Grzegorz Zengota: Chce zadomowić się w PGE Ekstralidze na lata (wywiad)

Fot. Ewelina Włoch-Wrońska

FOGO UNIA Leszno przegrała z BETARD SPARTĄ Wrocław 38:52 w meczu 2. rundy PGE Ekstraligi. W zespole gości, oprócz piekielnie szybkiego, Janusza Kołodzieja najlepiej na wrocławskim owalu radził sobie Grzegorz Zengota, który w 6 startach przywiózł 7 punktów i bonus. Doświadczony Polak pokazał po raz kolejny, że jest szybki i dobrze rozpoczął sezon. W rozmowie dla speedwayekstraliga.pl odpowiedział on o wrażeniach z meczu, najbliższych celach i zrzucaniu rdzy.

Błażej Kowol (speedwayekstraliga.pl): Postawiliście się wrocławianom drużynowo, a i twój wynik chyba zadowalający.

Grzegorz Zengota (FOGO UNIA Leszno): Mimo wszystko jest niedosyt, zwłaszcza po tym ostatnim wyścigu, gdzie przegrałem o błysk szprychy. Można było przyjechać na 5:1 i ta radość byłaby nieco inna. Nie zapominam jednak, że to w ostatecznym rozrachunku by niczego już nie zmieniło, jeśli chodzi o wynik zespołu. Dwa z bonusem wyglądałoby lepiej, niż jeden w indywidualnym dorobku jednak.

Było jednak widać taką radość ze ścigania – nie tylko w tym, ale i w pierwszym meczu.

Nie da się ukryć, że jest radość, bo wiem, ile przeszedłem, żeby się tu znaleźć. Staram się czerpać garściami z tych wyścigów, które odjeżdżam. Mam nadzieję, że to też widać, bo staram się walczyć na 100%. Nie zawsze to wychodzi, ale punkty, które robię, nie są złe. Czuję, że jest jeszcze pole do poprawy, a ten niedosyt będzie mnie napędzał do wytężonej pracy.

Wracasz do PGE Ekstraligi po kilku latach, po trudnej przeprawie na wielu płaszczyznach. Czy Grzegorz Zengota wyznaczył sobie konkretne cele na ten sezon?

Mamy jakieś cele wewnątrz mojego teamu postawione, które chciałbym jednak zachować dla siebie. Lepiej je realizować, niż o nich opowiadać. Wtedy ta satysfakcja wewnętrzna jest zupełnie inna, gdy uda się to osiągnąć. Na pewno chciałbym wrócić do PGE Ekstraligi nie na sezon, a na lata zadomowić się w najwyższej klasie rozgrywkowej i FOGO UNII Leszno, będąc ostoją zespołu.  

Dobrze jest jednak wrócić do ściągania w najlepszej żużlowej lidze świata, prawda?

Chce czerpać garściami z obecnej sytuacji. Ta wspomniana radość – ona wcześniej nie była tak duża. Teraz inaczej przeżywam wszystkie wydarzenia, spokojniej. Długą drogą przeszedłem i doceniam fakt, że jestem w PGE Ekstralidze. Doceniam też dobre wyścigi z moim udziałem. Oczywiście też irytuje się, gdy coś nie wychodzi – każdy z nas jest sportowcem, który chce wygrywać.

Jakie wrażenia z jazdy po tym torze? Dawno nie było okazji tutaj pojeździć.

Tak, nie było okazji i być może te błędy, które gdzieś tam się pojawiały, wynikały z tego faktu. Ścieżki, które obierałem, nie zawsze były dobre. Brak objeżdżenia z PGE Ekstraligą też daje trochę popalić. Staram się dużo rozmawiać, czy to z Januszem Kołodziejem, czy Bartoszem Smektałą, bo ich doświadczenie na torach PGE Ekstraligi jest większe. Ich uwagi dużo dla mnie znaczą, za co im bardzo dziękuję.

Czy czujesz, że wjechałeś już w ten sezon, czy wciąż jest lekko sztywno?

Cały czas czegoś brakuje. Pogoda nie sprzyja, a sezon nie nabrał jeszcze takiego rozpędu. Myślę, że tydzień-dwa i wszyscy złapiemy swój rytm. Zaraz zacznie się dla mnie Szwecja i rozgrywki w Danii, więc ten rytm mam nadzieję wtedy złapać.

Przed wami starcie z ZOOLESZCZ GKM-em Grudziądz. Jak będą wyglądały przygotowania do tego starcia?

Mamy zaplanowany trening, który pozwoli nam przetestować różne warianty pod kątem grudziądzkiego toru. Jednak do tej pory myślałem tylko o starciu we Wrocławiu. Teraz zacznę skupiać się na meczu z ZOOLESZCZ GKM-em.

Czy jest większe napięcie przed tym spotkaniem, czy podchodzicie do tego z marszu jak do każdego meczu ligowego?

Traktujemy to, jak każdy inny mecz. Nie ma co pompować balonika. Jedziemy walczyć i nie nastawiamy się, że to spotkanie o wszystko.

Błażej Kowol