Rafał Okoniewski: Zawsze wierzę w swoją drużynę (wywiad)

Fot. Patryk Kowalski

FOGO UNIA Leszno przeciwko KRONO-PLAST WŁÓKNIARZOWI pokazała kawał dobrego speedway’a. Co prawda przegrali 43:47, ale stawiali twarde warunki miejscowym niemal przez całe zawody. Zadowolony z postawy swoich podopiecznych był trener gości, Rafał Okoniewski, który zapowiedział walkę do samego końca także w zaległym starciu w Gorzowie (16 czerwca).

Norbert Giżyński (ekstraliga.pl): Niewątpliwie pokazaliście w Częstochowie swój charakter. Ostatecznie minimalnie przegraliście 43:47. Zapewne odczuwacie zatem niedosyt, prawda?

Rafał Okoniewski (trener FOGO UNII Leszno): Na pewno niedosyt pozostał. Była duża szansa choćby na bonus. Z Częstochowy byśmy wyjeżdżali bardziej szczęśliwi i uśmiechnięci. Ostatnie biegi nie poszły po naszej myśli. Wygląda na to, że dokonaliśmy złych zmian, nie w taką stronę, jaką powinniśmy obrać. Wyszło jak wyszło.

Czy biorąc pod uwagę fakt, że KRONO-PLAST WŁÓKNIARZ Częstochowa był faworytem tego spotkania – choć może nie zdecydowanym – spodziewał się pan takiego przebiegu? Zakładaliście, jako drużyna, również taki scenariusz przed meczem?

Zawsze wierzę w swoją drużynę. Po to jedziemy w meczach ligowych, żeby walczyć o zwycięstwo lub co najmniej o jak najlepszy wynik. Cieszę się, że nasz zespół zaprezentował się w taki sposób, pokazując „lwi pazur”, choć byliśmy w Częstochowie. A mówi się, że to właśnie drużyna z tego miasta takowy pokazuje. Można powiedzieć inaczej, że pokazaliśmy „rogi” z racji naszego przydomku. Jak już zaznaczyłem, mamy troszkę niedosyt, bo moglibyśmy wyjeżdżać bardziej zadowoleni.

Fot. Patryk Kowalski

Na pewno ogólnie jest pan zadowolony ze swojej drużyny. Chciałbym jednak przytoczyć tutaj szczególnie dwa nazwiska – wpierw Benjamina Cooka. Zawodnik ten zdobył 9 punktów z bonusem, nie dość, że w debiucie w PGE Ekstralidze, to jeszcze na obcym terenie. Poza ostatnim swoim biegiem, spisał się naprawdę świetnie. Zaskoczył chyba wszystkich.

Jego wynik był bardzo dobry. Myśleliśmy, że może być różnie z postawą Benjamina, tym bardziej, że w Polsce, jak dotąd, nie jeździł. Dlatego postanowiliśmy, aby pojechał na próbie toru, aby mógł opanować jazdę na tutejszych, częstochowskich łukach. Myślę, że jego dyspozycja podyktowana była m.in. tym, że swój domowy tor w Anglii ma podobny – jeśli chodzi o geometrię, warunki – do polskich. Przeważnie bowiem angielskie nawierzchnie, są niejako „nietypowe” dla tych, którzy startują głównie w Polsce. Nabył w Wielkiej Brytanii takich umiejętności, że spokojnie może odnajdywać się na owalach w naszym kraju.

Wspomniał pan, że posłał Benjamina Cooka na przedmeczową próbę toru. Jak widać, okazało się to strzałem w dziesiątkę.

Tak jak powiedziałem, chłopak ten nie jeździł wcześniej na polskich torach. Wiadomo, że w Anglii miał dużo okazji do jazdy, ale w Polsce już za bardzo nie – jedynie u nas w Lesznie na dwóch treningach. Stąd podjąłem taką decyzję o posłaniu go na próbę toru. Okazała się ona dobra, zwłaszcza, że umiał doregulować sobie swoje motocykle i był bardzo szybki.

Kolejny zawodnik, który zaskoczył niezmiernie pozytywnie – Keynan Rew. Wywalczył 11 punktów z bonusem. To był chyba jego życiowy występ w PGE Ekstralidze – przynajmniej na ten moment.

Keynan pojechał naprawdę bardzo dobre zawody. Zakupił też nowy silnik, który niedawno odebrał. Testował go w środę (5 czerwca – przyp. red.) w czasie treningu. Był z tego sprzętu zadowolony. Zabrał go ze sobą więc do Częstochowy. Budował prędkość i to poskutkowało wspaniałą dyspozycją. To także buduje, gdy ma się taką jednostkę w swoim teamie.

Fot. Patryk Kowalski

16 czerwca w końcu ma odbyć się państwa zaległy, wyjazdowy mecz z EBUT.PL STALĄ. Czy batalia w Częstochowie buduje was na tyle, że równie ambitnie możecie zaprezentować się w Gorzowie?

Takie spotkania, jak w Częstochowie, na pewno budują. Chłopaki pokazali, że stać nas na dobry wynik. Nie stoimy na przegranej pozycji. Teraz potrafiliśmy odjechać przyzwoity mecz, więc z pewnością stać nas na to i w Gorzowie. W czym jesteśmy gorsi? Wszyscy jeździmy na tych samych motocyklach, ścigając się w lewo. Staramy się to wykonywać, jak najlepiej. Widać, że wreszcie u nas coś drgnęło w dobrą stronę. Bo i Bartosz Smektała spisał się nieźle – poza ostatnim swoim wyścigiem, gdzie najprawdopodobniej dokonał nietrafnej zmiany. Tak więc jedziemy na najbliższy mecz powalczyć o jak najwyższy rezultat.

Przed chwilą przytoczył pan Bartosza Smektałę. Znany on jest raczej z tego, że ma dobre starty, zaś ciężko mu się ściga na dystansie. Tymczasem w Częstochowie pokazał, że również może wyprzedzać na trasie. Było tak choćby w piątym biegu, kiedy atakiem po szerokiej – tuż przed metą – minął Kacpra Worynę.

Uważam, że Bartosz już w naszym domowym spotkaniu z ORLEN OIL MOTOREM Lublin pokazał, że potrafi powalczyć – przymknąć do krawężnika lub też pojechać szerzej. Później odjechał dobre zawody w Pile (30 maja; IMP Challenge – przyp. red.), gdzie wywalczył awans do finałów Indywidualnych Mistrzostw Polski. W Częstochowie w meczu ligowym natomiast zaprezentował się nieźle – wróciła u niego dobra reakcja na starcie. Startując z trzeciego pola – w pierwszej gonitwie – potrafił „założyć” się na resztę stawki, a później też i z czwartego nawet. To był następny pozytyw w naszej ekipie.

Norbert Giżyński