Nazar Parnitskyi: Miło jest pokonać Macieja Janowskiego (wywiad)

Fot. Ewelina Włoch-Wrońska

W meczu 5. rundy PGE Ekstraligi BETARD SPARTA Wrocław pokonała FOGO UNIĘ Leszno 57:33. Jadący bez Janusza Kołodzieja i Damiana Ratajczaka goście postanowili nie skorzystać z zastępstwa zawodnika za lidera, wystawiając w jego miejsce młodego Nazara Parnitskyiego. Młody Ukrainiec, mimo 4 punktów w 5 startach, był pozytywną niespodzianką tego spotkania. O swoich wrażeniach z meczu opowiedział w rozmowie dla ekstraliga.pl.

Błażej Kowol (ekstraliga.pl): Przegrywacie we Wrocławiu 33:57 przeciwko BETARD SPARCIE. To z pewnością były trudne zawody nie tylko dla was, ale również dla ciebie.

Nazar Parnitskyi (FOGO UNIA Leszno): Oczywiście, to był trudny mecz. Zwłaszcza pod nieobecność Janusza Kołodzieja i Damiana Ratajczaka. Robiliśmy, co mogliśmy, aby osiągnąć tutaj korzystny rezultat, ale nie było to nam dane.

Ty zacząłeś kiepsko, ale potem gdzieś odnalazłeś szybkość w swoim sprzęcie.

Tak, wybraliśmy złe ustawienia na początek tych zawodów, miałem problem z dopasowaniem mojego motocykla do tej nawierzchni. Dopiero gdy zmieniłem motocykl, udało mi się gdzieś odnaleźć szybkość i wyglądało to lepiej. Popełniłem jednak za dużo błędów, które muszę na spokojnie przeanalizować i poprawić.

No właśnie, jak odnalazłeś prędkość, to na pewno zaszedłeś za skórę Maciejowi Janowskiemu. Ograłeś go raz, a niewiele zabrakło, aby zrobić to i drugi. Czy ten fakt wywołuje w tobie jakieś dodatkowe emocje, czy to normalny dzień w pracy?

Podchodzę do tego ze spokojem. Jak normalny dzień w pracy. Po prostu miałem swoje zadanie do wykonania. Oczywiście, cieszę się, że udało się przywieźć Macieja Janowskiego za swoimi plecami i dorzuciłem 4 punkty do drużynowego dorobku. Z tego na pewno jestem zadowolony.

W twoim trzecim starcie, gdy dałeś się pokonać kapitanowi BETARD SPARTY Wrocław na samej kresce, chyba zabrakło wyrachowania i nieco szerszej jazdy?

Tak, popełniłem tam duży błąd, to prawda. Za długo jechałem przy samym krawężniku, powinienem wyjechać trochę szerzej i wtedy może udałoby się wygrać ten bieg i zamiast dwóch, przywieźć trzy punkty do mety.

W następnym biegu wyciągnąłeś jednak odpowiednie wnioski. Nieco ostrzej podjechałeś też pod Macieja Janowskiego na wyjściu z drugiego łuku pierwszego okrążenia. Taki był plan czy gdzieś cię tam za bardzo wyniosło?

Po tym przegranym biegu z liderem wrocławian, zauważyłem, że popełniłem błąd. W tym następnym postanowiłem więc pojechać szerzej, co też mi się opłaciło. Wyglądało to z mojej stronie zdecydowanie lepiej.

Jak się czułeś na tym torze? Chyba mocno się zmieniał w trakcie zawodów.

Tak, tor był zupełnie inny niż podczas moich ostatnich wizyt na nim. Również mocno się zmieniał między biegami. Nie mogę jednak narzekać. Tor był dobrze przygotowany, do dobrego ścigania.

Fot. Ewelina Włoch-Wrońska

Twoja postawa zaowocowała nominacją do 15. biegu. Czy to duża nobilitacja, mimo niekorzystnego wyniku?

Oczywiście, to duże wyróżnienie i bardzo mi miło, że znalazłem się w tym biegu. Szkoda jednak, że nie przywiozłem żadnego punktu. Popełniłem za dużo błędów, które ze swojej jazdy muszę wyeliminować, aby osiągać lepsze wyniki.

Dopadły was kontuzje w zespole, które mocno pokrzyżowały wam z pewnością plany. Tobie pozwoliły jednak na wyjazd na tor. Odczuwasz z tego tytułu jakąś presję czy jedziesz ze spokojną głową?

Trudno stwierdzić. Stresowałem się mocno przed tymi zawodami, ale tak mam w sumie zawsze – jest ta nutka niepewności. Szkoda, że jadę ze względu na kontuzję moich kolegów. Trzymam mocno kciuki za ich szybki powrót do zdrowia.

Następny mecz to starcie z liderem z Lublina. Jak przygotujecie się do tego meczu?

Myślę, że będzie to wyglądało tak jak zawsze. Potrenujemy, poszukamy odpowiednich rozwiązań i damy z siebie wszystko w tym niełatwym meczu. Będziemy z pewnością walczyć do samego końca.