Lebedevs: nigdy nie składam broni. Do Grudziądza jedziemy z podniesionymi głowami (wywiad)

Fot. Paweł Bialic

CELLFAST WILKI Krosno przegrały w czwartek bardzo ważny mecz w kontekście utrzymania w PGE Ekstralidze. Na torze przy ulicy Legionów lepsi okazali się żużlowcy TAURON WŁÓKNIARZA Częstochowa, którzy pokonali beniaminka 49:41. Przez prawie pół spotkania krośnianie musieli sobie radzić bez Krzysztofa Kasprzaka i Vaclava Milika. – Ta sytuacja bardzo zawęziła pole manewru sztabowi szkoleniowemu – powiedział kapitan gospodarzy, Andzejs Lebedevs.

Rafał Martuszewski (speedwayekstraliga.pl): Twój występ całkiem udany, ale dla drużynie nie wyszło i utrzymanie w PGE Ekstralidze się oddala. Co można powiedzieć po tym meczu?

Andzejs Lebedevs (CELLFAST WILKI Krosno): Ciężko kończyć mecz, mając w składzie dwóch seniorów. Nie będziemy się oszukiwać, Vaclav Milik to jest podstawowy, ważny element naszego zespołu, który wypadł w środku zawodów. Kto wie jak ten mecz potoczyłby się dalej…

Czyli można powiedzieć, że mecz wam legł w gruzach od tego momentu? Byliście bardzo blisko rywali.

Na pewno. Ta sytuacja bardzo zawęziła pole manewru sztabowi szkoleniowemu. Uważam, że jak na takie straty to wyciągnęliśmy bardzo dobry wynik, czego nie mógłbym powiedzieć w meczu z BETARD SPARTĄ. Ja zwaliłem tam, teraz też zawaliłem 15. bieg i wszystkie punkty stracone przeze mnie wynikają z mojej winy. Miałem super przygotowany sprzęt, fura jechała, a błędy jeździeckie pozbawiły mnie punktów, które straciłem na trasie. To były moje błędy i obieranie niewłaściwych ścieżek.

Trzeba też przyznać, że częstochowianie byli szybcy i nie zawsze mogłeś mieć pewność, czy zaatakują z lewej, czy z prawej?

Ale jakbym ja dobierał dobrą ścieżkę, prawidłową na tamten moment, to pewnie dowiózłbym zwycięstwo z Maksymem Drabikiem, 5:1 z Krzysztofem Kasprzakiem – był w tym biegu wolniejszy ode mnie, musiałem przyhamować. A mogłem spróbować innej ścieżki. Jadąc jego śladem bardzo hamowałem i z tego powodu wyprzedził mnie Mikkel Michelsen. To moje nieprawidłowe decyzje podczas biegów powodowały tracone punkty. Co mogę powiedzieć? Tor się bardzo zmieniał, te linie jazdy, nawet w trakcie biegu potrafiły się zmieniać. Dwa okrążenia chodził krawężnik, nawierzchnia się odsypała i zaczął “chodzić” środkowy pas.

Czy to oznacza, że potrzebujecie więcej treningów, żeby poznać lepiej ten tor?

Cały czas się go uczymy. Jest inny, niż go znamy z przeszłości. Osoby funkcyjne, toromistrz też się go cały czas uczą, uczą się go układać, żeby był powtarzalny. Cały czas się coś zmienia, delikatnie, ale się zmienia. Widać progres u toromistrza i osób, które pomagają w układaniu tego toru, że staje się on powtarzalny. To jest na plus, ale powtarzam – on się cały czas zmienia.

Kibice liczą na was, że do Grudziądza pojedziecie powalczyć minimum o ten punkt bonusowy. Co możesz powiedzieć przed niedzielnym meczem?

Nigdy nie składam broni. Ja bawię się w żużel i zawsze powtarzam, że lubię to, co robię. Kiedy przestanę lubić to, co robię w danym środowisku, to chyba skończę karierę. Ja nie boję się pracy, mogę iść normalnie pracować, zająć się rodziną, ale lubię to, co robię. Lubię ściganie, lubię żużel, lubię to środowisko, nawet to, że z tobą rozmawiam sprawia mi przyjemność. Jedziemy do Grudziądza z podniesionymi głowami. Ja chcę jak najwięcej trójek zdobyć, ten sezon zmierza ku końcowi, więc trochę tych trójeczek chciałoby się uzyskać.

 

Rafał Martuszewski