Mateusz Bartkowiak: Na pewno nie przyjechaliśmy do Rybnika po przegraną

Fot. Patryk Kowalski

H.SKRZYDLEWSKA ORZEŁ Łódź przegrał w Rybniku z miejscowym INNPRO ROW-em 36:54. Jednym z najjaśniejszych punktów łódzkiej drużyny był Mateusz Bartkowiak, który zakończył spotkanie z dorobkiem ośmiu punktów, dopisując również dwa punkty bonusowe. Był on drugim najlepiej punktującym w szeregach łódzkiego klubu. 

Krzysztof Sarna (ekstraliga.pl): Przegraliście stosunkowo wysoko w Rybniku. Co mógłbyś powiedzieć na gorąco oraz jakie są twoje pierwsze odczucia?

Mateusz Bartkowiak (H.SKRZYDLEWSKA ORZEŁ Łódź): Na pewno nie przyjechaliśmy do Rybnika przegrywać. Ta liga jest taka, że każdy może w niej wygrać z każdym. Widać, że gospodarze są bardzo dobrze przygotowani do tego toru. Widzę, że są spasowani i mają ten tor powtarzalny. Na początku mieliśmy jeszcze z nimi kontakt, nie odskoczyli nam na zbyt mocno, bo tor był mokry i przyczepny. My lubimy przyczepne tory i w Łodzi też taki mamy. Absolutnie jednak na to nie zganiam, bo tor i warunki były równe dla wszystkich. Rybniczanie byli lepsi i szybsi. 

Tak jak powiedziałeś, z początku jeszcze byliście w meczu, ale z każdym kolejnym biegiem traciliście coraz więcej do gospodarzy. 

Tak. Ten tor później przypomniał taki, jaki w moim odczuciu chcieli zrobić na początku. Dzień przed meczem był dość spory opad i było mokro. Na początku tor był różny i to nam akurat sprzyjało. Potem coraz bardziej schnął, sypał i lepiej odnaleźli się w tym zawodnicy INNPRO ROW-u. 

Fot. Patryk Kowalski

Gospodarze często was mijali. Czy to wynikało ze wspomnianej przez ciebie przyczepności, czy też były inne czynniki, które o tym zadecydowały?

Dopasowanie. Widać, że potrafią jeździć na własnym torze, trenują, znają ścieżki, a także mają dobrze spasowane motocykle. 

Powiedziałeś, że nie przyjechaliście do Rybnika po przegraną. Jeszcze przed meczem wiele mówiło się o tym, że wy jesteście zespołem nieobliczalnym, z kolei INNPRO ROW stanowi sporą niewiadomą po ostatnich dwóch porażkach. 

Nie chcieliśmy przegrać. Zawsze fajnie sprawić miłą niespodziankę. Tym bardziej że mieliśmy poczucie, że są mocni. To kandydat do awansu. Jednak rybniczanie przyłożyli się i dobrze spasowali do tego toru. Widać, że potrafią jeździć u siebie. 

Wasze ostatnie mecze to swego rodzaju przeplatanka. Wygrywacie, by w kolejnym starciu przegrać. Odnosicie zwycięstwa zasadniczo tylko na własnym torze, bo wygraliście dotychczas jedynie w Gdańsku. Tak trudno jest wam się dopasować do warunków rywala?

Nie. Byliśmy bliscy zwycięstwa w Ostrowie Wielkopolskim. To była niespodzianka. Tak jak powiedziałeś – wygraliśmy w Gdańsku. Nasz tor też jest inny, lubimy przyczepne tory. W METALKAS 2. Ekstralidze nie spotka się tak przyczepnego toru, jaki jest u nas. Mamy za to atut, bo wygrywamy biegi na początku. Do tej pory nie było tego widać, teraz jest z tym coraz lepiej i oby tak było dalej.