Jaimon Lidsey: Myślę, że to dobry moment na zmianę

Fot. Jan Kwieciński

FOGO UNIA Leszno po pierwszym meczu ćwierćfinałowym nie jest w zbyt komfortowej sytuacji. Biało-niebiescy mają sześciopunktową stratę do BETARD SPARTY Wrocław, jednak nie załamują rąk. Jaimon Lidsey przypomina, że leszczynianie zwykle dobrze czują się na Stadionie Olimpijskim.

Drużyna z Leszna po poznaniu wyników dwóch pierwszych spotkań mogła liczyć na to, że po ewentualnym zwycięstwie będą o włos od awansu do półfinału jako szczęśliwy przegrany. Wrocławianie postawili jednak bardzo trudne warunki i zwycięzcy rundy zasadniczej wygrali na Stadionie im. Alfreda Smoczyka 48:42. Jaimon Lidsey wywalczył sześć punktów dla swojego zespołu. Po obiecującym początku i zwycięstwie w trzecim wyścigu, Australijczyk spisywał się coraz słabiej.

Lidsey zaczął mecz od efektownego zwycięstwa indywidualnego, ale i drużynowego. W parze z Grzegorzem Zengotą pokonali 5:1 Macieja Janowskiego i Daniela Bewley’a. – Startowałem dobrze, ale na trasie nie było najlepiej. Właściwie to nie wiem, co nie zagrało. Być może po dobrym początku pogubiliśmy się w ustawieniach – mówił po spotkaniu były Indywidualny Mistrz Świata Juniorów. – Mam nadzieję, że to nie jest jeszcze koniec sezonu. Liczę, że uda się wywalczyć we Wrocławiu na tyle dobry wynik, by awansować dalej jako lucky loser – dodał zawodnik FOGO UNII Leszno.

Jaimon Lidsey w przeszłości notował udane występy na wrocławskim obiekcie. Cały zespół zwykle dobrze spisuje się na Stadionie Olimpijskim, więc porażka nie osłabiła znacząco motywacji leszczyńskiej ekipy. – We Wrocławiu w przeszłości czuliśmy się świetnie i nie widzę powodu, dla którego miałoby nam się nie udać powtórzyć dobrego rezultatu – powiedział Australijczyk. 24-latek przypomniał, że ewentualny awans byłby wielkim sukcesem. – Oczywiście naszym celem jest zwycięstwo, ale zdobycie dobrego wyniku i awans byłby dla nas naprawdę świetną sprawą. Po takim roku i licznych kontuzjach jazda w półfinale byłaby czymś wyjątkowym – dodał.

Mecz we Wrocławiu może być jednak jak na razie ostatnim w karierze Australijczyka w leszczyńskich barwach. Lidsey przyznał, że po sezonie opuści swój niemal macierzysty zespół, ale liczy także na rychły powrót do Leszna. – Decyzja już zapadła, ale to nie jest temat na teraz. Spędziłem w Lesznie sześć fantastycznych lat i myślę, że to może być dobry moment na zmianę. Nowe otoczenie to często świeży bodziec i coś dobrego. Mam nadzieję, że tu kiedyś wrócę – zaznaczył.

 

Joachim Piwek