Nicki Pedersen ma receptę na wygrywanie meczów

Nicki Pedersen nie zawiódł tarnowskich kibiców i mimo kontuzji nadgarstka wystąpił w meczu przeciwko Betard Sparta Wrocław, zapisując przy swoim nazwisku 15 punktów. Duńczyk był najlepszym zawodnikiem ekipy gospodarzy, niestety wraz z Kennethem Bjerre nie miał odpowiedniego wsparcia od reszty drużyny, która przegrała z wrocławianami 41:49.

– Zanotowaliśmy z Kennethem dobry występ, niestety nie można tego powiedzieć o pozostałych naszych kolegach. Dysponujemy bardzo dobrym torem jako gospodarze i musimy to wykorzystywać. Wiedziałem, że przyjeżdża do nas mocna drużyna z Wrocławia, i wiedziałem, że muszę tu przyjechać i wystąpić, wesprzeć swoją drużynę. Ani przez chwilę nie miałem wątpliwości, że będę o to ciężko walczył. Gdybym nie pojawił się w składzie drużyny, byłoby jeszcze ciężej osiągnąć dobry rezultat. Mimo tego, że wystąpiłem z kontuzją, jestem zadowolony ze swojego wyniku. Odczuwałem naprawdę spory ból – powiedział po meczu 3-krotny indywidualny mistrz świata.

Pochodzący z Odense żużlowiec zrezygnował z występów w tygodniu w Szwecji i Danii, a przed nim sobotnia inauguracja cyklu na PGE Narodowym w Warszawie. – Musiałem się zastanowić nad występami w Skandynawii, potrzebuję kilku dni odpoczynku. To nie jest tak, że Grand Prix jest najważniejsze, ale rywalizacja o tytuł mistrza świata jest elementem mojej pracy jako żużlowca – powiedział.

Pedersen przed i w trakcie meczu robił co mógł, aby zminimalizować ból pękniętej kości w nadgarstku prawej dłoni. Wyraźnie było to widać w wyścigu numer trzynaście. Po defekcie Maxa Fricke’a lider Grupy Azoty Unii Tarnów w spokojnym tempie dojechał do mety po jeden punkt, nie nadwyrężając kontuzjowanej dłoni. – Byłem też już nieco zmęczony, a poza tym nie mogłem znaleźć odpowiedniego miejsca na torze na atak, utworzył się tam swoisty „korek”. Byłem nieco zaskoczony defektem Fricke’a, uważałem, żeby na niego nie wpaść. Takie rzeczy się jednak zdarzają, i trzeba się z tym liczyć.

Według Pedersena recepta na zwycięstwa jest bardzo prosta. – Musisz po prostu wygrywać wyścigi! Musimy też poprawić starty, bo nie jesteśmy dostatecznie dobrzy w tym elemencie. Wrocław był od nas zdecydowanie lepszy w tej kwestii. Musimy lepiej dobierać ustawienia – podsumował 41-latek.

Tomasz Kania
Fot. Sebastian Maciejko