Szymon Woźniak: Pierwsza seria była dla nas kluczowa (wywiad)

Fot. Patryk Kowalski

W jednym z najciekawiej zapowiadających się spotkań 10. rundy PGE Ekstraligi, EBUT.PL STAL Gorzów pokonała w Częstochowie KRONO-PLAST WŁÓKNIARZA 48:41. Jednym z autorów tryumfu przyjezdnych był Szymon Woźniak, który przy swoim nazwisku zapisał 10 punktów. Po meczu 31-letni żużlowiec udzielił wywiadu portalowi ekstraliga.pl.

Norbert Giżyński (ekstraliga.pl): Przede wszystkim chciałbym złożyć szczere gratulacje z okazji zwycięstwa. Jakby nie patrzeć, dokonaliście tego na terenie, mogącym wydawać się trudnym – przynajmniej dla niektórych. I początkowo zapowiadało się na zacięty pojedynek. Po trzech biegach było 9:9, ale wyglądało na to, że później złapaliście odpowiedni rytm.

Szymon Woźniak (EBUT.PL STAL Gorzów): To prawda. Pierwsza seria startów była dla nas poniekąd kluczowa. Może nie pod względem wyniku, ale na pewno tego, jakie mogliśmy po niej wprowadzić korekty w naszych motocyklach. Bardzo dobrą robotę wykonaliśmy w parku maszyn. Każdy z nas początkowo miał inny pomysł odnośnie regulacji motocykli. Jednak już po pierwszych wyścigach wszyscy – można powiedzieć – mieliśmy te same przemyślenia. I nawet jeśli te ustawienia – biorąc pod uwagę wszystkich zawodników naszej drużyny – się trochę różniły w pierwszej serii, to później wszyscy razem przyjęliśmy wspólną taktykę, teorię ustawień, poszliśmy w jednym kierunku i świetnie to zagrało. Serie druga i trzecia w naszym wykonaniu były wręcz bardzo mocne. Potem jeszcze gospodarze nieco nas dogonili i – delikatnie mówiąc – mógł być ponowny czas na wprowadzenie jakichś zmian. Przyznam jednak, że troszkę baliśmy się drastycznie regulować nasze motocykle. Chcieliśmy po prostu ten korzystny wynik, a tym samym zwycięstwo, spokojnie dowieźć do końca. Miejscowi z kolei właściwie nie mieli nic do stracenia. Na pewno w końcówce mocno się starali, dużo zmieniając w motorach, szukając odpowiednich ustawień. Jak było widać, część z nich trafiła i dlatego też w ostatniej fazie meczu trochę się do nas zbliżyli. Tak czy inaczej, wówczas wiedzieliśmy, że jeżeli nie popełnimy głupich błędów, to wygraną z pewnością sobie zagwarantujemy.

Fot. Patryk Kowalski

Wspomniałeś, że gospodarze nieco was dogonili w pewnym momencie potyczki. Na pewno zmotywowała ich do tego sytuacja w 7. biegu, gdy doznali podwójnego wykluczenia za przekroczenie minuty czasu w drugim podejściu. Nie uważasz, że wtedy trochę wam poszczęściło się w związku z tym zdarzeniem?

Z jednej strony na pewno tak. Ta wygrana 5:0 w wyścigu siódmym dała nam dodatkową przewagę. Ale nie zapominajmy, że w tamtym momencie także prowadziliśmy…

Zgadza się, ale właśnie za sprawą tamtego podwójnego wykluczenia i – co za tym idzie – wygranej 5:0 prowadzenie zwiększyliście jeszcze bardziej…

Oczywiście, że tak. Natomiast jest taki regulamin, a nie inny i nie my go ustalamy. Nasi zawodnicy mieli tyle samo czasu, co rajderzy gospodarzy, żeby ustawić się pod taśmą. Wiadomo, że tym samym zrobiło się dla nas korzystniej. Jednak trzeba zaznaczyć, że nie była to nasza wina, ani zasługa, po prostu tak się wydarzyło. Regulamin rozgrywek też jest częścią naszego sportu i trzeba o niego dbać, jak i przestrzegać. Jak było widać w zawodach, może to przynieść punkty jednej drużynie, a drugiej – odjąć.

