Michał Finfa: W swoich szeregach mamy kilka bardzo ciekawych nazwisk (wywiad)

Fot. Patryk Kowalski

W ubiegłym sezonie ORLEN CELLFAST WILKI KROSNO było rewelacją U24 Ekstraligi, zajmując w niej ostatecznie 2. miejsce. W obecnych rozgrywkach początkowo krośnianie spisywali się poniżej oczekiwań. Wydaje się jednak, że dyspozycja drużyny z województwa podkarpackiego zaczyna zmierzać we właściwym kierunku.

Tym bardziej, że drużyna odniosła ona drugie zwycięstwo w tegorocznej edycji U24 Ekstraligi. Pokonała na wyjeździe IMPAKT WŁÓKNIARZA Częstochowa 54:36. Po tym spotkaniu wywiadu portalowi ekstraliga.pl udzielił menadżer ORLEN CELLFAST WILKÓW, Michał Finfa.

Norbert Giżyński (ekstraliga.pl): Dotychczas mieliście na koncie tylko jedną wygraną w U24 Ekstralidze w bieżącym sezonie. Tymczasem we wtorek zaprezentowaliście się niezaprzeczalnie koncertowo – wygraliście w Częstochowie 54:36. Wygląda zatem na to, że właśnie odbijacie się powoli od tej dolnej części tabeli w tych zmaganiach.

Michał Finfa (menadżer ORLEN CELLFAST WILKÓW Krosno): Tak. W swoich szeregach mamy kilka bardzo ciekawych nazwisk. Wreszcie doszło do meczu, gdzie wszyscy w naszym zespole „odpalili”. W związku z tym mamy taki, a nie inny końcowy wynik spotkania w Częstochowie. To na pewno buduje. Początkowo dyspozycja niektórych zawodników w U24 Ekstralidze pozostawiała trochę do życzenia. Natomiast w końcu nasi żużlowcy mieli swoje przysłowiowe „pięć minut” i oby tak dalej. Nie ukrywam, że częstochowski tor sprzyja specyfice jazdy większości naszych zawodników, którzy we wtorek zdobywali punkty. Ta nawierzchnia nie stanowiła dużej tajemnicy. Po pierwszej serii, gdy przegrywaliśmy 9:15, wiedzieliśmy, co trzeba zmienić w naszych motocyklach i to skutkowało ostatecznym rezultatem.

Fot. Patryk Kowalski

Podczas zawodów spiker kilkakrotnie wspominał, że racji tego, iż był pan niegdyś menadżerem KRONO-PLAST WŁÓKNIARZA Częstochowa, doskonale znane są panu tutejsze ścieżki torowe. I rzeczywiście można chyba stwierdzić, że pańska wiedza na temat częstochowskiej nawierzchni miała teraz swoje odzwierciedlenie w praktyce…

Nie zawsze się to sprawdza. Ostatni raz pracowałem tutaj cztery lata temu. Od tamtej pory miejscowy tor bardzo się zmienił. Trajektoria jazdy w żadnym razie nie stanowiła dla nas problemów. Często bywa tak, że zawodnicy sugerują się tym, aby po równaniu toru trzeba jechać blisko „kredy”. W Częstochowie natomiast nie jest tak do końca. Nieco dodaliśmy odwagi zawodnikom, żeby od początku niejako „strunowali” jazdę przy „płocie”. Ta taktyka zadziałała. W efekcie była solidna zdobycz punktowa. Cieszę się bardzo, bo dyspozycja naszych żużlowców była nie tylko efektywna pod względem punktacji, ale przede wszystkim efektowna.

Jeśli chodzi o nazwiska w kadrze pańskiej drużyny, o których pan wspomniał, chciałbym się w pierwszej kolejności przejść do kwestii Daniilsa Kolodinskisa. We wtorek spisał się naprawdę bardzo dobrze. Można było odnieść wrażenie, że po pierwszym nieudanym wyścigu szybko odnalazł odpowiednie ustawienia w motocyklach i punktował już do końca zawodów.

