Max Fricke: Biorę wynik tego meczu na klatę (wywiad)

Fot. Darek Ryl

Max Fricke w starciu z BETARD SPARTĄ nie mógł odnaleźć się na wrocławskim owalu. 5 punktów i 2 bonusy w 5 startach to wynik, z którego Australijczyk nie był zadowolony. Zwłaszcza że ZOOLESZCZ GKM Grudziądz przegrał to spotkanie 37:53. Żużlowiec specjalnie dla ekstraliga.pl opowiedział o swojej postawie, rozczarowaniu wynikiem i byciem liderem grudziądzkiej ekipy.

Błażej Kowol (ekstraliga.pl): 5 punktów i 2 bonusy w 5 startach, za każdym razem przyjeżdżałeś do mety na 3. miejscu. To były trudne zawody dla ciebie i drużyny.

Max Fricke (ZOOLESZCZ GKM Grudziądz): Oczywiście. To jest najlepsza żużlowa liga na świecie i można to odczuć na własnej skórze. Każdy tor ma swoje specyficzne zakamarki, wszystkie też się między sobą różnią. Ja sam miałem problem ze znalezieniem tego czegoś. Próbowałem różnych ustawień w swoich motocyklach, ale nic nie zdało egzaminu. To nie był mój dzień.

Sprawdziłeś na torze dwa motocykle?

Tak. Naprawdę gimnastykowaliśmy się z ustawieniami w obu. Próbowaliśmy wielu różnych konfiguracji, jednak jak mówiłem, nie byłem w stanie znaleźć odpowiednich przełożeń, odpowiedniej szybkości.

Przed paroma laty jeździłeś w barwach BETARD SPARTY Wrocław. Jak ten tor różnił się od znanego tobie?

Wciąż ten tor jest bardzo podobny do tego, który znam. Przynajmniej pod względem geometrii. Jednak minęło już wiele lat, a ja jeżdżę teraz na innym sprzęcie, niż parę lat temu, więc nie da się tego przyrównać. Jeżdżąc na tym torze regularnie, z pewnością jesteś w stanie znaleźć odpowiednie przełożenia. Będąc tutaj raz, dwa razy w roku, jest to zdecydowanie trudniejsze.

Fot. Marcin Karczewski

W ubiegłym tygodniu w Zielonej Górze byłeś praktycznie nie do złapania przez rywali. Tym razem brakowało ci szybkości. PGE Ekstraliga to czasami twardy orzech do zgryzienia, prawda?

Tak, PGE Ekstraliga bywa naprawdę trudna. To pokazuje też różnicę między poszczególnymi torami, ale także między ustawieniami w sprzęcie – czasami ten sam motocykl na różnych torach sprawuje się zupełnie inaczej. Tym razem było właśnie w tę drugą stronę. Taki jest speedway.

Spotkało cię ciepłe powitanie ze strony fanów gospodarzy. Takie momenty są z pewnością budujące?

Pewnie. Spędziłem tu kilka ładnych lat, zdobyliśmy wspólnie parę medali. Fani i każdy członek klubu są niezwykle uprzejmi, za co dziękuję. Także atmosfera podczas spotkań jest wyjątkowa. Zawsze miło jest wrócić do Wrocławia.

Do 12. biegu byliście naprawdę blisko wrocławian, którzy dopiero w ostatniej fazie zawodów wyraźnie wam uciekli. Traktujecie to jako rozczarowanie, bo byliście blisko czy dobry prognostyk przed kolejnymi meczami?

Zespół spisał się świetnie. Ja nie dołożyłem tym razem swojej cegiełki. Biorę to na klatę, to moja wina. Oczywiście, gdybym spisał się lepiej, wynik mógłby być dla nas lepszy. W tygodniu z pewnością przeanalizuję ten występ i wyjadę na tor, aby ponownie poszukać więcej szybkości w moich motocyklach.

Fot. Marcin Karczewski

Czy czujesz się pełnoprawnym liderem tej drużyny, odpowiedzialnym za jej wyniki?

Czuję, że jestem jednym z liderów. Jesteśmy drużyną, nikt z nas nie traktuje tego jako zawody indywidualne. Pracujemy wspólnie, aby osiągać jak najlepsze rezultaty. Wygrywamy i przegrywamy razem.

Stoczyłeś dwie zwycięskie batalie z Taiem Woffindenem, który zna ten tor od podszewki. Jak to się robi?

Tai to bardzo doświadczony żużlowiec, jeździ tu od wielu lat i zna ten tor doskonale, cieszę się więc, że udało mi się go pokonać. Jego rezultat też pokazuje, jak trudna jest to liga. Zaczął od dwóch pewnych zwycięstw, a potem dwukrotnie dojeżdżał do mety na ostatnim miejscu. Czasami można się na tym wrocławskim owalu po prostu pogubić.

W następnym tygodniu czeka was pojedynek z FOGO UNIĄ Leszno na torze w Grudziądzu. Po 3 meczach jesteście bez punktów. Podchodzicie do tego spotkania jak do kolejnego meczu, czy już gdzieś pojawia się presja w stylu „jak nie wygramy, to będzie problem”?

Oczywiście jesteśmy świadomi naszej sytuacji w ligowej tabeli. Nie da się ukryć, nie jest idealnie. Trzeba jednak pamiętać, że terminarz nie był dla nas łaskawy. Mierzyliśmy się z naprawdę mocnymi zespołami. Miło będzie więc wrócić na swój domowy tor. W tygodniu poświęcimy z pewnością wiele czasu na treningi, abyśmy mogli podejść do tego meczu z dodatkową pewnością siebie.