Jasiński. Wychowanek gorzowskiej drużyny ma wciąż jednak pewne problemy, o których otwarcie mówi.

Początek sezonu był dla niego kompletnie nieudany. Nie mógł odnaleźć się ze sprzętem, ale powoli wszystko idzie “ku dobremu” i z każdym meczem czuje się on coraz lepiej. – Miałem trochę problem, żeby odnaleźć się w METALKAS 2. Ekstralidze. Te tory są twardsze niż w PGE Ekstralidze i mnie “zweryfikowały”, że tak powiem. Miałem chyba za mocne silniki. Na tę chwilę muszę troszkę szukać. Moc była, ale nie było prędkości. Ostatnio też bardzo udany mecz w Szwecji, więc na pewno jest pozytywna wiadomość – zaznaczył Wiktor Jasiński.

Żużlowiec zauważył różnicę między torem, który był przygotowany na ostatnie domowe spotkanie, a poprzednie mecze. Nie ukrywał zadowolenia z faktu, że ten tor bardziej “się sypał”, gdyż tak przygotowana nawierzchnia znacznie bardziej mu pasuje. – Na mecz z ABRAMCZYK POLONIĄ ten tor był bardziej przyczepny, czasy były bardzo szybkie i ten tor był fajnie namoczony. Ja lubię takie tory. W Szwecji na co dzień spotykam się z takimi torami bardziej do walki i szybszymi, więc moje motocykle odpowiadają mi w takich warunkach jak są dzisiaj czy w Szwecji. Mam problem, żeby odnaleźć się na twardych torach, ale to też kwestia czasu, żeby się do tego dostosować – stwierdził.

Za zawodnikiem siódmy mecz METALKAS 2. Ekstraligi, a na jego koncie zaledwie jedna “trójka”. Nie da się ukryć, że jest to deprymujące dla zawodnika, szczególnie, że transfer Wiktora Jasińskiego ligę niżej miał pomóc w rozwoju, gdyż swoją karierę żużlową rozpoczął bardzo późno. Zawodnik czuje jednak, że jest coraz lepiej. – Bardzo brakuje tych “trójek”. Mam problem z pewnością siebie w jeździe od jakiegoś czasu. Teraz powoli wraca to do normy, zaczynam się dobrze bawić na motocyklu, bo przede wszystkim trzeba właśnie tego, żeby dobrze jechać. Mam nadzieję, że “trójki” jeszcze przyjdą. Jedno zwycięstwo w całym sezonie to jest bardzo mało, więc liczę też na więcej wygranych biegów, a z każdym takim rośnie także pewność siebie i jest większa radość z jazdy. Przekłada się to także na punkty – ocenił.

Nie przeszkadza mu także numer startowy, z którym wystawia go Mariusz Staszewski. Dla ambitnego zawodnika kluczowe jest dawać z siebie wszystko, gdy tylko pojawia się na torze niezależnie z kim przyjdzie mu się ścigać. – Numer startowy nie ma większego znaczenia. Do każdego biegu staję tak samo zmobilizowany i w każdym chcę wygrać. Czasem aż do przesady i za wszelką cenę. To się kończy potem głupimi błędami, utratą pozycji. Jadę z tym, z kim przyjdzie mi się ścigać i po prostu muszę starać się jak najlepiej punktować. Na sparingach też jeździłem z jedenastką. Wygrywałem biegi i naprawdę fajnie punktowałem

Konrad Klusak