Martin Vaculik: co lepszego możesz drugiemu człowiekowi dać, jak nie uśmiech i dobrą energię?
14.05.2021 13:34Martin Vaculik z pewnością nie może narzekać na swoją dyspozycję w tym sezonie. Słowak jest w tej chwili trzecim najlepszym zawodnikiem PGE Ekstraligi, a razem z Bartoszem Zmarzlikiem tworzy drugą najskuteczniejszą parę sezonu. W rozmowie dla speedwayekstraliga.pl, zawodnik MOJE BERMUDY STALI Gorzów opowiada o tym, czy gra w Eliga Manager, o silnikach, rodzicielskich poradach z kolegami z drużyny i podejściu do życia.
Julia Pożarlik (speedwayekstraliga.pl): Gra pan w Eliga Manager? Bo jeździ pan tak znakomicie, że pokusiłabym się o stwierdzenie, że ma pan siebie w składzie i stąd ta fantastyczna jazda, by robić jak najwięcej punktów.
Martin Vaculik: Nie, nie gram w tą grę. Chciałem to założyć już rok temu, jak to właśnie wyszło. Nie pamiętam na czym się to skończyło, że jednak nie zacząłem w to grać. Mam kolegów, którzy w to grają. Też bym chciał, ale jeszcze się do tego nie zebrałem. Kiedyś na pewno zacznę. Mam aplikację PGE Ekstraligi, bo to jest super aplikacja, czytam w niej wszystko, ale Eliga Manager nie mam. Jak będę miał to oczywiście pierwszą osobę, którą zakontraktuje to pewnie siebie (śmiech).
Oczywiście żartuje, ale chciałabym wspomnieć o pana fantastycznych wynikach w tym sezonie. Aktualnie jest pan trzecim najskuteczniejszym zawodnikiem PGE Ekstraligi tuż za Bartoszem Zmarzlikiem i Maciejem Janowskim. Razem z kolegą z drużyny tworzycie też na ten moment drugą najlepszą parę PGE Ekstraligi. Spodziewał się pan aż tak wspaniałego początku sezonu?
– Zawsze mam taką nadzieję, że będzie to dobry sezon, także ja się bardzo cieszę, że wyniki są w miarę ok. W ostatnim meczu mieliśmy delikatne problemy techniczne, ale niestety to jest sport motorowy i nie raz nie da się tego uniknąć. Mam nadzieje, że już teraz znaleźliśmy tę przyczynę problemu i myślę, że we Wrocławiu będzie ponownie dobrze, ale co najważniejsze, moja drużyna cały czas wygrywa, robi dobre wyniki i jest to taki monolit. Zawodnicy punktują razem i razem to ciągniemy. Kiedy jeden ma gorszy dzień, to chłopaki go pociągną i z tego się bardzo cieszę. Moim zdaniem to pomaga też mojej dyspozycji, którą prezentuję. Jestem w drużynie, w której panuje świetną atmosfera, także to moim zdaniem jest kluczem do moich wyników.
Właśnie można zauważyć, że ta atmosfera w waszym teamie jest dobra.
– Bardzo dobra.
Tym razem jedziecie do Wrocławia na spotkanie z BETARD SPARTĄ. Czy ten mecz będzie jednym z najtrudniejszych, jakie mieliście do tej pory?
– Będzie to kolejne spotkanie w kalendarzu dla nas. Nie patrzymy na to, z kim jedziemy. Na pewno to będzie ciężkie spotkanie, bo nie ma łatwych spotkań w PGE Ekstralidze, bo to jest najmocniejsza liga świata i każde spotkanie to tylko i wyłącznie potwierdza. Podchodzimy do tego meczu tak, jak do każdego innego.
Na czym pan jeździ, że jest pan tak szybki?
– Mam mojego tunera Ashleya Hollowaya, który robi kawał dobrej roboty i poświęca bardzo dużo czasu, energii i finansów do rozwoju swojej pracy i to przynosi swoje owoce. Do tego też z czasem się docieraliśmy. Teraz on wie, czego ja potrzebuję, ja znam charakterystykę jego silników i to jest w tej chwili dobre i profituje. Także nic tylko się cieszyć i modlić, żeby to się utrzymało przez jak najdłuższy czas.
Wygrana z FOGO UNIĄ Leszno na ich domowym torze uskrzydliła wasze marzenie o wygraniu tegorocznych rozgrywek PGE Ekstraligi?
