Jason Doyle: to solidny krok, by pozostać w PGE Ekstralidze (wywiad)

Fot. Marcin Karczewski

CELLFAST WILKI Krosno pokonały ZOOLESZCZ GKM Grudziądz 49:41. To był drugi z rzędu wygrany mecz krośnian, którzy po trzech rozegranych meczach zajmują 3. lokatę w tabeli. – Ostatnie dwa mecze były niesamowite – mówił krótko po rywalizacji z grudziądzanami Jason Doyle, jeden z liderów beniaminka PGE Ekstraligi.

Rafał Martuszewski (speedwayekstraliga.pl): Gratulacje, znów dałeś sporo punktów swojej drużynie, choć w pierwszym starcie pojawiło się jedno zero. Błąd w ustawieniach? 

Jason Doyle (CELLFAST WILKI Krosno): Tak, to był dość duży błąd. To samo zdarzyło nam się tydzień wcześniej, kiedy dźwignie sprzęgła ustawiliśmy zbyt miękko i nie mogłem wyjść dobrze ze startu. To był spory błąd, tym bardziej, że w pierwszym moim biegu jechał Nicki Pedersen i Max Fricke, których bardzo ciężko jest wyprzedzić. Tor był dość trudny i zmienił się od czwartkowego meczu z torunianami.

Właśnie tor, Nicki Pedersen zrezygnował z jazdy po dwóch biegach. Było aż tak źle? Spotkałem się z opiniami, że jednak tor był lepszy niż w czwartek.

Oczywiście, że nie było źle. Sto procent racji, że był on lepszy niż w czwartek. Myślę, że sztab szkoleniowy grudziądzan chciał, by był on bardziej twardy. Pojawiły się ścieżki trudniejsze, na których rzeczywiście było nieco trudniej jechać, lecz w porównaniu z czwartkiem była to bardziej jednolita konsystencja toru i w konsekwencji łatwiej było jechać.

Zaliczacie z zespołem CELLFAST WILKÓW naprawdę ważny dla was tydzień?

Tak, to naprawdę dobry tydzień dla nas, dla ekipy z Krosna. Wygraliśmy dwa spotkania, to solidny krok, by pozostać w PGE Ekstralidze na następny sezon.

A jak ocenisz tą atmosferę tutaj w klubie i na meczach? Czujesz się już jak w domu?

Ostatnie dwa mecze były niesamowite. Ci fani są niesamowici, jak zresztą widzisz. Krzyczą i dopingują nas przez cały mecz.

Wróćmy na chwilę do sobotniego Grand Prix w Gorican. Jesteś zadowolony ze swojego rezultatu?

Występ w Grand Prix był oczywiście dobry, choć nie jest to rezultat, który chciałbym osiągnąć, ale koniec końców jestem zadowolony.

Twoja akcja z biegu finałowego, kiedy po upadku bardzo szybko ewakuowałeś się z toru może wzbudzać szacunek. 

Tak, to był mój błąd i wiedziałem, że zdołam zejść z toru po tym, jak się wywróciłem. Nie chciałem zatrzymywać tej stawki, skoro dałem radę usunąć się z toru. Wierzę, że Bartosz Zmarzlik zrobiłby podobnie, gdybym to ja był na prowadzeniu, a on się wywrócił. To jednak ja zaliczyłem upadek, a on był najlepszym zawodnikiem tego wieczoru. Taki jest żużel.

Jakie masz nadzieje na kolejne rundy cyklu? Jaki jest cel na ten sezon?

Oczywiście dobrze jest wrócić do dobrych wyników. Celem jest oczywiście walka o pozycje medalowe w FIM Speedway Grand Prix. Po inauguracji w Gorican wiemy, że znów mamy prędkość. To rzecz jasna daje nadzieje i skutkuje dobrymi rezultatami w klubach w Polsce i Anglii. Sprawia mi to radość.

 

Rafał Martuszewski