Zima Krzysztofa Buczkowskiego (wywiad)

O torze w Bydgoszczy, rowerze, muzyce i rekordzie toru oraz wyjeździe do Leszna – mówi Krzysztof Buczkowski.

Wywiad z Krzysztofem Buczkowskim, zawodnikiem ABRAMCZYK POLONII Bydgoszcz, przeprowadzony przez Mikołaja Dukiewicza, ucznia klasy III e w III Liceum Ogólnokształcącym w Bydgoszczy im. Adama Mickiewicza, powstały w ramach zajęć AKADEMII MŁODEGO DZIENNIKARZA ŻUŻLOWEGO.

Mikołaj Dukiewicz: – Jaki jest Pana ulubiony sport zimowy i dlaczego?

Krzysztof Buczkowski: – Kiedyś to był snowboard, ale już długo nie jeździłem. Nie mam jakiegoś ulubionego sportu. Po prostu, jak gdzieś jedziemy w góry, to na pewno jest to snowboard, ale nie jest to cykliczne. Wolę sporty letnie.

Jak u Pana wygląda regeneracja między sezonami?

Regeneracja? Trudno powiedzieć, że to jest regeneracja. Tak naprawdę po ostatnim meczu większość czasu spędzam w domu. Jakieś dwa miesiące robię sobie totalnego luzu od jakiegokolwiek sportu. Jest też czas na wyjazd, na jakieś wakacje w ciepłych krajach.

Czy ma Pan ulubione miejsca do spędzenia wakacji?

Stany Zjednoczone, naprawdę fajne miejsce dla mnie, bardzo mi się tam podoba. Myślę, że to jest mój faworyt, jeżeli chodzi o kierunek wakacji.

Często udostępnia Pan w social mediach treningi, gdy jeździ Pan na rowerze. Jaki jest Pana rekord osobisty?

Taki jednorazowy wynosi 156 kilometrów z Grudziądza do Gdyni.

Woli pan jeździć na nowych trasach czy raczej na sprawdzonych?

Lubię mieć zaplanowane, gdzie jadę przed treningiem, ale ja już jeżdżę stosunkowo długo i
jak mam zaplanowane trasy – to jeżdżę według schematu. Nie powielając kilkukrotnie tej samej trasy pod rząd, ale jeżdżę dosyć często po tych sprawdzonych trasach.

Słucha Pan muzyki?

Słucham, teraz jest to raczej mocno coś wyskokowego gatunku muzyki techno, zdarzy się też polski hip hop, więc trochę tego jest.

W czym panu to pomaga?

Pomaga lub nie pomaga… Czasami to zależy od dnia, od nastroju, tak naprawdę czasami jadę w totalnej ciszy na zawody, bo jeżdżę z reguły sam, a w niektórych dniach “musi coś grać”, więc to nie jest zawsze muzyka.

A czy większy stres jest zazwyczaj przed zawodami, czy po nieudanych zawodach?

Ogólnie jest stres przed zawodami. Po zawodach, jeżeli one są nieudane – to jakby tego stresu nie ma, jest po prostu krótka analiza, żeby nie powtarzały się takie słabe wyniki, więc wiadomo – staramy się szybko przejść do porządku dziennego i jechać w trybie “z zawodów do zawodów”.

W zeszłym sezonie startował Pan w bardzo charakterystycznym retro-kevlarze. Czy w tym nowym sezonie będzie Pan dalej z niego korzystał, czy zaskoczy Pan czymś nowym?

Nie, będzie tylko inna kolorystyka. Tak naprawdę design będzie ten sam, a kolorystyka będzie trochę inna.

Czy na ten moment rekord toru w Bydgoszczy jest do pobicia?

Przy obecnym torze – nie sądzę. Jeżeli pamiętam, ten rekord należy do Emila Sajfutdinowa (59.64 s z dnia 08.05.2011 – dop. aut.). Jest to grubo poniżej sześćdziesięciu sekund. O ile pamiętam, ten tor był o wiele bardziej przyczepny niż teraz, tak więc… Chociaż jak będzie w nowym sezonie – nie wiem, jak będzie robione odwodnienie liniowe czy nie będzie weryfikacja i czy parametry się nie zmienią, ale myślę że wszystkie rekordy da się pobić, lecz w tym wypadku będzie to trudne.

W internecie jest spora dyskusja na temat ścieżki “po dużej” w Bydgoszczy. Wiele osób uważa, że jest bardzo niebezpieczna. Jaka jest Pana opinia na ten temat?

Po prostu trzeba umieć jeździć. Trzeba mieć ten styl – odpowiedni do jazdy pod bandą. Szczególnie w Bydgoszczy, gdzie ta ścieżka odsypała się tam naturalnie od samego początku. Później zaczęliśmy to powielać, zaczęło nam pasować w meczach u siebie. To
jest trudne zagadnienie. Dla jednych może być to niebezpiecznie, dla niektórych to jest handicap. Nie mam zdania, po prostu jest – jak jest.

A jak się pan zapatruje na wyjazd do Leszna? Ma pan raczej dobre wspomnienia czy złe wspomnienia związane z obiektem Unii?

Dobre, bardzo dobre, ale staram się o tym nie myśleć, bo to jest jeszcze kawał czasu, ale na pewno będzie to ciekawy i zacięty mecz. Tor w Lesznie jest podobny do toru w Bydgoszczy. Wydaje mi się – z mojej perspektywy – że ma taką samą specyfikę. Te łuki są też dosyć długie, może w Lesznie jeszcze dłuższe, ale myślę że leszczyński tor sprzyja walce.

Mikołaj Dukiewicz