Emil Sajfutdinow: Ten mecz miał w sobie wszystko (wywiad)
13.09.2023 13:23Emil Sajfutdinow to najlepszy żużlowiec półfinałowego dwumeczu pomiędzy FOR NATURE SOLUTIONS KS APATOREM Toruń a BETARD SPARTĄ Wrocław. 33-latek dopiero w 11. biegu rewanżu znalazł pogromcę, do tego czasu przywożąc do mety same “trójki”. Jego drużyna przegrała jednak 39:51 i zamiast walki o złoto, czeka ją walka o brąz. Sajfutdinow specjalnie dla speedwayekstraliga.pl opowiedział o meczu, postawie juniorów i nadziei na medal.
Błażej Kowol (speedwayekstraliga.pl): Przegrywacie we Wrocławiu 39:51 i ostatecznie pojedziecie w meczu o brązowy medal. Jest chyba jednak spore rozczarowanie, gdy przeanalizuje się okoliczności tej porażki?
Emil Sajfutdinow (FOR NATURE SOLUTIONS KS APATOR Toruń): To prawda. Apetyt rośnie w miarę jedzenia i rzeczywiście poczuliśmy w pewnym momencie tego spotkania krew. Nas tu przecież miało w ogóle nie być. Awansowaliśmy jako “lucky loser”. Daliśmy z siebie wszystko, chcąc awansować do finału, ale to wrocławianie okazali się lepsi. Taki jest sport. Czasami piękny, a czasami gorzki.
Wrocławian dopadły w trakcie meczu kolejne kontuzje. Jak wspomniałeś, apetyt rósł wcześniej, a wobec tych nieprzyjemnych okoliczności, pewnie porażka boli jeszcze bardziej.
Tak, rozczarowanie jest większe, patrząc na okoliczności. Byliśmy blisko, ale ciągle daleko. Mogliśmy zdobyć więcej punktów w Toruniu – tu też łatwo pogubiliśmy ważne oczka. Powinniśmy lepiej wykorzystać to nieszczęście, które dotknęło wrocławian – z tego miejsca życzę też zawodnikom szybkiego powrotu do zdrowia. My ostatecznie nie wykorzystaliśmy szansy, która się przed nami otworzyła.
Indywidualnie poniosłeś porażkę dopiero w swoim 11. biegu tego dwumeczu, a pogromcą okazał się Daniel Bewley. Udało ci się znaleźć optymalne ustawienia w idealnym momencie sezonu?
Oczywiście wiadomo, że chce wygrywać każdy bieg, ale taki jest sport. Nie wszystko zależy ode mnie. Błędu tam raczej nie popełniłem, ale znalazłem się w nieodpowiednim miejscu i czasie – reszta chłopaków wyjechała tak, że dostałem szprycą raz i drugi, i nie miałem możliwości, aby wygenerować odpowiednią prędkość. W 15. biegu nie dokonałem zmian w ustawieniach i kosztowało mnie to punkty. Zrobiłem jednak, co mogłem i dałem z siebie wszystko. Tym razem było dobrze, ale nie udało nam się przypilnować tego wyniku – za dużo się działo. Chciałem pomóc, jak tylko się da, ale nie zawsze się to udaje.
No właśnie, w poprzednim starciu odjechałeś najgorszy mecz tego sezonu w PGE Ekstralidze, a teraz imponowałeś szybkością. Co zmieniłeś?
Dokonałem dokładnej analizy tego, co się wówczas stało. Dobrałem zły motocykl do tego toru, nie potrafiłem się odpowiednio przełożyć. Tym razem podjąłem inną decyzję i od samego początku to zagrało. Miałem nadzieję, że będzie to działać i po próbnym starcie już czułem, że trafiłem. Te dwa ostatnie biegi nie ułożyły się tylko tak, jakbym chciał, jednak tego już nie zmienię. Chciałem też odjechać próbę toru, ale dałem szansę innym chłopakom, żeby się rozjeździli. Moim celem była pomoc chłopakom, ale nie zawsze się to udaje.
Kevin Małkiewicz – chyba zapamiętasz to nazwisko. Dwukrotnie, można powiedzieć, zalazł ci za skórę swoją jazdą. Najpierw postraszył w biegu nr 8, a później jego akcja po wewnętrznej przeszkodziła ci nabrać prędkości w 13. biegu.
