Paweł Przedpełski: chcę iść do przodu, zyskiwać doświadczenie i coraz większe umiejętności (wywiad)

O nowym klubie, dojazdach do Rzeszowa, przyszłorocznych celach i jeździe na rowerze – mówi dla ekstraliga.pl Paweł Przedpełski.

Wywiad z Pawłem Przedpełskim, zawodnikiem TEXOM STALI Rzeszów, przeprowadzony przez Jana Fojutowskiego, ucznia klasy IV c w III Liceum Ogólnokształcącym w Bydgoszczy im. Adama Mickiewicza, powstały w ramach zajęć AKADEMII MŁODEGO DZIENNIKARZA ŻUŻLOWEGO.

Jan Fojutowski: – TEXOM STAL Rzeszów to dla Pana trzeci klub w karierze. Jak się Pan zapatruje na przyszłe lata? Rzeszów będzie tylko przystankiem czy miejscem na dłuższy pobyt?

Paweł Przedpełski: – Kariera żużlowca przebiega bardzo szybko. Na nadchodzący sezon mam roczny kontrakt. W przód za daleko nie wybiegam. Przygotowuję się fizycznie i mentalnie przez zimę, więc jestem zawsze nastawiony pod kątem najbliższego sezonu. 

Ma Pan sporo nowych kolegów w drużynie. Jak Pan się z nimi dogaduje? Z kim ma Pan najlepszy kontakt zimą?

Teraz już wszyscy przygotowują się swoim tokiem ze swoimi trenerami. Ja w zasadzie od zawsze przygotowywałem się indywidualnie. Jednak, gdy są klubowe zgrupowania, to zawsze jest to fajny czas na integrację i wspólny trening. 

Z Torunia do Rzeszowa jest prawie 600 km. Bazę sprzętową przenosi Pan na Podkarpacie, czy zostaje w Toruniu?

Mechaników i rozwinięty warsztat mam w Toruniu, więc będzie to dla nas wygodniejsze, jeśli wszystko zostanie na miejscu. Nie czuję potrzeby, by wszystko przenosić. 

Jakie drużynowe cele ma przed sobą postawione drużyna TEXOM STALI Rzeszów? Play-offy czy awans?

Play-offy to jest minimum. A gdy się zaczynają play-offy, to są to nowe rozgrywki i nowe rozdanie. Wtedy każdy już mierzy jak najwyżej. 

A jakie ma Pan indywidualne plany na przyszły sezon?

Wewnętrznie zawsze jakieś cele są, lecz staram się nie mówić ich publicznie. Zawsze trzymam się tego, aby każdy sezon skończyć bez kontuzji i zdobywać ,,trójki” w każdych biegach, w których biorę udział.

Czyli o powrót do Grand Prix będzie Pan walczyć?

Przede mną jeszcze sporo lat jazdy. Nigdy przed sezonem nie miałem w planach awansu do Grand Prix, ale jak będzie szansa, to oczywiście skorzystam. 

Mówi się, że gdy zawodnik zmienia klub, to przestaje mieć domowy tor. Czy uważa Pan podobnie i czy w jakikolwiek sposób rzeszowskie ,,lotnisko” można porównać do krótkiego toruńskiego toru?

Jest to zdecydowanie nie do porównania. Są to dwa diametralnie różne owale. A czy tracę domowy tor? Nie powiedziałbym, bo traktuję to pod kątem rozwojowym, aby nie osiąść w jednym miejscu. Chcę iść do przodu, a przez jazdę na różnych torach i nawierzchniach zyskuję doświadczenie i coraz większe umiejętności.

Do drużyny dołączył także trzykrotny mistrz świata – Tai Woffinden. Czy mimo jego słabszej formy jest to dalej postać, od której możecie się dużo nauczyć?

Myślę że tak. Nie przypadkowo Tai ma swoim koncie tyle tytułów. Jest na pewno bardzo doświadczonym zawodnikiem. Będziemy mogli się wymieniać cennymi informacjami. Zdecydowanie będzie można się od niego sporo nauczyć. 

Teraz nieco bardziej prywatne pytania. Dalej dużo jeździ Pan rowerem na szosie czy po narodzinach córki porzucił Pan te pasję?

Oczywiście, dalej dużo jeżdżę. Teraz ze względu na warunki pogodowe głównie na trenażerze jednak, gdy pogoda pozwala, to zawsze chętnie wychodzę. Jak córka się urodziła, to po około roku kupiłem przyczepkę rowerową i często jeździmy razem. 

Za nami okres świąteczny. O jakich prezentach marzy żużlowiec?

O tym, aby co roku przy stole nie zasiadała mniejsza liczba osób z rodziny i bliskich osób. Cieszę się z każdej czekolady jaką dostanę. Dla mnie najważniejszy jest czas z rodziną, z tego się najbardziej cieszę jeżeli nadchodzą jakiekolwiek święta. 

Czy ogląda pan jakieś inne sport zimą? Skoki, hokej czy może coś innego?

Jak coś leci w telewizji, to oglądam, jednak zdecydowanie bardziej… seriale i filmy.

I na koniec zapytam o ligowego rywala. Którą drużynę  uważa Pan za najmocniejszą?

Myślę, że to będzie Polonia Bydgoszcz. 

Jan Fojutowski