Marcin Nowak: Wymagam od siebie zdecydowanie więcej

Marcin Nowak ma za sobą kolejny sezon w barwach TEXOM STALI Rzeszów. W ubiegłym roku zawodnik razem z zespołem wywalczył awans do METALKAS 2. Ekstraligi, a w tym, pomógł drużynie w utrzymaniu się na drugim szczeblu rozgrywkowym w Polsce, zajmując z klubem siódme miejsce w tabeli. Indywidualnie zaś, wychowanek FOGO UNII Leszno został 25. żużlowcem ligi. W rozmowie z nami Nowak opowiedział nieco o minionym sezonie i zdradził szczegóły dotyczące jazdy nie tylko w naszym kraju.

Marcin Rusewicz (ekstraliga.pl): Mamy już trochę czasu po sezonie, czy rozpoczął Pan już przygotowania do następnego?

Marcin Nowak (TEXOM STAL Rzeszów): Tak. Tak naprawdę zacząłem przygotowania do następnego sezonu już w listopadzie. Zacząłem już zarówno kompletować potrzebne części, jak i przygotowywać się fizycznie.

A jeśli chodzi o ten miniony sezon, to wrócił Pan na zaplecze PGE Ekstraligi i wykręcił niezłą średnią powyżej 1.800 pkt/bieg. Czy tego się Pan spodziewał i od siebie oczekiwał?

Myślę, że ten sezon był okej. Nie był jakiś super wybitny, ale śmiało można powiedzieć, że był dobry. Zdecydowanie więcej od siebie wymagam i mam nadzieję, że przyszły sezon będzie jeszcze lepszy w moim wykonaniu.

TEXOM STAL w 2024 roku zrealizowała cel, jakim było utrzymanie, ale domyślam się, że mimo wszystko pozostawał pewien niedosyt z powodu zakończenia sezonu już na początku sierpnia.

Zdecydowanie. Przede wszystkim myślę, że brakowało punktów do ligowej tabeli w meczach domowych na naszym torze. Szkoda, że tak to się potoczyło, bo mieliśmy gdzieś tam apetyt na play-offy. Wydaję mi się, że z biegiem sezonu tak naprawdę się rozkręcaliśmy, co pokazał mecz w Bydgoszczy, gdzie trzymaliśmy się do samego końca lub wygrana w Krośnie. Ta końcówka sezonu dobrze nam szła, ale to nie wystarczyło, żeby dostać się do ćwierćfinału i szkoda, że sezon zakończyliśmy już trzeciego sierpnia.

Zapytałem niedawno Pawła Piskorza o jego najtrudniejszy moment w sezonie i bez wahania powiedział, że był nim mecz w Łodzi, gdzie kompletnie wam nie szło. Jak to było u Pana?

Myślę, że faktycznie mógłby to być mecz w Łodzi, bo tego meczu nie powinniśmy przegrać aż tak wysoko. Gospodarze mocno zaskoczyli nas torem. Jeździłem tam trzy sezony, więc przed tym spotkaniem byłem spokojny i myślałem, że znam każdy tajnik tego toru, ale naprawdę tamtejsi działacze postarali się, żeby tor był inny, niż jak ja tam jeździłem. Moje zapiski i przełożenia zdały się kompletnie na nic. Drużyna też próbowała korzystać z moich porad, ale one były po prostu błędne.

A najlepszy?

Wydaję mi się, że to był ten weekend, w którym zwyciężyliśmy z Rybnikiem i z Krosnem. Zwłaszcza spotkanie z INNPRO ROW-em mogło się podobać kibicom, bo do ostatniego biegu tak naprawdę nie było wiadomo, kto to wygra, także na pewno było to fajne wspomnienie.

Nie będę już pytał o Nickiego Pedersena, ale zapytam o skład drużyny na przyszły sezon. Czy myśli Pan, że w tym zestawieniu uda wam się zajść dalej niż w tym roku?

Myślę, że tak. Paweł Piskorz razem z prezesem Michałem Drymajło skompletowali naprawdę fajny zespół, który będzie się uzupełniał pod każdym względem. Mamy doświadczenie, czyli trzykrotnego mistrza świata Taia Woffindena, a do tego myślę, że jest on nieco bardziej przyjacielsko nastawiony (śmiech). Przyszedł także Paweł Przedpełski, został Jacob Thorssell, więc przyszły sezon zapowiada się ciekawie i sam się już nie mogę doczekać. Mam nadzieję, że nadążę za chłopakami i też będę przywoził te cenne punkty.

Aktualnie ma Pan podpisany kontrakt w lidze polskiej i szwedzkiej, a czy rozważał Pan powrót do ligi angielskiej?

Były takie zapytania i myśli, ale raczej muszę odpuścić temat. Zapytanie było z klubu, w którym wcześniej jeździłem, czyli z Glasgow Tigers, ale tu największym problemem jest logistyka, bo Glasgow swoje domowe mecze jeździ w piątki, przez co nie można być w stu procentach skoncentrowanym i wypoczętym na mecze w Polsce, więc były takie myśli, ale rozsądek podpowiedział, żeby odpuścić ten temat i jednak liga szwedzka jest lepszym wyborem.

Czy umiejętności nabyte w lidze angielskiej przełożyły się w jakiś sposób na jazdę w Polsce?

Tak, choć niezbyt często te umiejętności się przydają, bo jest nią np. radzenie sobie na trudniejszych torach kiedy popada, choć w ubiegłym sezonie mieliśmy dwa takie mecze w Gdańsku i w Rzeszowie z Bydgoszczą, gdzie myślę, że z dwa sezony temu te mecze by nie pojechały, a teraz widać, że sędziowie zmienili nastawienie i mecze na tych trudniejszych torach również są rozgrywane, więc tak – w takich warunkach mogę powiedzieć, że jestem lepszym zawodnikiem dzięki Anglii.

Gdy rozmawiałem z Panem styczniu i zadałem pytanie o cele na najbliższy sezon, powiedział Pan, że raczej się Pan nimi nie pochwali, ale chętnie usiądzie do rozmowy po wszystkim i powie czy zostały one zrealizowane. Jakie więc były to cele i czy udało się je zrealizować?

Cele były trzy. Jeździć jak najwięcej, co się zdecydowanie udało, bo w Szwecji opuściłem tylko dwa mecze, do tego pojechałem kilka spotkań w Danii, także ten cel został definitywnie osiągnięty. Drugim celem było uzyskanie średniej biegopunktowej minimum 1.800 pkt/bieg, co też udało się osiągnąć. Trzecim natomiast, był awans do Indywidualnych Mistrzostw Polski i tego się niestety nie udało zrealizować, więc przepisujemy go na kolejny sezon.

Marcin Rusewicz