Bardzo dobry żużlowiec. W taki sposób rodzą się największe talenty tego sportu. Młodzi zawodnicy takimi biegami budują pewność siebie. Ja sam jako młokos miałem okazję rywalizować z Tomaszem Gollobem i czasami udawało się go minąć czy pokonać. Gdy czujesz, że jesteś w stanie wygrywać z najlepszymi, to dlaczego masz tego nie robić? Jak młodzi zawodnicy będą się uczyli, starali i nie zabraknie im odwagi, to będą rosnąć na dobrych żużlowców. Szacunek dla wrocławskich juniorów, którzy pokazali, że mogą wygrywać z seniorami i tak naprawdę wygrywać mecze. Świetnie zastąpili nieobecnych seniorów w swojej drużynie.
Po biegu poklepałeś Kevina Małkiewicza – gratulacje świetnego biegu?
Dokładnie, gratulowałem mu dobrego biegu. Cieszyłem się, że pojechał tak dobrze, ale też wybrał bardzo dobrą koleinę na starcie i odpowiednio układał się na motocyklu. Kevin ma naprawdę duży potencjał, który musi podeprzeć ciężką pracą.
Wróćmy do samego meczu, bo tam już w pierwszej serii wrocławianie uciekli wam na 12 punktów. Co takiego stało się, że z wyjątkiem ciebie, nikt nie był w stanie zapisać przy swoim nazwisku nawet dwójki? Źle odczytaliście ten tor?
Trudno powiedzieć. Robert Lambert czy Patryk Dudek mieli tu okazję pojeździć podczas DPŚ, byli też na próbie toru, ale nie było jednego wspólnego wniosku. Ktoś mówił, że ma za słabo, ktoś, że za mocno – to bardzo indywidualna kwestia. Próbowałem coś pomóc, doradzić chłopakom, ale wiadomo, że każdy ma swoje ustawienia, które nie zawsze sprawdzą się u kogoś innego.
Jak różnił się ten tor od tego, który zastałeś w lipcu?
Sam tor był raczej podobny. Może trochę szybszy niż ostatnio, zewnętrzna była też lepiej podrapana. Ważniejsza była jednak pora i pogoda. Wówczas mecz był o wcześniej porze, przy temperaturze o kilka stopni większej. To ma większy wpływ na zachowanie nawierzchni.
Czyli można było się ścigać.
Tak, to był dobry tor do ścigania. Nie było jednej ścieżki, a na całej szerokości można było znaleźć dobre miejsca i próbować rozpędzić swój motocykl.
Przed wami mecz o brązowy medal z TAURON WŁÓKNIARZEM Częstochowa. Wy postawiliście poprzeczkę wrocławianom wysoko, a tymczasem w Częstochowie atmosfera nie jest najlepsza. Czujecie krew również przed tym starciem?
Na razie musimy ochłonąć po półfinałowym starciu i go przeanalizować. Wiadomo, że nikogo nie lekceważymy. Czy ktoś jest rozbity, czy nie, też będą chcieli wygrać i zdobyć medal. Będzie na pewno dobre widowisko żużlowe. Postaramy się wyciągnąć z tych zawodów jak najwięcej, zwłaszcza u siebie w Toruniu. Gwarantujemy dużo emocji!
Czy negatywna atmosfera rosnąca wokół drużyny ma bezpośrednie przełożenie mentalne na żużlowców? Czy to jednak bardziej indywidualna kwestia?
Wydaje mi się, że nie. Żużel to specyficzny sport, bo niby jest drużynowy, ale jednak indywidualny. Każdy podchodzi więc do tego inaczej. Co z tego, że są rozbici – i tak będą chcieli wygrać i zrobią co w ich mocy, aby tak się stało. Nie wiem, czy w Częstochowie to wysoka porażka w półfinale miała wpływ na atmosferę, ale na pewno będą chcieli o tym zapomnieć i zdobyć medal. My też postaramy się wygrać i wciąż uczymy czegoś nowego, aby rezultaty były jak najlepsze. Nie zawsze to wychodzi tak, jak chcemy. Dlatego też kibice zobaczyli tutaj świetne zawody. Oczywiście nie życząc nikomu kontuzji, ten mecz miał w sobie wszystko.
Błażej Kowol