Damian Ratajczak: Wraca luz i znów bawię się jazdą

Fot. Klaudia Żurawska vel Dziurawiec

FOGO UNIA Leszno w Lublinie zakończyła swój udział w tym sezonie PGE Ekstraligi. W rewanżowym ćwierćfinale przeciwko MOTOROWI Lublin, Damian Ratajczak dołożył do dorobku zespołu trzy punkty i dość nieoczekiwanie wygrał bieg juniorski z Wiktorem Lampartem i Mateuszem Cierniakiem.

W ostatnich tygodniach Damian Ratajczak notuje wyraźną zwyżkę formy. W pierwszym meczu ćwierćfinałowym młodzieżowiec FOGO UNII Leszno zdołał wygrać dwa biegi i błysnąć waleczną postawą. Nieźle było też w rewanżu, bo triumf w wyścigu juniorskim należy uznać za spory sukces. Biało-niebiescy z Lublina wrócili jednak na tarczy po porażce 39:51.

Mimo porażki, leszczynianie pokazali w Lublinie swoje waleczne oblicze. Przed meczem mówiło się, że FOGO UNIA potrzebuje cudu, a tymczasem przez moment nawet prowadziła. – Jednak koniec końców, gospodarze nam odjechali. Byli u siebie i pod koniec zabrakło punktów z naszej strony, żeby móc powalczyć. MOTOR był od nas po prostu lepszy – powiedział po meczu wprost w rozmowie ze speedwayekstraliga.pl Ratajczak.

Zwycięstwo w biegu młodzieżowym to jedno, ale uwagę zwrócił przede wszystkim styl juniora. Ratajczak bardzo mocno pracował na motocyklu. – Proste w Lublinie są długie. Starałem się jak najbardziej pomagać motocyklowi, żeby uzyskać jak największą prędkość. Czasem chyba nawet za mocno – tłumaczył 17-latek. – To pokazuje, że wraca luz i że bawię się znów jazdą. I to jest dla mnie najważniejsze, bo jak nie czerpiesz zabawy, to jazda wygląda gorzej – dodał.

W kolejnych biegach w Lublinie było już nieco słabiej. Wychowanek FOGO UNII Leszno przyznał, że nie ustrzegł się błędów. – Bieg juniorski pojechałem dobrze, ale potem mi czegoś brakowało. Robiłem też błędy na startach. W Lublinie jak zrobisz błąd na starcie, to ciężko wyprzedzać. Da się, ale jest trudno i w tym meczu nie było mnie na to stać – wyjaśnił.

Leszczyński zespół zakończył sezon na 6. miejscu. Początek sezonu w wykonaniu FOGO UNII był wyraźnie lepszy, ale wtedy Ratajczak leczył złamany obojczyk i dopiero wracał do jazdy. W jego przypadku z formą było wręcz odwrotnie. – Kontuzja z początku sezonu trochę wybiła mnie z rytmu, ale urazy są wpisane w ten sport i trzeba się z nimi liczyć. Nie zawsze jest kolorowo. Były momenty i słabsze, i pozytywne. Tak jak rok temu, końcówka była już coraz lepsza i liczę na postępy do końca sezonu – zakończył.

Joachim Piwek