Mateusz Cierniak przed nowym wyzwaniem w karierze (wywiad)

Fot. Ewelina Włoch-Wrońska

Mateusz Cierniak zakończył zmagania w kategorii młodzieżowej. Ostatni sezon na tym etapie był owocny – żużlowiec obronił tytuł mistrza Świata juniorów, znów razem z PLATINUM MOTOREM sięgnął po złote medale w PGE Ekstralidze. O minionym roku oraz nowym etapie kariery zawodnik opowiedział w rozmowie dla speedwayekstraliga.pl.

Tomasz Kania (speedwayekstraliga.pl): Mateusz, spotykamy się na gali podsumowującej sezon 2023 PGE Ekstraligi. Jak byś ten rok podsumował?

Mateusz Cierniak (PLATINUM MOTOR Lublin): Ogólnie był to dobry sezon w wydaniu moim, drużyny, do tego debiut w lidze szwedzkiej. Bardzo się cieszę z mojej nowej drogi w Szwecji. W sumie nigdzie wcześniej o tym nie wspominałem, teraz sobie uświadomiłem, że to był mój pierwszy, który był naprawdę fajnym debiutem. Nie zwiedziłem jeszcze wszystkich szwedzkich torów, co też mnie cieszy, bo dzięki temu mam dalej chęć jazdy w tej lidze. W przekroju całego sezonu, wszystko to co chciałem osiągnąć, na co pracowałem, jakie cele sobie założyłem, to myślę, że może nie w stu procentach, ale w 99% spełniłem. Do tego dołączyła statuetka Szczakiela, więc myślę, że był to wymarzony rok.

99% to super wynik. A co by się musiało stać, żeby to było 100%?

Niestety kontuzja mi przeszkodziła, żeby to było 100% – łącznie z Młodzieżowym Indywidualnym Mistrzostwem Polski. Może nie jest mi jakoś smutno z tego powodu, po prostu musiałem odpuścić – na kontuzje nie ma siły. Miałem później finał mistrzostw Świata w Danii, który był dla mnie celem głównym, bo jednak od początku sezonu na to pracowałem. Wiedziałam, że jestem blisko, nie chciałam sobie tego zaprzepaścić. Całościowo myślę, że mam dużo fajnych sukcesów na swoim juniorskim koncie.

Tytuł Indywidualnego Mistrza Świata łatwiej zdobyć czy obronić? Jak to wygląda z twojej perspektywy?

Zdecydowanie obronić. W 2021 roku byłem blisko, żeby wywalczyć miejsce do eliminacji międzynarodowych. Niestety się nie udało. Byłem trochę chory, przeziębiony, z gorączką, nie czułem się zbyt optymalnie, więc ten sezon mi uciekł. W przedostatniej odsłonie mistrzostw Świata juniorów trener Rafał Dobrucki dał mi dziką kartę na rundę w Krośnie. Był mega wymagający tor. Po opadach w trakcie zawodów, było bardzo przyczepnie i dziurawo. Ze złamaną stopą zdobyłem drugie miejsce, to wzbudziło dodatkowe emocje, że na przyszły sezon muszę awansować. Nie że chcę, tylko że muszę awansować. To był mój główny cel na sezon 2022. Ten cel zrealizowałem, a sezon zaczął się wyśmienicie. W Cardiff po naprawdę dobrych zawodach wygrałem, a wszystko przypieczętowałem w Toruniu, startując z takiej pozycji, że mogę to zrobić, bo w cyklu było już wielu zawodników, którzy wcześniej jeździli w mistrzostwach Świata juniorów. W tym sezonie było dużo ciężej, był to mój ostatni rok w gronie juniorów. Każdy wiedział, że będę chciał obronić tytułu. Ja sam tego chciałem i to zrobiłem, ale było ciężej.

Myślisz już o celach na następny sezon?

Podejrzewam, że będzie mi brakować jazdy w związku z zakończeniem wieku juniora. Będę się ścigał w polskiej i szwedzkiej lidze. Zastanawiam się nad startami w trzeciej lidze, biorę pod uwagę Anglię i Danię. W tym roku nie jeździłem w dużej licznie imprez młodzieżowych. Było to około siedem, osiem wydarzeń, więc tę lukę w sezonie 2024 mogłyby właśnie wypełnić starty w lidze duńskiej lub angielskiej. Ale szczegółowo jeszcze się nad tym nie zastanawiałem. Zobaczymy co przyniesie zima, jakie będę jeszcze miał przemyślenia i co przyniesie początek sezonu.

