Kto pamięta “eliminatory” w Grand Prix?

foto. JAREK PABIJAN

Cykl Grand Prix rozgrywany jest od 1995 roku, ale nie zawsze system pojedynczych turniejów był taki jak obecnie. Przez jakiś czas obowiązywała rewolucyjna tabela z udziałem 24 zawodników i 25 wyścigów.

Tzw. „eliminatory” istniały w sezonach 1998-2004. Ich nadrzędną zasadą było to, że po dwóch nieudanych wyścigach (miejsca 3-4) zawodnik żegnał się z turniejem. Ponadto najpierw 16 zawodników przystępowało do tzw. turnieju wstępnego, a następnie ósemka kwalifikowała się do głównego, gdzie czekało też ośmiu rozstawionych zawodników. Aż takiej wagi nie miały zwycięstwa biegowe. Gdy zawodnik od początku turnieju przyjeżdżał tylko na drugiej pozycji, to i tak zameldował się w finale (do kolejnych etapów wchodziła najlepsza dwójka).

Zawodnicy jeździli w bardzo zróżnicowanej liczbie wyścigów. Niektórzy tylko w dwóch, a inni nawet w ośmiu. Dużym plusem była liczba zawodników, która przystępowała do zawodów. Dzięki temu, że w pojedynczych zawodach mogło wystartować aż 24 żużlowców, to w Grand Prix znalazło się wielu, którzy przy mniejszej stawce nigdy by się w nim nie znaleźli.

Ostatni turniej w historii, który odbył się według takich zasad miał miejsce w norweskim Hamar. To było jesienią 2004 roku, a wygrał wówczas Tony Rickardsson przed Gregiem Hancockiem i Tomaszem Gollobem.

Właśnie fakt, że jechało się do dalekiej Norwegii tylko po to, aby pojechać raptem dwa razy powodował, że nie najlepiej oceniam to rozwiązanie – mówi Tomasz Bajerski w przeszłości stały uczestnik Grand Prix. – Ciśnienie przed takimi zawodami dla każdego zawodnika było ogromne i była to trochę za duża loteria. Obecny system jest zdecydowanie lepszy i szczerze żałuję, że nie miałem możliwości rywalizować w Grand Prix właśnie na takich zasadach jak są teraz – dodał.

W „eliminatorach” jeździł także obecny trener reprezentacji Polski Rafał Dobrucki. – Na pewno fakt, że można było jechać tylko dwa razy nie było komfortowe dla zawodnika. Problem był też w sytuacji, gdy 16 zaczynała zawody, a potem 8 wchodziła do nich dużo później. Ale generalnie aż tak złe to rozwiązanie nie było. Największym plusem było to, że GP rozszerzało się wtedy o nowe kraje. Gdyby natomiast było tak dzisiaj, to mielibyśmy w cyklu więcej Polaków. Obecny system uważam jednak, że jest lepszy. Pewnej modyfikacji powinny natomiast ulec kwalifikacje do GP – powiedział Dobrucki.

A obecne zasady, to 20 wyścigów rundy zasadniczej, w których każdy z 16 zawodników na torze pojawia się pięć razy. Następnie najlepsza ósemka kwalifikuje się do półfinałów, a potem najlepsza czwórka do finału. Czterech najlepszych zawodników turnieju bierze udział w siedmiu gonitwach.