Ratajczak: Popełniam błędy, ale najważniejsze jest wyciąganie z nich wniosków (wywiad)
23.08.2023 13:55FOGO UNIA Leszno zakończyła sezon 2023 w PGE Ekstralidze na 6. miejscu, po porażce w ćwierćfinale z BETARD SPARTĄ Wrocław 79:101 w dwumeczu. Damian Ratajczak, w spotkaniu we Wrocławiu, wywalczył dla przyjezdnych 2 punkty i bonus w 4 startach, co jednak nie przełożyło się na osiągnięcie dobrego rezultatu dla jego drużyny. Junior gości opowiedział o swoich spostrzeżeniach z meczu, ocenił sezon oraz opowiedział o swoich planach.
Błażej Kowol (speedwayekstraliga.pl): Przegrywacie 37:53 z BETARD SPARTĄ Wrocław i kończycie rozgrywki w sezonie 2023 na 6. miejscu. Rozczarowanie?
Damian Ratajczak (FOGO UNIA Leszno): Myślę, że nie. Jeszcze dwa miesiące temu tak naprawdę broniliśmy się przed spadkiem i to widmo coraz mocniej zaglądało nam w oczy – walka o punkty była trudna z tak przetrzebionym składem. Całe szczęście liderzy zdążyli się wykurować i w kluczowym momencie pokazaliśmy, że mamy siłę nie tylko, aby wejść do play-off, ale też napsuć trochę krwi BETARD SPARCIE. Apetyt rośnie w miarę jedzenia, więc na pewno żałujemy, że nie udało się awansować. Wrocławianie to jednak bardzo mocny rywal. Gratulacje dla nich.
Poniekąd uprzedziłeś moje kolejne pytanie – 6. miejsce, zważywszy na okoliczności, traktujecie więc jako mały sukces.
Z jednej strony tak, a z drugiej trudno cieszyć się po przegranych. Szkoda, że odpadliśmy, ale i tak widzę w tym dużo pozytywów. Mogło być jeszcze lepiej, ale na taki, a nie inny wynik, wpływ miało wiele czynników, o których też już wspomniałem. Nie ma jednak co załamywać rąk. Trzeba zakasać rękawy i zacząć powoli myśleć o sezonie 2024.
Dwa punkty i bonus w tym spotkaniu na twoim koncie. Pewnie indywidualnie nie jesteś specjalnie zadowolony, zwłaszcza że we Wrocławiu do tej pory notowałeś bardzo dobre wyniki.
Nie jestem zadowolony, dokładnie. Najbardziej szkoda mi tego biegu juniorskiego, gdzie zanotowałem drobny defekt. Cewka odpowiedzialna za prąd w motocyklu strzeliła, przez co motor z okrążenia na okrążenie słabł. Po wyścigu mi ostatecznie zgasł, więc musiałem go dopchnąć do parkingu. To była gonitwa, w której mogłem urwać coś więcej dla mojej drużyny. Można jednak teraz tylko gdybać, a czasu się nie cofnie. Trudny mecz, nie mogłem odczytać linii na tym torze. Mój rezultat to zresztą odzwierciedla.
W tygodniu poprzedzającym mecz, miałeś okazję ścigać się na tym torze w ramach rozgrywek U24 Ekstraligi. Jak mocno różniła się nawierzchnia między tymi spotkaniami?
Było zdecydowanie twardziej. I na trasie, i na starcie. Nie było tyle luźnej nawierzchni oraz mniej dobrych linii. Było tak twardo, że w pewnym momencie zrobił się pas od opony. Mało materiału się odsypywało, także zupełnie inne doznanie.
W trakcie meczu trzymaliście się blisko gospodarzy, ale mimo tego wyniki na innych stadionach wam nie sprzyjały. Śledziliście gdzieś wydarzenia z innych torów?
Szczerze, nie skupiałem się na tym. Dopiero ok. 14-15 wyścigu dowiedziałem się, jak ułożyły się rezultaty na innych stadionach. Myślę, że w trakcie meczu nie ma co zaprzątać sobie głowy takimi sprawami. Osobiście tego nie robię, bo wiem, że mi to nie pomaga.
Sezon w PGE Ekstralidze właśnie się zakończył dla klubu i ciebie. Jak Damian Ratajczak podsumuje ten sezon?
Sinusoida. Były mecze bardzo dobre, były też zdecydowanie słabsze. Koniec końców, nie był to zły sezon. Mogło być lepiej, ale jestem świadomy, że to najlepsza liga świata. W pierwszym meczu zdobyłem 6 punktów z bonusem, tym razem tylko 2 i bonus. Nie jestem jeszcze na tyle równym, doświadczonym zawodnikiem, który punktuje z regularnością. Wciąż się tego uczę, popełniam błędy – najważniejsze to wyciągać z nich wnioski. Ten sezon był więc dobrym doświadczeniem dla mnie i wierzę, że zdobyta w tym roku wiedza, zaprocentuje w kolejnym sezonie.
Dużo zawodów jeszcze przed tobą. Jakie plany na pozostałe tygodnie tego sezonu?
Udaję się do Szwecji. Zbliża się też finał Mistrzostw Polski Juniorów, w którym chcę zawalczyć o miejsce w pierwszej piątce. Jednak przede wszystkim, podejść do zawodów z dużym luzem, ze spokojem. Tak wówczas wychodzi mi najlepiej. Wierzę, że będzie dobrze. Najważniejsze, żeby tym speedwayem się bawić.
Na co będziesz zwracał szczególną uwagę w najbliższych tygodniach?
Wciąż mam problemy ze startami. Światełko w tunelu jest, mocno nad tym pracuję. W tym meczu startu nie wygrałem, ale praca ciałem na motocyklu wygląda lepiej, także widzę postępy.
To właśnie starty sprawiają ci największy aktualnie problem?
Najwięcej na nich tracę, więc mocno skupiam na tym swoją uwagę. Ciężko pracuję, nie odpuszczam tego tematu. Ćwiczę refleks, ułożenie ciała, ale również odpowiednie trzymanie gazu, aby ten motocykl miał dużo obrotów, by dobrze wyskoczyć przed startem. Dużo niuansów. Najważniejsze, aby to odpowiednio połączyć w całość i doprowadzić do zmian na lepsze. Na pewno wciąż muszę pracować nad sylwetką, aby pomagać motorowi, a nie mu przeszkadzać.
Paradoksalnie tegoroczne kontuzje w zespole dla ciebie okazały się istotne, bo miałeś dużo więcej okazji do jazdy, a co za tym idzie – nauki. Czy zastępując kolegów, cieszyłeś się z liczby biegów podczas meczów czy działało to odwrotnie – gdy nie idzie, nie wiadomo już, co trzeba zmieniać?
Nie cieszyły mnie kontuzje kolegów oczywiście, jednak jeśli trener uważał, że moja jazda w danym meczu jest na tyle dobra, żebym pojawił się na torze 5-6 razy, to korzystałem z możliwości dodatkowych występów. Chciałem jak najlepiej zastąpić nieobecnych kolegów, ale trudno wskoczyć w buty Grzegorza, Janusza czy Chrisa. To bardzo doświadczeni zawodnicy. Robiliśmy jednak co w naszej mocy, aby godnie ich zastąpić. Nawet w tym spotkaniu pokazaliśmy pazur, stawialiśmy się gospodarzom. Czasami to jest zbyt mało, ale nie możemy powiedzieć, że odpuściliśmy. Jako drużyna pokazaliśmy w tym sezonie wyjątkowy charakter.
Błażej Kowol