Jarosław Dymek po meczu w Toruniu: Pokazaliśmy, że w żużlu każdą stratę można odrobić (wywiad)

Fot. Patryk Kowalski

Kiedy po dziesiątym biegu FOR NATURE SOLUTIONS KS APATOR Toruń wygrywał z TAURON WŁÓKNIARZEM różnicą ośmiu punktów, mało kto spodziewał się, że częstochowianie wywiozą z Torunia pełną pulę. – Walczyliśmy przez cały mecz. I to dało efekt – powiedział po spotkaniu Jarosław Dymek, menedżer zespołu.

Jakub Keller (speedwayekstraliga.pl): Cóż to był za mecz! Spodziewaliście się jeszcze po 10. biegu, że tak się on zakończy?

Jarosław Dymek (menedżer zespołu): Przyjechaliśmy do Torunia z wiarą w zwycięstwo. I z takim nastawieniem podeszliśmy do tego spotkania. Nie odpuszczaliśmy przez całe spotkanie i oto efekt.

Co zrobiliście przed 11. biegiem? Bo wszystko zaczęło się zmieniać jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.

Po prostu walczyliśmy. Mamy znakomitych, ambitnych zawodników. Pokazaliśmy, że w żużlu każdą stratę można odrobić.

To na pewno napawa optymizmem względem zbliżającej się rundy play-off.

Do tego jeszcze trochę czasu. Ale owszem. Życzyłbym sobie, aby nasz zespół prezentował taką dyspozycję do końca sezonu.

Chyba nie wszyscy jednak pojechali w miarę oczekiwań? Mówię tu choćby o Jakubie Miśkowiaku.

Nie chciałbym go oceniać, bo pojechał tylko dwa biegi. Trzeba było dokonywać zmian, bo tego wymagała sytuacja na torze. W przeszłości jednak Jakub całkiem dobrze radził sobie w Toruniu.

Wypadków nie brakowało. Jak się czują Kajetan Kupiec i Kacper Halkiewicz?

Są cali. I to jest najważniejsze. Bardzo się z tego cieszę, bo zdaniem zawodników tor podczas tego meczu nie należał do najbezpieczniejszych.

Były też defekty. Najpierw na punktowanej pozycji motocykl odmówił posłuszeństwa Kacprowi Worynie, a później Robertowi Lambertowi. To dowód na to, że w sporcie limit szczęścia i pecha zawsze jest równa zeru?

Otóż to. Dokładnie tak, jak pan mówi. W naszym przypadku defekt w pierwszym czy drugim biegu potrafi podciąć skrzydła. Zwłaszcza przy podwójnym prowadzeniu. Wolałbym osobiście, żeby zawodnicy przywozili punkty, zamiast notować defekty, taśmy czy upadki.

29 czerwca jedziecie do Krosna. Chyba w grę wchodzi tylko zwycięstwo?

Zawsze jedziemy po zwycięstwo. Ale żadnego rywala nie można lekceważyć. Pokazał to choćby ten sezon.

Ma pan na myśli jakiś konkretny przypadek?

Choćby ten z Grudziądza. Bo chyba mało kto spodziewał się aż tak wysokiego zwycięstwa gospodarzy i tego, że lublinianie wyjadą bez punktu.

Później natomiast czeka was bardzo trudne starcie z BETARD SPARTĄ Wrocław. Tam już chyba będzie o wiele trudniej?

Jak w wszystkich meczach PGE Ekstraligi. Tu nie ma słabych drużyn i łatwych meczów.

Brzmi ambitnie. Zatem jaki jest wasz realny cel w tym roku?

Zawsze jedziemy o pełną pulę. I tak jest też w tym sezonie. Będziemy walczyć o najwyższe cele.

 

Jakub Keller