Fot. Patryk Kowalski

Jeśli chodzi o twój piątkowy występ, jak i ówczesną częstochowską nawierzchnię, po raz kolejny pokazałeś, że lubisz na niej ścigać się. Świadczy o tym choćby zgromadzony przez ciebie dorobek punktowy. Chciałbym jednak zapytać się o twój 4. czwarty wyścig (11. w całym spotkaniu – przyp. red.), w którym przywiozłeś „zero”. Co się wydarzyło? Mikkel Michelsen był wówczas za szybki?

Mikkel był na pewno – przynajmniej w miarę – szybki. Ale też i przed tym biegiem – podczas równania toru – spadło mniej wody na częstochowski tor. Tym samym owal różnił się nieco aniżeli we wcześniejszych wyścigach. A w poprzednich seriach również jechałem bezpośrednio po równaniu – mam tu na myśli gonitwy nr 5 i 8. Po dziesiątym biegu natomiast, gdy – tak jak zaznaczyłem – polano nawierzchnię mniejszą ilością wody, nie ukrywam, że chyba przesadziliśmy z „osłabianiem” motocykla…

Czyli, jak rozumiem, mniejsza ilość wody, podczas kosmetyki toru między trzecią a czwartą serią, mogła spowodować twoją słabszą postawę w 11. wyścigu?

Po prostu delikatnie „minęliśmy” się z jedną kwestią. Jak bowiem powiedziałem, wykonaliśmy jeszcze mały krok w kierunku „osłabiania” motocykla. A mniejsza ilość wody po gonitwie 10. w gruncie rzeczy spowodowała, że się pomyliliśmy. Bo jak się okazało, po trzeciej serii powinno być jednak więcej tej mocy w moim motocyklu niż w poprzednich wyścigach.

Fot. Patryk Kowalski

Teraz już dłuższa przerwa w rozgrywkach ligowych, spowodowana m.in. zmaganiami FIM Speedway of Nations. Potem ciebie i kolegów z ekipy czeka derbowe starcie z NOVYHOTEL FALUBAZEM Zielona Góra w Gorzowie (21 lipca). Czy z racji historycznej rangi tej batalii będziecie do niej jakoś specjalnie się przygotowywać?

Myślę, że zdołamy przygotować się dobrze, jak zwykle. Do każdego meczu staramy się przygotować jak najbardziej solidnie. Na pewno nie inaczej będzie prze derbowym pojedynkiem u siebie. Z pewnością przynajmniej jeden lub dwa treningi odbędziemy, w zależności od tego, kto ile próbnej jazdy będzie potrzebował przed najbliższym spotkaniem w PGE Ekstralidze. Na pewno jednak w czasie tej przerwy trzeba „wziąć” sobie kilka dni odpoczynku. Można powiedzieć, że na pewno w moim przypadku będą to tzw. „mini letnie wakacje”. Chcę w tym czasie dawać swoim dzieciom jak najwięcej radości w okresie letnim. A w międzyczasie wieczorami przed telewizorem – transmisja ze Speedway of Nations. Całym swoim sercem jestem z naszą reprezentacją i z całego serca kibicuje Polakom. Trzymam za nich kciuki, jak mocno tylko potrafię, żeby Polska zdobyła upragniony złoty medal w tych rozgrywkach. Życzę chłopakom tego!

Odnośnie powołań na FIM Speedway of Nations, nie czujesz chociażby małego żalu do trenera Rafała Dobruckiego, że akurat ciebie nie desygnował na te zmagania?

Absolutnie nie. Wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że trener Rafał Dobrucki chce mieć jak najlepszą drużynę ze sobą w tych kilkudniowych zawodach. Sam szkoleniowiec bierze odpowiedzialność za wynik w danym turnieju oraz za ten końcowy. Nie mogę mieć więc pretensji do trenera. To jest jego decyzja, na którą tak naprawdę nie mam wpływu. Cieszę się, że jestem częścią szerokiej kadry Polski – zawsze to było moje wielkie marzenie. I wiele to dla mnie znaczy pod względem m.in. emocjonalnym. Z innej strony żałuję, że nie mogę brać udziału w FIM SoN, ale – jak podkreśliłem – nie mam o to do nikogo pretensji. Trzymam teraz kciuki za chłopaków. Jednocześnie będę starał się poprawiać swoją dyspozycję. Mam nadzieję, że zostało mi chociażby jeszcze parę lat jazdy i w końcu „dojdę” do takiego sportowego poziomu, żeby jeszcze wystąpić w Speedway of Nations.

Norbert Giżyński