Brady Kurtz: bardzo lubię jeździć w ważnych spotkaniach (wywiad)
21.09.2024 11:00INNPRO ROW Rybnik pokonał w pierwszym finałowym meczu METALKAS 2. Ekstraligi ABRAMCZYK POLONIĘ Bydgoszcz 50:40. Rybniczanie zbudowali przewagę przed starciem rewanżowym, które odbędzie się już w niedzielę w Bydgoszczy. Liderem i bohaterem gospodarzy był nie kto inny, jak Brady Kurtz, który po raz kolejny w tym sezonie na stadionie przy ulicy Gliwickiej, nie znalazł żadnego pogromcy. Australijczyk specjalnie dla ekstraliga.pl opowiedział, czy przewaga będzie wystarczająca i jak lubi rybnicki tor.
Błażej Kowol (ekstraliga.pl): Wygrywacie to spotkanie 50:40 i na rewanż do Bydgoszczy udajecie się z 10-punktową przewagą. Myślisz, że to wystarczy do awansu do PGE Ekstraligi?
Brady Kurtz (INPRO ROW Rybnik): Mam taką nadzieję! Musi być wystarczające, już więcej okazji do rewanżu w tym roku nie będzie. Mówiąc już całkiem poważnie, to myślę, że to dobry rezultat. Wygrać w finale z dużą przewagą jest naprawdę trudnym zadaniem. 10 punktów to zaliczka, na której możemy już coś budować w rewanżu.
Czy przed rewanżem taki wynik wzięlibyście w ciemno, czy jest pewien niedosyt?
Powinniśmy być zadowoleni z takiego rezultatu, to naprawdę solidny wynik. Oczywiście, zawsze masz ochotę na więcej, ale nie zawsze da się to zrobić. To więc zadanie dla nas, aby w Bydgoszczy dokończyć to, co zaczęliśmy tym starciem.
Zdobyłeś w tym meczu 14 punktów i bonus – to twój kolejny komplet punktów w tym sezonie na rybnickim torze. Jaka jest recepta na sukces?
Trudno jednoznacznie powiedzieć. Bardzo lubię ten tor i ściganie na nim. Ashley Holloway i cały mój team wykonali w tym roku kawał dobrej roboty. Wyniki przychodzą więc w efekcie ciężkiej pracy, którą włożyliśmy w przygotowania do obecnych rozgrywek w zimie, w okresie przygotowawczym. Wszystko działa jak należy.
Zmieniłeś coś w swoich przygotowaniach, że jest aż tak dobrze?
Każdej zimy ciężko pracuje, aby przygotować się do nadchodzącego sezonu. Tak naprawdę największą zmianę dokonałem tuż przed ubiegłoroczną fazą play-off, co przyniosło dobre wyniki. Udało się na tym zbudować bazę i kontynuować dobrą jazdę.
To był chyba trudny tydzień dla ciebie, a jeszcze się nie kończy – dwa mecze w Anglii, jeden w Szwecji i jeszcze teraz Polska raz i w niedzielę kolejny. Odczuwasz zmęczenie?
Mam za sobą długi tydzień i dokładnie taki sam przed sobą! Niedziela, poniedziałek, wtorek, czwartek – 3 finały w 3 ligach w ciągu tygodnia! Ale nie mogę na to przecież narzekać. Jeździmy po to, żeby wygrywać, a dojście do finałów to duża sprawa i ostatni krok przed zdobyciem czegoś więcej.
Czy tyle finałów powoduje, że ta presja związana z takimi wydarzeniami maleje?
Chyba tak jest. Myślę, że możesz mieć rację. Bardzo lubię jeździć w ważnych spotkaniach. W żaden sposób nie wpływa na mnie fakt, że to finał. Staram się zawsze robić to, co do mnie należy – niezależnie od rangi meczu.
Czy ten tor mocno zmienił się w trakcie zawodów? Tak przynajmniej sugerują coraz wolniejsze czasy.
Tor zawsze w jakimś stopniu zmienia się w trakcie zawodów. Rybnicki tor jest szerokim torem. Gdy jeździsz po szerokiej, gdy nawierzchnia już się odsypie, pokonujesz około stu metrów więcej niż w pierwszej fazie zawodów. Z tego powodu czasy są inne. Ale myślę, że tor był naprawdę dobrze przygotowany.
W pierwszym spotkaniu w Bydgoszczy pomiędzy oboma zespołami zabrakło cię z powodu kontuzji. Czy brak rozeznania z tym torem w tym roku będzie dla ciebie dużym problemem?
Myślę, że jest to przeszkoda. Tym bardziej, że stosowane za mnie zastępstwo zawodnika nie przyniosło wówczas dobrego wyniku, ale tak naprawdę nikt nie był w stanie znaleźć wówczas odpowiednich przełożeń na ten tor. Mam nadzieję, że będę w stanie pociągnąć zespół i wywiązać się z roli lidera zespołu. Miałem w Bydgoszczy sporo udanych meczów. Jest to tor, który niezwykle mi odpowiada – chyba jeden z moich ulubionych wyjazdowych. Postaram się to wykorzystać w rewanżu.
Po meczu długo dziękowałeś kibicom gospodarzy. Czy to był swego rodzaju „last dance”?
Nie jestem jeszcze pewien. Najpierw musimy wygrać w niedzielę, a potem zobaczymy.