Lindgren: „Mam nadzieję, że nadejdzie jeszcze pozytywna przyszłość dla Szwecji” (wywiad)

Fot. Marcin Karczewski

Fredrik Lindgren, kapitan drużyny Szwecji, która walczyła w barażu Drużynowego Pucharu Świata o awans do finału, opowiedział w rozmowie dla speedwayekstraliga.pl o kierunku, w jakim zmierza szwedzki speedway oraz o jego ocenie żużla kiedyś i dziś.

Alicja Labrenc (speedwayekstraliga.pl): Można powiedzieć, że w szwedzkim żużlu mamy ciebie i pewnego rodzaju lukę. Czy masz pomysł, jak to zmienić lub widzisz jakiś plan na to w twoim kraju?

Fredrik Lindgren: Powiem szczerze, że nie wiem. Mam nadzieję, że to się zmieni. Potrzebujemy, aby zawodnicy tacy jak Jacob Thorssell , Oliver Berntzon, Kim Nilsson mogli nabywać coraz większego doświadczenia, choćby w zawodach takich jak DPŚ. Nie mieli zbyt dużo okazji do tej pory, aby zaznać takiego ścigania. Tak samo jak zawodnicy, którzy ścigają się w SGP2. Także mam nadzieję, że nadejdzie jeszcze pozytywna przyszłość dla Szwecji w żużlu.

Niedawno odbył się Speedway Ekstraliga Camp  w Toruniu, mamy również U24 Ekstraligę. Czy myślisz, że to może pomóc, czy to nadal za mało?

Trudno powiedzieć. Oczywiście Camp dla młodszych, ścigających się choćby na 250cc to jest naprawdę fajny pomysł i coś dobrego dla dzieci. Dla szwedzkich zawodników trudne jest to, że ściągają się we wtorki, gdzie większość młodych zawodników ma ligę U-24, więc nie mają tylu okazji do tego, aby startować.

Szwecja ostatni raz sięgnęła po złoto DPŚ w 2015 roku. Czy pamiętasz ten finał?

Tak, oczywiście, zdobyłem wtedy 11 punktów, startowaliśmy w Vojens. Finał został przeniesiony na następny dzień z powodu deszczu. Było bardzo blisko jeśli chodzi o punkty, wśród liderujących drużyn – naszej i duńskiej. Udało mi się wygrać jeden z decydujących biegów, dzięki czemu Andreas Jonsson mógł w swoim – ostatnim biegu zawodów – zapewnić nam złoto. To było fantastyczne…

Jak ważne jest dla ciebie, że możesz startować pod swoją flagą, po raz kolejny w tak historycznych zawodach jak DPŚ?

Tak, bardzo. Definitywnie dużo bardziej wolę tę formułę od Speedway of Nations. Większa grupa chłopaków, którzy mogą startować jako drużyna, spotkać się, pobyć razem. Uważam, że to dobrze na nas działa. Jacob czy Olivier mieli mniej szans, aby zaznać podobnego poziomu ścigania. W SoN mamy tylko dwóch zawodników, a tak kolejni mają okazję do zdobycia ważnego doświadczenia.

W 2012 roku startowałeś dla wrocławskiej drużyny. Lubisz tu wracać? Może masz jakieś ulubione miejsca?

Obecnie nie, ale kiedy tu jeździłem, miałem kilka. Zawsze jednak uważałem, i dalej to podtrzymuję, że jest to jedno z najpiękniejszych miast w Polsce. Na pewno wyróżnia się rynek, niesamowity zwłaszcza letnią porą, z tyloma fajnymi restauracjami wypełnionymi ludźmi. Bardzo miły klimat. Takie kultywowanie czasu spędzonego wspólnie.

Czy uważasz, że szeroko pojęte social media, otoczka związana ze sportem, czasami zaczyna nieco za bardzo przejmować ster, a zostawiać choćby żużel nieco “w cieniu”?

Moim zdaniem, mógłbym poradzić sobie bez tego, ale niestety jest to w pewnym sensie „wymagane”, ale niepotrzebnie zabiera bardzo dużo energii i czasu.

Z twojej perspektywy, jak bardzo zmienił się żużel, ale również walka o tytuł Indywidualnego Mistrza Świata, gdzie niejako hegemonem stał się Bartosz Zmarzlik?

To niesamowity zawodnik, trudno mi jednak porównać czasy, bo kiedy ścigałem się w czasach Tony’ego Rickardssona, to on również był niesamowity. Jednak teraz Bartosz jest, moim zdaniem, jeden poziom wyżej od całej reszty, ale staram się ciągle zminimalizować tę różnicę (śmiech).

Dziękuję za rozmowę.

Dziękuję bardzo.

 

Alicja Labrenc