Robert Chmiel: Brałbym w ciemno taki wynik

Fot. Patryk Kowalski

Janusz Kołodziej zrezygnował z udziału w finałowej rundzie Indywidualnych Mistrzostw Europy w Chorzowie ze względu na problemy zdrowotne po treningu. Jego miejsce zajął pierwszy rezerwowy, Robert Chmiel, który zaprezentował się z bardzo dobrej strony. Zawodnik reprezentujący barwy OK KOLEJARZA Opole zdobył 10 punktów i był bliski awansu do najważniejszego wyścigu wieczoru. – Cieszę się z wyniku, jaki osiągnąłem – powiedział.

Żużlowiec nie spodziewał się, że otrzyma szansę startu jako stały uczestnik finałowej rundy o tytuł najlepszego na starym kontynencie w Chorzowie. Mimo to, bardzo pozytywnie ocenia swój występ. – Na początku nie spodziewałem się, że w ogóle pojadę, ale jak już pojechałem to nie spodziewałem się, że wyjdzie to aż tak dobrze. Dla mnie to jest duży sukces i brałbym w ciemno taki wynik. Staram się jak mogę. Sprzęt był świeżo przygotowany na te zawody i fajnie, że tak wyszło. Cieszę się z wyniku, jaki osiągnąłem – przyznał w rozmowie dla ekstraliga.pl.

Chmiel odniósł się również do biegu ostatniej szansy, podkreślając, co mogło wpłynąć na jego rezultat. – W moim ostatnim starcie wybrałem czwarte pole i wyjechałem bardzo dobrze. Wtedy zagrało wszystko idealnie, żeby z tego pola wyjechać, objechać i zająć pierwsze miejsce. Myślę, że jednak końcowo drugie pole byłoby lepsze. Nie mam do siebie żalu o to, które pole wybrałem, ale i tak cieszę się, że byłem w biegu ostatniej szansy – zaznaczył.

Warunki panujące na torze spełniły jego oczekiwania, a rywalizacja była według niego wymagająca, co ocenił pozytywnie. – Byłem zadowolony z warunków na torze. Przed treningiem nie było u mnie nawet wizji, żeby jechać w tych zawodach. Dla mnie tor był idealny. Bardzo lubię tory wymagające, gdzie to umiejętności grają większą rolę niż sam sprzęt. Dla mnie na plus – dodał.

Zawodnik nie ukrywał emocji, jakie towarzyszyły mu podczas zawodów, zwłaszcza podkreślając atmosferę stworzoną przez fanów zgromadzonych na Stadionie Śląskim. – Kibice byli fantastyczni. W tym biegu ostatniej szansy serce biło już troszeczkę za szybko i czułem, że po prostu ciężko wziąć mi oddech przed samym startem. Naprawdę towarzyszyło mi dużo emocji – zakończył z entuzjazmem.

Weronika Cich