Grzegorz Zengota: Skończyliśmy z pewnym niedosytem

Fot. Patryk Kowalski

FOGO UNIA Leszno w niedzielne popołudnie podzieliła się punktami meczowymi z NOVYHOTEL FALUBAZEM Zielona Góra. Losy spotkania rozstrzygnęły się w biegach nominowanych po emocjonującej walce. Wydarzenia na torze podsumował Grzegorz Zengota, który zdobył łącznie 9 punktów.

Wygrana dla obu zespołów była w zasięgu wzroku. O remisie zadecydowały szczegóły i błędy po obu stronach. Rezultat i przebieg meczu ocenił Grzegorz Zengota.

– Patrząc z perspektywy całego spotkania, remis jest sprawiedliwym wynikiem. Zwycięstwo było na wyciągnięcie ręki, ale trudno. Ważne że na torze było widowisko i kibice wyszli ze stadionu zadowoleni. Było mnóstwo walki, nikt się nie poddawał i walczył od startu do mety. Skończyliśmy z pewnym niedosytem, bo to spotkanie było na naszym domowym torze i liczyliśmy tutaj na zwycięstwo. Wyciągniemy wnioski i wyeliminujemy błędy – powiedział po spotkaniu zawodnik FOGO UNII Leszno.

Gospodarzy w trakcie zawodów spotykał pech. Dwa defekty i upadek Keynana Rew przyczyniły się do tego, że drużyny podzieliły się punktami. – Trochę potraciliśmy punktów, szczęście nam nie do końca pomagało, ale też nie chcemy na to zrzucać winy. Warunki były równe dla wszystkich. Z naszej strony daliśmy z siebie wszystko, ale wystarczyło to na remis. Chcemy wygrywać, aby „Smok” był niezdobytą twierdzą, ale do tego musimy wyeliminować błędy, które nam się przytrafiają – przyznał Grzegorz Zengota w rozmowie z ekstraliga.pl.

Bolączka jednego z liderów FOGO UNII są ostatnie biegi. Pierwszą część zawodów mógł zaliczyć do udanych, jednak tej samej skuteczności zabrakło mu w późniejszej fazie. – Mogłem inaczej rozegrać te dwa ostatnie wyścigi, jeśli chodzi o pierwszy łuk. Cieszę się z pięciu takich dobrych startów. Muszę popracować nad kwestią rozgrywania pierwszego łuku, bo on jest kluczowy często, a wiadomo, z przodu stawki jedzie się inaczej niż z tyłu – zaznaczył.

– Chcę pracować nad równiejszą jazdą, jeśli chodzi o punkty. Z tym jest trochę kłopot. Już w meczu z Częstochową było podobnie. Teraz były trzy wyścigi w miarę równe. Mam nadzieję, że następnym razem będą cztery i tak będę dokładał. Chciałoby się mieć pięć, ale jeździmy w Ekstralidze, gdzie nie jest łatwo zwyciężać, bo każdy gryzie tor jak tylko najlepiej potrafi – dodał 35-latek.

Bartosz Glapiak