Mateusz Cierniak: Nie wiem, kiedy minęły mi dotychczasowe lata w Lublinie (wywiad)

Fot. Marcin Karczewski

Dla Mateusza Cierniaka zakończony sezon był pierwszym, który spędził w gronie seniorów. Jak z jego perspektywy wyglądało kilka ostatnich miesięcy? Co poszło dobrze, a co mogło pójść lepiej? Jakie są plany na sezon 2025? Gdzie w tym roku będzie odpoczywał po trudach sezonu?

Tomasz Kania (ekstraliga.pl): Mateusz, podczas naszej ostatniej rozmowy na gali PGE Ekstraligi w 2023 roku rozmawialiśmy o twoim przejściu z wieku juniora w wiek seniora. Jak to przejście się udało z twojej perspektywy?

Myślałem, że będziemy rozmawiać o pogodzie (śmiech). Myślę, że mogę być zadowolony ze średniej 1,7 punktu na bieg. Nie jest dużo niższa niż w poprzednim sezonie, kiedy jeszcze miałem biegi juniorskie. Jestem zadowolony z tego sezonu. Zawsze mogło być trochę lepiej, ale myślę, że poza pojedynczymi wpadkami, kiedy pojechałem „mega lipę”, to byłem regularnym zawodnikiem. Zdobyłem kolejne doświadczenia, realizowałem nowe zadania i wyzwania, lecimy po więcej.

Pomówmy w takim razie o tych nowych zadaniach – masz na myśli współpracę z młodszymi kolegami z zespołu czy inne aktywności?

Głównie chodzi mi o kwestie nowego numeru startowego, innego układu biegów. Myślę, że to była najcięższa część przejścia z roli juniora do roli seniora. W dużej mierze to przejście siedziało też „w głowie”, myśl, że już nie jestem juniorem. Tak poza tym, to normalny żużel, dalej w kółko (śmiech).

Motywem przewodnim tegorocznej gali podsumowującej sezon była polska edycja serialu „The Office”. Dla was ten sezon to też był kolejny dzień w biurze, kolejny sezon, kolejne złoto?

Gdybym był kibicem i patrzył na suche fakty, punkty, całokształt sezonu to mógłbym to tak określić. Uważam jednak, że to był ciężki sezon i to trzecie złoto z rzędu nie było łatwiejsze niż dwa poprzednie sezony. Największym plusem na pewno było to, że całą drużyną omijały nas kontuzje. Poza tym każdy z nas zmagał się z różnymi problemami, finalnie osiągnęliśmy dobry wynik, ale łatwo nie było.

Myślisz już o przyszłym sezonie? Planujesz, gdzie chciałbyś się pojawić, co osiągnąć, gdzie dojść w poszczególnych zawodach, cyklach?

O tym chyba będę mógł porozmawiać po 20 października, bo wtedy czekają mnie jeszcze jedne zawody, mistrzostwa Europy par w Lonigo, więc mimo Gali PGE Ekstraligi, nie kończę jeszcze oficjalnie sezonu. Na pewno chcę nadal podnosić swój poziom, żeby było lepiej i ciekawiej, myślę, że stać mnie na więcej. Na przemyślenia w sprawie indywidualnych planów przyjdzie jeszcze czas – w sezonie 2024 chciałem wejść do cyklu SEC, byłem blisko, więc może te plany przełożę na przyszły rok. O pozostałych rzeczach będę mógł pomyśleć na początku przyszłego sezonu, kiedy rozpoczną się kwalifikacje do poszczególnych rozgrywek.

Pamiętam, że w tamtym roku, dzień po gali podsumowującej sezon wyjeżdżałeś na Islandię. Jakie plany urlopowe w tym roku?

Podobnie jak rok temu – krótko po Gali PGE Ekstraligi wyjeżdżam. Lecę na Cypr, na obóz rowerowy, przez tydzień będę trenował na kolarzówce. Co do zasady rzadko kiedy toleruję taki typowo „wypoczynkowy” urlop, zawsze staram się, aby był on połączony z aktywnością, z rowerem, bieganiem, z czymkolwiek związanym ze sportem.

Na koniec – co zrobić, żeby nie popaść w rutynę wygrywania z obecną drużyną i za jakiś czas nie odczuć chęci zmiany otoczenia?

Na razie się nad tym nie zastanawiam, przede mną już piąty rok startów w Lublinie, nie wiem kiedy to zleciało, ale na pewno szybko. Na ten moment mam taką strategię, że po co coś zmieniać, skoro jest dobrze. Czuję się w Lublinie dobrze, wszystko jest tak jak być powinno. Można powiedzieć, że razem z Dominikiem Kuberą będziemy gwardią, która się nie zmieniła, bo pozostali zawodnicy gdzieś sobie „podróżują” po klubach.