Proszę pamiętać, że takie nazwiska jak Daniils Kolodinskis czy Marko Levishyn to zawodnicy, którzy mają wysokie średnie w Krajowej Lidze Żużlowej. Każdy z nich osobna ma średnią grubo powyżej 2 punktów na bieg. Tak więc U24 Ekstraliga to są rozgrywki, które pomagają im z pewnością w tym, aby mogli łapać wysoką dyspozycję, dzięki stałemu cyklowi jeździeckiemu. To jest świetny pomysł i daje to przyjemność. Co do Kolodinskisa, jest to świetny zawodnik, prowadzony – żartobliwie mówiąc – za uszy przez Andzejsa Lebedevsa. Zarówno on jak i my, jako klub, widzimy w tym żużlowcu talent. Z jednej strony troszkę szkoda, że obecnie jest w takim wieku (w tym roku skończy 24 lata – przyp. red.), bo musi teraz całkowicie wkraczać w „dorosły” speedway. Jednakże jego rozwój jest na tyle dynamiczny, iż myślę, że kariera przed nim się nie zamknie i jeszcze będzie kluczowym zawodnikiem.

Fot. Patryk Kowalski

Następny zawodnik, do którego tematu chciałbym przejść, to Esben Hjerrild, który również pokazał się z bardzo przyzwoitej strony. Świadczy o tym jego dorobek punktowy – 10 z dwoma bonusami.

To jest taki zawodnik, że, gdzie, jak gdzie, ale w Częstochowie – przy jego specyfice jazdy czy sposobie poruszania się na motocyklu – było pewne, iż dobrze się spisze. Jeśli dobrze wyjdzie spod taśmy, dostanie się do płotu i pojedzie dalej do przodu. Ten żużlowiec startował w tamtym roku w Kolejarzu Opole, w 2. Lidze. To nie jest przypadkowe nazwisko, ciekawy zawodnik. Cały czas monitorujemy jego rozwój.

Teraz państwo, jako CELLFAST WILKI KROSNO, macie dłuższą przerwę w METALKAS 2. Ekstralidze. Dopiero 15 czerwca zmierzycie się u siebie z ENERGĄ WYBRZEŻEM Gdańsk. Z pewnością więc ten okres czasu spędzicie przede wszystkim skoncentrowani na przygotowaniu się do tego starcia.

Zgadza się. Niektórzy nasi zawodnicy nie mają obecnie optymalnej dyspozycji – takiej, jakiej by chcieli. Będą przyjeżdżać do nas na treningi. Jeśli tylko pogoda pozwoli, to w najbliższy weekend będziemy solidnie trenować, szykować swoją formę, która w ostatnim czasie troszkę „odjechała” od naszego standardu. Wiemy, że musimy to wszystko po prostu poprawić.

Przez kilka lat (2016-2020) – jak już wcześniej wspomniałem – był pan menadżerem KRONO-PLAST WŁÓKNIARZA. Czy z racji tego faktu, lubi pan wracać do Częstochowy, obojętnie w jakiej roli, formie?

Oczywiście. Mam w tym mieście bardzo dużo znajomych. Fajnie jest tutaj wracać, bo w momencie, kiedy podjeżdżam pod stadion przy Olsztyńskiej, wszystko się przypomina. Ponadto mogę wejść do biura klubu, wypić kawę ze wszystkimi osobami tu pracującymi, w tym prezesem czy trenerami. Fajnie się tutaj przyjeżdża. Kibicuję cały czas KRONO-PLAST WŁÓKNIARZOWI. Jednakże moim domem, gdzie się wychowałem, a także obecnie realizuje swoje plany, w tym zawodowe, jest Krosno. Nie ukrywam, że chciałbym, aby tak pozostało, zwłaszcza, że jestem także Radnym Miasta Krosno. Mocno się tam zakorzeniłem. Uważam zatem, że, jeśli chodzi o KRONO-PLAST WŁÓKNIARZA, to mogę pozostać jedynie w roli kibica tej drużyny.

Norbert Giżyński