W zawodowej pracy, np. biurowej, przejście ze stanowiska juniorskiego na seniorskie jest awansem? Dla ciebie jako żużlowca jest to naturalna kolej rzeczy czy może patrzysz na to jeszcze jakoś inaczej?

W teorii to jest żadna zmiana, ale tylko w teorii. Odpada nam jeden bieg, nie zaczynasz biegu z rówieśnikami, tylko jedziesz od razu ze starszymi od siebie zawodnikami. Z jednej strony wydaje się to tak bardzo proste i oczywiste, a z drugiej strony masz z tyłu głowy coś takiego, że wchodzisz w trochę inne grono. Przynajmniej ja tak to odczuwam, że jest to trochę inny poziom rywalizacji. Przykładowo, młodsi zawodnicy powiedzą w trakcie sezonu, że nie wygrali z Cierniakiem juniorem, tylko z Cierniakiem seniorem. Więc jest to taka dodatkowa motywacja, wyzwanie i nowa ścieżka.

Jak wyglądają relacje juniorsko-seniorskie w Lublinie? Młodsi koledzy do ciebie podchodzą z pytaniem o rady? I czy ty przed pierwszym sezonem seniorskim zadajesz takie pytania starszym kolegom? A może bardziej doświadczeni zawodnicy sami dzielą się z tobą swoimi przemyśleniami?

Myślę, że nie ma jakiejś recepty na to, jak wkroczyć optymalnie w ten wiek. Myślę, że najlepsza opcja to jest robić to, co się potrafi. Na pewno nie można myśleć podświadomie, że np. jestem już stary (śmiech) i nakładać na siebie presję. Tory i zawodnicy będą takie, jak do tej pory, zmieni się tylko układ biegów. Często się zdarza, że młodsi koledzy do mnie podchodzą i się pytają, ja też często podchodzę do nich czy do starszych kolegów. Z kolei starsi koledzy nieraz sami podchodzą do nas, taki właśnie jest żużel. Nieważne czy masz 40, czy 15 lat, każdy od każdego może czegoś się dowiedzieć, podpatrzeć, wyciągnąć wnioski.

Na koniec pytanie składające się z dwóch części. Pierwsze o powracającą do PGE Ekstraligi ekipę z Zielonej Góry – twoje doświadczenia z torem w Zielonej Górze? Druga część będzie dotyczyć Nickiego Pedersena – będzie ci go brakować na najwyższym poziomie rozgrywkowym?

Nad odpowiedzią na temat Nickiego muszę się trochę zastanowić, więc zacznę od Falubazu (śmiech). Bardzo lubię zielonogórski tor, bardzo przyjemnie mi się tam jeździ, zwłaszcza jak jest bardziej przyczepnie. Z wielką przyjemnością tam wrócę do ligowego ścigania. Gratuluję Falubazowi awansu, bo zaliczyli bardzo dobry sezon. Jeśli chodzi o Nickiego, to nie miałem z nim dużej styczności na torze, mimo to zdążyłem mieć z nim dwa “spięcia” (śmiech). Pierwsza sytuacja miała miejsce PGE Indywidualnych Międzynarodowych Mistrzostwach Ekstraligi w sezonie 2021. W moim ostatnim biegu poszedłem “balonem” po prostej, Nicki zapikował i spotkaliśmy się na wejściu w łuk. Druga historia miała miejsce na torze w Lublinie, pociągnęło mnie na dziurze na wyjściu z drugiego łuku. Więcej o Nickim mógłby chyba poopowiadać mój tata. Nicki na pewno jest wielką postacią pod wieloma względami, która wyróżnia się swoim dzikim charakterem. Myślę, że w stu procentach wyczerpał to, co mógł zdobyć w PGE Ekstralidze. Życzę mu powodzenia w pierwszej lidze. Do Rzeszowa mam niedaleko, więc z przyjemnością zobaczę tam jakiś mecz, żeby oglądać go z trybun.

Tomasz Kania