Iversen: kontuzja Klindta zdecydowała o wygranej gości

Fot. Jan Kwieciński

W sobotnie popołudnie na stadionie przy ulicy Zawodników 1 w Gdańsku ENERGA WYBRZEŻE podejmowała #ORZECHOWAOSADA PSŻ Poznań. Niestety dla przybyłych tego dnia kibiców, widowisko było jednostronne, a przyjezdni tryumfowali 49:41. W pierwszym starciu w Poznaniu padł remis 45:45, co pozostawiało sprawę punktu bonusowego otwartą aż do starcia na Pomorzu. Fiasko w staraniach o korzystny wynik może okazać się dla zespołu prowadzonego przez trenera Eryka Jóźwiaka podwójnie dotkliwe. W każdym z pozostałych starć, aby ostatecznie wywalczyć punkt bonusowy, niezbędne będzie bowiem odrabianie strat. Po spotkaniu głos zabrał niekwestionowany lider zespołu z Gdańska, Niels-Kristian Iversen.

Michał Kesler (ekstraliga.pl): Mimo znakomitej postawy indywidualnej, niestety nie udało się pociągnąć ze sobą całej drużyny. To niezwykle dotkliwa porażka w kontekście walki o utrzymanie. Co twoim zdaniem zdecydowało o wyższości przyjezdnych?

Niels-Kristian Iversen (ENERGA WYBRZEŻE Gdańsk): Myślę, że przede wszystkim zabrakło punktów naszego kapitana. Konieczność rywalizacji o utrzymanie bez Nicolaia stanowi spore wyzwanie. Zarówno ja, jak i Krzysztof byliśmy w stanie walczyć z najlepiej punktującymi zawodnikami z drużyny przeciwnej, jednak zabrakło wspomnianego wsparcia i uzupełnienia. Uważam, że aby zwyciężać, niezbędne jest posiadanie co najmniej czterech regularnie punktujących zawodników. Uważam, że kontuzja Klindta zdecydowała o wygranej gości.

Sezon powoli zmierza do końca, na horyzoncie coraz mniej możliwości. Jak twoim zdaniem wyjść z tak trudnej sytuacji? Czego potrzebuje zespół?

Szczerze? Niestety nie mam pojęcia. Wierzyłem, że uda nam się wygrać, co pozwoliłoby na uzyskanie bezcennego punktu bonusowego. Potem musielibyśmy stanąć na wysokości zadania i pokonać na własnym obiekcie drużynę z Rzeszowa, jednak teraz wspomniany scenariusz się skomplikował. Chciałbym móc jasno stwierdzić, co powinniśmy zrobić, chciałbym, aby drużyna była w innym położeniu, jednak nikt z nas nie jest w stanie cofnąć czasu. Musimy walczyć dalej i liczyć na to, że wydarzy się cud.

Fot. Tomasz Rosochacki

Biorąc pod uwagę elementy, które ostatecznie kosztują zespół punkty, należy zwrócić uwagę nie tylko na brak Klindta, ale również nikłe zdobycze punktowe sekcji juniorskiej. Czy będąc tak doświadczonym i utalentowanym zawodnikiem starasz się wspierać działania młodzieżowców? Jak często współpracujecie?

Uważam, że juniorzy potrzebują przede wszystkim więcej czasu na torze i doświadczenia. W tej chwili kolejnym niesprzyjającym odpowiednim wynikom czynnikiem może być presja. Znajdujemy się w wyjątkowo trudnej sytuacji, dla nich tak duża odpowiedzialność za wyniki, to coś zupełnie nowego. Przy normalnej jeździe, kiedy nie ma się noża na gardle, zwykle można pozwolić sobie na więcej. Wówczas zwłaszcza w przypadku młodych zawodników, wszystko wygląda dużo prościej.

Zamierzasz zmieniać coś w planie treningowym czy konsekwentnie będziesz realizował program, który obecnie pozwala ci na znakomite wyniki?

Stawiam na rutynę. W tygodniu będę miał przyjemność jeździć w Danii i Anglii, a weekend stawimy się na niezwykle trudnym spotkaniu w Bydgoszczy. Wszystko jeszcze może się wydarzyć, nie ma sensu przedwcześnie składać broni.