– My cały czas mocno stąpamy po ziemi. Żyjemy chwilą – tu i teraz. Pokornie idziemy z meczu na mecz z wiedzą o naszej jakości i mocy. Wiemy, gdzie mamy mocne strony w naszej drużynie, zdajemy sobie też sprawię z tego, ile wkładamy w to energii i zaangażowania. Dajemy z siebie 100%, ale przy tym wszystkim jest też zachowana pokora, szacunek, ale i oczywiście ogromna chęć wygrywania każdego spotkania.
Od tego tygodnia wracają kibice na stadiony. Czy ta świadomość, że ludzie oglądają rozgrywki na żywo bardziej motywuje, czy jednak jest to większy stres?
– Oczywiście to jest super. Świetnie, że kibice wracają i mam nadzieję, że już nigdy nie będą musieli schodzić z tych trybun. Mam nadzieję, że już na zawsze kibice z nami zostaną, bo na tym polega sport i profesjonalna liga. Kibice mają swoje ulubione drużyny, chcą oglądać wydarzenia sportowe, a my chcemy im dostarczać emocji i frajdy z tego. Oni wchodząc na stadion oczekują, że dostaną dobrą porcję emocji, a my jesteśmy tymi aktorami, którzy im tego mają dostarczyć. Dla nas i dla kibiców jest to super i wzajemnie się potrzebujemy.
Na ręce ma pan tatuaż z wizerunkiem pana i Janusza Kołodzieja. Skąd pomysł na taki tatuaż?
– To był rękaw poświęcony sportu, jaki uprawiam. To był bieg z ligi szwedzkiej. Ścigaliśmy się w Gislaved w drużynie z Vetlandy, w której wtedy jechaliśmy z Januszem. Pojechaliśmy wtedy na 5:1 i przybiliśmy piątkę. Nie pamiętam już, czy to były półfinały, czy finały, ale chyba mi się wydaję, że ten bieg dawał nam coś fajnego. Ja Janusza generalnie bardzo lubię. Za czasów, kiedy jeździłem w Tarnowie to on mi bardzo pomagał także poza żużlem. Jest to człowiek bardzo dobry, do którego mam wielki szacunek. Ten tatuaż to takie zwieńczenie tego.
Z Bartoszem Zmarzlikiem nie tylko świetnie dogadujecie się na torze, ale w jednym z wywiadów powiedział pan o rozmowach na tematy rodzicielskie. Uczył pan Bartosza, co i jak trzeba zrobić przy małym dziecku, czy jednak skończyło się tylko na takich neutralnych, podstawowych poradach?
– To oczywiście żarty, ale wiadomo, Bartosz jest teraz już tatą, ja też jestem tatą. Ja mam dwóch chłopaków, Bartek ma jednego i do tego jest jeszcze Szymon, który też ma dzieci. Jak jest okazja, to sobie oczywiście rozmawiamy na takie tematy, bo rodzina jest czymś największym. Nie ma nic więcej od rodziny, dlatego zawsze możemy się podzielić doświadczeniami. Dzieciaki to jest największa radość na świecie i wzajemnie się cieszymy naszymi rodzinami. Kiedy jest potrzeba, to oczywiście Bartek może mnie zapytać o wiele rzeczy, bo chętnie się podzielę doświadczeniem.
Świetna postawa pana i Bartosza Zmarzlika w PGE Ekstralidze zaostrza apetyt kibiców na wasze starcia w FIM Speedway Grand Prix. Jak pan widzi tę rywalizację w tym roku?
– Fajnie, cieszę się na tą rywalizację, bo Bartek oczywiście jest dwukrotnym mistrzem świata i to z rzędu. Jest to niesamowity talent i jeden z najcięższych rywali, jakiego człowiek może sobie wyobrazić. Ja zrobię wszystko, żeby odjechać jak najlepszy sezon. Co będzie, to będzie, zobaczymy na koniec roku. Oczywiście moja ambicja sportowa jest taka, żeby pojechać jak najlepiej i zdobyć tytuł mistrza Świata. Jest nas tam szesnastu i wszyscy chcą tego samego, także będzie to bardzo ciekawy rok w Grand Prix.
Słynie pan z poczucia humoru i wiecznego uśmiechu na twarzy. Skąd taki luz i tyle pozytywnego podejścia u pana?
– Uważam, że zawsze lepiej się uśmiechać i być pozytywnym, niż się nie uśmiechać i być negatywnym. Oczywiście są też cięższe momenty w życiu i też nie zawsze da się utrzymać taki nastrój, żeby się non stop uśmiechać, ale uważam, że trzeba być pozytywnym, bo co lepszego możesz drugiemu człowiekowi dać, jak nie uśmiech i dobrą energię? To jest coś najlepszego, co możemy od siebie dać i ja bym wolał, żeby każdy mi dawał uśmiech i pozytywną energię.
Julia Pożarlik