Nicolai Klindt: możemy spoglądać w przyszłość z podniesionymi głowami (wywiad)

Fot. Łukasz Trzeszczkowski

Spotkanie między ENERGĄ WYBRZEŻEM Gdańsk, a CELLFAST WILKAMI Krosno zainaugurowało kampanię 2024 METALKAS 2. Ekstraligi na Pomorzu. Kibice obu drużyn musieli drżeć o wynik aż do ostatniego biegu, kiedy to ostatecznie zwycięstwo przypieczętowali przyjezdni (47:43). Wydarzenia z toru skomentował niekwestionowany lider zespołu z Gdańska – kapitan Nicolai Klindt.

Michał Kesler (ekstraliga.pl): Nie sposób zacząć inaczej, aniżeli od wyniku spotkania. Niestety nie udało się pomyślnie wejść w sezon. Co, twoim zdaniem, się do tego przyczyniło?

Nicolai Klindt (ENERGA WYBRZEŻE Gdańsk): Myślę, że całkiem łatwo można stwierdzić, co nie poszło po naszej myśli. Uważam, że zdecydowanie zbyt późno weszliśmy w mecz. Nie wydaje mi się, że przegraliśmy z dużo lepszym zespołem. Dysponujemy w tej chwili większym potencjałem. Przegrywając po dwóch pierwszych biegach ośmioma punktami, niewyobrażalnie trudno jest to nadrobić na przestrzeni spotkania. Kiedy udało nam się złapać odpowiedni rytm i niemal wszyscy konsekwentnie punktowaliśmy, drużyna wyglądała bardzo solidnie. Możemy spoglądać w przyszłość z podniesionymi głowami.

Chciałbym nawiązać do współpracy z Mateuszem Tonderem. Wypracowane przez niego na przestrzeni spotkania punkty, pochodziły z biegów, w których startował z tobą w parze. To owoc wspólnej pracy na treningach, odpowiednie zgranie i zrozumienie na torze czy jedynie statystyczna reguła?

Może w pewnym stopniu byłem jego aniołem stróżem (śmiech). Prawdą jest, że w biegach, w których udało nam się tryumfować, już od samego początku doskonale wiedzieliśmy i rozumieliśmy, co powinniśmy robić. Naturalnie, były również momenty, w których nie ustrzegliśmy się błędów technicznych, jednak wspomniane zgranie pozwoliło za każdym razem wyjść z opresji. Uważam, że Mateusz może okazać się jednym z naszych najważniejszych zawodników w tym sezonie. Jego punkty będą bezcenne.

Do tego, aby ostatecznie, choć punkt został w Gdańsku, zabrakło naprawdę niewiele. W ostatnim biegu spotkania udało się wyjść na 5:1, jednak jedna niewłaściwa decyzja na torze pozwoliła gościom zająć obie pozostałe punktowane pozycje. Co z perspektywy czasu wówczas nie zadziałało?

Wydaje mi się, że wspomniana sytuacja, to dzieło delikatnego nieporozumienia między mną a Krzysztofem. Sposób, w jaki zdecydował się pojechać, był dla mnie zaskakujący i musiałem szybko reagować. Niestety, tor nie był łaskawy względem dynamicznych i ryzykownych decyzji. Nie spodziewałem się nadjeżdżającego Milika i teraz możemy mówić już tylko o braku odrobiny szczęścia.

Czy tor przy ul. Zawodników 1 był twoim zdaniem odpowiednio przygotowany? Nie brakowało momentów, w których zawodnicy mieli problem z opanowaniem motoru. To kwestia nierówności, braku odpowiedniego nawodnienia, czy raczej przypadek i nie odnotowałeś żadnych niedociągnięć?

Przy obecnych realiach nie należy zbyt często nawadniać nawierzchni, ponieważ bardzo łatwo przesadzić z wodą. Wiąże się to z określonymi konsekwencjami, m.in. tym, że momentami było teraz twardo i sucho. Z czasem wszystko powinno się ustabilizować i unormować.

Byłeś najlepiej punktującym zawodnikiem. Jak planujesz pracować nad utrzymaniem odpowiedniej formy i dyspozycji?

Przede mną niezwykle intensywny tydzień. Eliminacje do Grand Prix i SEC, wyjazd do Wielkiej Brytanii na starcie przeciwko Oxford Cheetahs, a także starcie ligowe w Ostrowie. Możliwości ścigania i doskonalenia się będzie sporo, więc wierzę, że zdążę odpocząć, przebywając choć przez chwilę w domu