Bartłomiej Kowalski: Udowodniliśmy swój potencjał (wywiad)

Fot. Ewelina Włoch-Wrońska

Bartłomiej Kowalski powrócił do jazdy w PGE Ekstralidze po krótkiej przerwie, spowodowanej kontuzją łopatki. Zdobywając 11 punktów z dwoma bonusami był współautorem zwycięstwa BETARD SPARTY Wrocław nad KRONO-PLAST WŁÓKNIARZEM Częstochowa 54:36. Po tym starciu żużlowiec przyznawał, że po urazie nie ma już śladu.

Norbert Giżyński (ekstraliga.pl): Przed meczem były różne przewidywania na temat tego, jak on ostatecznie się zakończy: czy na korzyść gospodarzy, czy może też – zespołu gości. Drużyna z Częstochowy bowiem była mocno napędzona zwycięstwem w Zielonej Górze, gdzie wy z kolei przegraliście i to dość wyraźnie. Tymczasem rozbiliście ekipę przyjezdną.

Bartłomiej Kowalski (BETARD SPARTA Wrocław): Tak. Szykowaliśmy się bardzo mocno do tego spotkania. Nie lekceważyliśmy rywali, bo wiedzieliśmy, że byli w gazie i zaczynają coraz bardziej się rozpędzać. Pokazaliśmy jednak, że mamy sporo zapasów w drużynie, jeśli chodzi o sztab, zawodników czy teamów. Udowodniliśmy tym samym swój potencjał i chcemy to „ciągnąć” jak najdłużej.

Startowaliście przeciwko drużynie, w której niejako wychowywałeś się, jeśli chodzi o twoją przygodę żużlową w PGE Ekstralidze. Czy zatem tego typu meczu jak właśnie z KRONO-PLAST WŁÓKNIARZEM Częstochowa jakoś specjalnie cię motywują?

Przyznam, że po dłuższym czasie, tylu latach, nie odczuwam jakiejś zbędnej presji. Czasami jest tak, że zawodnicy różnie wspominają pobyty w dawnych swoich klubach. Natomiast ja ogólnie wszystko dobrze wspominam w przypadku mojej przeszłości w Częstochowie.

Fot. Ewelina Włoch-Wrońska

Twój występ w meczu to 11 punktów plus dwa bonusy – jeden z lepszych w obecnym sezonie. Musiał cię ten start bardzo cieszyć?

Tak, bardzo mnie ucieszył. Zwłaszcza, że ostatnie dni były dla mnie ciężkie. Można powiedzieć, że musiałem walczyć sam ze sobą, by jak najszybciej wrócić na tor. Mój występ cieszył mnie nie tylko ze względu na jazdę indywidualną, ale i drużynową, bo wygraliśmy w super stylu.

Właśnie wróciłeś po kontuzji łopatki. To był twój pierwszy mecz w PGE Ekstralidze po przerwie, która długo nie trwała. Odczuwasz jeszcze bóle w związku z tym urazem?

Bólów nie odczuwam żadnych, jeśli już to brak jazdy. Z czasem jednak do wszystkiego powoli będę się przyzwyczajać. Nic mi nie sprawia trudności w jeździe, wszystko fajnie wygląda. Korzystając z okazji – bardzo serdecznie chciałbym podziękować swoim rehabilitantom, którzy wykonali kawał dobrej pracy, żebym mógł szybko wrócić do ścigania.

Fot. Patryk Kowalski

W następnej rundzie PGE Ekstraligi wygląda na to, że szykuje się dla was ciężkie spotkanie. 5 lipca jedziecie bowiem do Grudziądza, a więc – nie ma co ukrywać – na teren trudny. Mimo to po wygranej możecie mieć tylko jeden cel: zwycięstwo i to za trzy punkty?

Oczywiście. Przyświeca nam taki cel. Teraz przez najbliższe dni będziemy się stroić, żeby tę naszą „klątwę” nieudanych meczów wyjazdowych zdjąć właśnie w Grudziądzu (uśmiech).

Wcześniej rozmawiałem z Nikodemem Mikołajczykiem, twoim kolegą z zespołu. Zasugerowałem mu, że wygraną z częstochowską drużyną pokazaliście, że wróciliście do gry, by walczyć o najwyższe cele w bieżącym roku. On mi powiedział, że będziecie starać się nawet o złoto. Podtrzymujesz jego słowa?

Tak, jak najbardziej. Fajnie, że Nikodem ma takie stanowisko w tej sprawie. Wszyscy bowiem w drużynie mamy podobne podejście. Będziemy do tego dążyć.

Norbert Giżyński