Krzysztof Buczkowski: liga jest nieprzewidywalna (wywiad)

Fot. Adrian Skorupski

H.SKRZYDLEWSKA ORZEŁ Łódź zatrzymał na swoim obiekcie ABRAMCZYK POLONIĘ Bydgoszcz, acz triumf dla gości odjechał w ostatniej odsłonie, kiedy to Krzysztof Buczkowski zanotował upadek po swoim błędzie. Sam zainteresowany w rozmowie dla ekstraliga.pl odsłonił jego kulisy.

Rywalizacja na Moto Arenie Łódź przez zdecydowaną większość czasu przebiegała pod dyktando podopiecznych trenera Macieja Jądera. H.SKRZYDLEWSKA ORZEŁ prowadził aż do 14. biegu, w którym bydgoszczanie zanotowali wyczekiwane przełamanie wyniku i wiele wskazywało, że tego dnia to ekipa z Kujawsko-Pomorskiego zabierze do domu nie tylko bonus, ale dwa duże punkty za wygraną w meczu. Ostatnie ściganie spod taśmy, jednak nie ułożyło się po myśli gości, a szczególnie dla Krzysztofa Buczkowskiego, który zanotował upadek.

Grzegorz Adamczyk (ekstraliga.pl): Spodziewaliście się na pewno trudnego spotkania, szczególnie patrząc na ostatnie mecze H.SKRZYDLEWSKA ORŁA Łódź na swoim obiekcie. Mimo prowadzenia gospodarzy, rywalizacja była niezwykle zacięta. Jak to wyglądało z twojej perspektywy?

Krzysztof Buczkowski (ABRAMCZYK POLONIA Bydgoszcz): Dosyć długo przegrywaliśmy, a w zasadzie przez całe spotkanie. Dopiero po 14. biegu udało nam się wyjść na prowadzenie, a w 15. nie wszystko poszło po naszej myśli. Przytrafił mi się upadek i tak naprawdę szkoda, że nie wyszło.

Wydawało się, że zdobytego gruntu już nie wypuścicie z rąk. Skuteczna rezerwa taktyczna w 13. odsłonie, podwójna wygrana w 14., a jednak umknęło wam zwycięstwo. Pozostało się cieszyć chociaż z punktu bonusowego, który zabieracie.

Niestety wyszło tak, jak mówisz. Nie ma kompletu trzech „oczek”, a jedynie punkt za wynik w dwumeczu. Z pewnością pewne pozytywy z tego wyjazdu możemy wyciągnąć, w końcu nasza jazda wyglądała zdecydowanie lepiej i liczymy, że będzie tak dalej.

Fot. Adrian Skorupski

Mimo wszystko, nadal za wami ciągnie się niefortunna passa przegranych meczów wyjazdowych, teraz co prawda nie stanowi to wielkiego problemu, ale w fazie play-off z pewnością musicie to poprawić.

Widać, że liga jest nieprzewidywalna. Każdy z każdym może wygrać. Jedne drużyny potrafią wygrywać wszystko u siebie, a przegrywać na wyjazdach. Trzeba być czujnym i pracować cały czas na dobre wyniki.

Wróćmy do samego upadku z 15. gonitwy. Wynikał on z twojego błędu czy może na drugim łuku było jakieś zdradliwe miejsce?

Błąd jeździecki z mojej strony. Krawężnik w drugim łuku był wymagający, ale to nie zmienia faktu, że wjechałem w ten wiraż bez gazu pod Olivera Buszkiewicza i musiałem się ratować, żeby w niego nie uderzyć. Na pewno szkoda, mogłem to inaczej rozegrać. Mogłem pojechać ścieżką z poprzednich moich gonitw

Wyglądało to groźnie, ale skończyło się jedynie na strachu, prawda?

Tak, wszystko jest dobrze. Wkręciło mi lewą nogę w tylnie koło i na całe szczęście nic się tam nie wydarzyło złego. Jestem cały i zdrowy.